Dariusz Matecki wyszedł z aresztu. "Nie dam się złamać"

Dariusz Matecki opuścił areszt śledczy w Radomiu. Wcześniej prokuratura przyjęła pół miliona złotych w ramach poręczenia majątkowego za posła PiS. Środki przekazali rodzice polityka. - To był areszt wydobywczy, byłem więźniem politycznym - przekonywał Matecki po opuszczeniu murów aresztu.

2025-04-25, 17:21

Dariusz Matecki wyszedł z aresztu. "Nie dam się złamać"
Dariusz Matecki wyszedł z aresztu. Foto: PAP/Piotr Polak

Matecki opuścił areszt

Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował w środę, że Dariusz Matecki będzie mógł opuścić areszt za poręczeniem majątkowym w wysokości 500 tysięcy złotych. To postanowienie nie jest prawomocne. Śledczy nie zdecydowali jeszcze, czy będą je zaskarżać.

Poseł PiS wyszedł z aresztu w piątek po południu po wpłaceniu pół miliona kaucji. Matecki przekonywał, że jest więźniem politycznym. - To było wydobycie zeznań obciążających Zbigniewa Ziobrę. Ja miałem to poczucie, że jeśli skłamię, powiem coś złego na ministra Ziobrę, to ten areszt skończy się decyzją prokuratorów - twierdził polityk. Dodał, że były minister sprawiedliwości to jego polityczny autorytet, który "wszystko robił dla dobra Polski".

Zarzuty dla Mateckiego

Dariuszowi Mateckiemu na początku marca postawiono sześć zarzutów w ramach śledztw prowadzonych przez Prokuraturę Krajową. Chodzi o jego rolę w konkursach organizowanych w ramach Funduszu Sprawiedliwości oraz o fikcyjne zatrudnienie w Lasach Państwowych. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia.

Po zrzeczeniu się immunitetu przez Dariusza Mateckiego i zgodzie Sejmu na jego zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie, 8 marca Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów zastosował wobec posła areszt.

REKLAMA

"To polityczna zemsta"

Według Mateckiego toczące się przeciw niemu postępowania to także polityczna zemsta Donalda Tuska, Romana Giertycha i Adama Bodnara. - Za wszystkie rzeczy, które robiłem jako poseł, ale także za to, co robiłem jako prezes fundacji Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu oraz ujawnienie afery Tomasza Grodzkiego - przekonywał.

Według Mateckiego były marszałek Senatu jako dyrektor szpitala w Zdunowie w latach 2008-2019 przyjmował wpłaty od pacjentów za przyśpieszenie terminu transplantacji. Grodzki zaprzeczał tym oskarżeniom, w lutym 2024 prokuratura wycofała wniosek o uchylenie mu immunitetu, w uzasadnieniu podając, że we wniosku - wysłanym w czasach poprzedniego kierownictwa prokuratury - znalazły się "stwierdzenia, których nie można uznać za ustalenia faktyczne o charakterze pewnym".

Sprawa aborcji w Oleśnicy

Matecki nawiązał też do przypadku aborcji w szpitalu w Oleśnicy. - Ja jestem twardym człowiekiem, mnie się nie da złamać, ale łzy poleciały mi ciurkiem, gdy maleńkie dziecko, które chciało wyjść na świat, zostało zamordowane zastrzykiem w serce - komentował Matecki po wyjściu z aresztu. 

O oleśnickim szpitalu stało się głośno za sprawą publikacji na temat historii pacjentki z Łodzi, pani Anity, która zdecydowała się na przeprowadzenie tam aborcji w 36. tygodniu ciąży z powodu ciężkich wad płodu. Pacjentka ginekologii i patologii ciąży w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi miała być wprowadzana w błąd przez lekarzy na temat stanu swojej ciąży. Dopiero na jej późnym etapie dowiedziała się o wadach płodu. 

REKLAMA

Pełnomocniczka kobiety, która zdecydowała o przerwaniu ciąży przekazała portalowi Oko.press, że pani Anita chciała urodzić, ale lekarze nie informowali jej o stanie zdrowia płodu. "W dniu, w którym podjęła ostateczną decyzję w sprawie aborcji, miała już informacje o tym, że rokowania są bardzo, bardzo złe. Dziecko miało albo udusić się przy porodzie, albo być w skrajnie złym stanie, ryzykując złamania przy każdym, nawet najmniejszym ruchu" - czytamy.

Czytaj także:

Źródła: PolskieRadio24.pl/Polskie Radio/Oko.press

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej