"Wielką Lechię wymyślił Kadłubek". Historyk o popularnej teorii początków Polski

- Skąd pomysł o jakimś spisku Kościoła wymierzonym w Wielką Lechię, skoro autorem teorii o starożytnych Lechitach jest biskup krakowski Wincenty Kadłubek. Opowieść stworzona przez kronikarza była konsekwencją rozwoju myślenia o początkach istnienia narodu, bardzo typowego dla epoki średniowiecza - mówił w rozmowie z portalem Polskiego Radia historyk prof. Paweł Żmudzki.

Tomasz Horsztyński

Tomasz Horsztyński

2025-05-16, 11:00

"Wielką Lechię wymyślił Kadłubek". Historyk o popularnej teorii początków Polski
"Lech znajduje gniazdo białych orłów". XX-wieczna pocztówka, reprodukcja obrazu M. Stachowicza. Legenda o Lechu, Czechu i Rusie została spisana w XIV wieku. Foto: Polona

W 2025 roku obchodzimy 1000. rocznicę koronacji Bolesława Chrobrego na pierwszego króla Polski. Jednak zdaniem zwolenników teorii o Wielkiej Lechii tytuł królewski nosiło kilkudziesięciu jego poprzedników. Fani tej popularnej koncepcji wierzą w istnienie starożytnego imperium, które obejmowało m.in. tereny dzisiejszej Polski i dotrwało do czasów Chrobrego, a prawdziwe dzieje naszego kraju zostały wyrugowane w wyniku odwiecznego spisku.

O tym, kto i dlaczego stworzył mit o starożytnych dziejach Polaków-Lechitów porozmawialiśmy z prof. Pawłem Żmudzkim, historykiem, mediewistą z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego.

Skąd wzięła się teoria o Wielkiej Lechii?

Pomysłodawcą był mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem. To on, na początku XIII wieku, jako pierwszy w Polsce zaczął używać nazwy Lechici, której pochodzenia nie znamy. Być może wywodzi się od Lachów, czyli określenia Polaków w języku ruskim, ale kronikarz tego nie wyjaśnił.

Z całą pewnością nazwa ta jest elementem stworzonego przez Kadłubka mitu imperialnego, czyli opowieści, która wypełniła całą pierwszą księgę jego "Kroniki Polski". Według niej Polacy są absolutnymi autochtonami, tzn. urodzili się na tej ziemi, byli tu od zawsze i przez wieki mężnie i niezwykle skutecznie walczyli z różnymi wrogami.

REKLAMA

Elementem tego mitu imperialnego jest wspaniała historia (choć wiemy, że w sensie racjonalnym nieprawdziwa) o zwycięstwach Polaków-Lechitów nad Aleksandrem Wielkim i Juliuszem Cezarem. Według kronikarza to starożytne imperium dotrwało w dawnym, ogromnym kształcie aż po czasy Chrobrego.

Mistrz Wincenty stworzył opowieść, którą traktował bardzo poważnie, ale trzeba na nią patrzeć przez pryzmat tego, jak pisano historię w XII i XIII wieku.

Właśnie. Jak ta opowieść Kadłubka wygląda na tle epoki?

Wielka Lechia nie jest wyjątkowa. Tego typu rozważania były prowadzone we wszystkich krajach łacińskich i także na Rusi. Czymże ta opowieść Kadłubka różni się od mitu pochodzenia Franków, który zakładał, że protoplasta tego narodu był uciekinierem z Troi?

To jest typowe dla średniowiecza podejście, które wynikało z zachwytu antykiem i Imperium Rzymskim. Tworzono mit, który oczywiście dla autorów średniowiecznych nie był mitem, tylko prawdziwą historią. Po prostu wówczas inaczej niż dziś podchodzono do kwestii badań historycznych.

REKLAMA

Mistrzowi Wincentemu zależało przede wszystkim na udowodnieniu, że Polacy, nawet w głębokiej starożytności, byli niezależni od wielkich imperiów. Ta historia miała być pouczająca dla prowadzących politykę w jego czasach.

Najciekawsze jest w opowieści Kadłubka założenie, że godność królewska w Polsce ma rodzime pochodzenie. Już pierwszy król tego imperium, Grakchus (imię nawiązujące do wielkich bohaterów i reformatorów republiki rzymskiej), został wybrany na króla przez samych Polaków-Lechitów. I to było jedyne źródło legalności jego królewskiej godności. Zresztą początkowo Polacy-Lechici nie mieli króla, bo wszyscy posiadali cechy królewskie. Król pojawił się dopiero wraz z procesem cywilizacyjnym.

Kadłubek doprowadził tę opowieść do czasów postaci uznawanych za historyczne. Zatem w jego opowieści królem był też Mieszko I, a ze względu na to, że przyjął chrzest, należy go uznawać za króla najwspanialszego.

Widzimy więc, że kronikarz był bardzo radykalnym zwolennikiem koncepcji, że Polska jest "samowystarczalna" i nie potrzebuje żadnego potwierdzenia swojego statusu, nawet ze strony Stolicy Apostolskiej. To dosyć odważna koncepcja biorąc pod uwagę, że mistrz Wincenty był wykształconym duchownym i biskupem krakowskim.

REKLAMA

Po Kadłubku pojawiły się inne źródła, przyczyniające się do stworzenia mitu o Imperium Lechitów. Na przykład w 1825 roku wydana została tzw. "Kronika Prokosza", która opisywała rzekome dzieje Polski od starożytności. Jej autorem miał być żyjący w X wieku arcybiskup krakowski.

Już dawno udowodniono, że "Kronika Prokosza" jest fałszerstwem czy pewnego rodzaju żartem historycznym. Fabrykowanie tego typu źródeł jest typowe dla drugiej połowy XVIII i pierwszej połowy XIX wieku, gdy idea uprawiania historii jako profesjonalnej nauki dopiero się rozwijała.

W związku z tym powstawały falsyfikaty typu starożytne celtyckie "Pieśni Osjana" wydane w 1760 roku, które miały wyjaśnić wszystko, co w autentycznych źródłach było nie do końca wyjaśnione. W przypadku sfałszowanej "Kroniki Prokosza" chciano potwierdzić opowieść Kadłubka.

Tytułowa strona "Kroniki Prokosza" wydanej w 1825 roku. Fot. Polona Tytułowa strona "Kroniki Prokosza" wydanej w 1825 roku. Fot. Polona

Zwolennicy teorii o imperium lechickim zwracają np. uwagę, że w niektórych językach nazwa Polska dużo bardziej kojarzy się z Lechią czy Lechitami ("Lenkija" po litewsku, "Lahestan" po persku czy "Lengyelorszag" po węgiersku). Dodajmy do tego legendę dotyczącą początków państwa polskiego, w której obok Czecha i Rusa występuje Lech, a nie np. Pol.

Jeśli chodzi o Lecha, to widzimy bardzo ciekawy i nieoczywisty rozwój pewnej idei. Gall Anonim, autor najstarszej polskiej kroniki, w ogóle się przedpiastowskimi dziejami Polski nie interesował.

Z kolei mistrz Wincenty w swojej opowieści odrzucił koncepcję pochodzenia narodu od eponima, czyli jednej osoby, która nadaje imię jakiejś zbiorowości. Koncepcja ta oparta jest na modelu biblijnym. Jak wiemy, Adam był pierwszym człowiekiem i to od niego pochodzi cała ludzkość. Później nastąpił potop, pojawił się Noe, który był nowym Adamem i tak dalej. Kadłubek, choć, przypomnijmy, był uczonym duchownym katolickim, nie skorzystał z tej koncepcji. W jego opowieści Polacy od początku istnieli jako lud bez protoplasty.

REKLAMA

Po raz pierwszy postać eponima w kontekście historii Polski pojawiła się w "Kronice Dzierzwy" napisanej przez krakowskiego kronikarza na początku XIV wieku. I co ciekawe, tym pierwszym polskim eponimem wcale nie był Lech. Zdaniem Dzierzwy najstarszą nazwą używaną w stosunku do Polaków byli Wandalowie, zatem tym eponimem musiał być Wandalus.

Dopiero w "Kronice Wielkopolskiej", która powstała w drugiej połowie XIV wieku, pojawiła się legenda o Lechu, Czechu i Rusie. Trzeba dodać, że w tym samym momencie kronikarze piszący na dworze Karola IV Luksemburskiego, cesarza i króla Czech również już tę legendę opisywali.

Mamy zatem do czynienia z pewnym procesem, którego przebieg jesteśmy w stanie dokładnie prześledzić. Najstarszą znaną nam nazwą Polaków są Polacy, co w sposób całkowicie jednoznaczny udowadnia kronika Galla Anonima, nie mówiąc już o starszych zapisach tej nazwy, na przykład na słynnej monecie Bolesława Chrobrego. Zapiski o Lechitach są późniejsze i były konsekwencją rozwoju myślenia o początkach istnienia narodu, bardzo typowego dla epoki średniowiecza.

Już Jan Kochanowski w XVI wieku we wspaniałym eseju "O Czechu i Lechu historya naganiona" obalał historyczność Lecha (i Czecha). Ta praca jest pierwszym w polskiej historiografii pomnikiem w pełni racjonalnego myślenia o historii.

REKLAMA

Ile zatem wiemy o prapoczątkach państwa polskiego?

To, co my wiemy o początkach państwa polskiego, zawdzięczamy przede wszystkim badaniom archeologicznym, które mówią więcej niż źródła pisane, ale w inny sposób. Na przyszłych ziemiach polskich pierwsze materialne ślady procesów państwotwórczych "na większą skalę" pojawiły się u schyłku IX wieku, a w pierwszej połowie X wieku istniało już całkiem sporo grodów ewidentnie pełniących funkcję miejsc władzy.

To są informacje dostarczone nam przez archeologów. Ale materialne pozostałości po grodach nie mówią nam niestety, kto budował te warownie. Wydaje się, że początkowo istniały różne lokalne ośrodki i dopiero Mieszko I poddał je swojej monarchicznej władzy.

Zatem w czasach rzymskich żadnego imperium na ziemiach polskich nie było, bo nie ma materialnych śladów, które by to potwierdzały. Po Imperium Rzymskim zostało przecież do dziś mnóstwo całkiem okazałych reliktów. To jest jednoznaczny dowód.

Poza tym nowoczesne badania historyczne pozwalają stwierdzić, że mistrz Wincenty nie korzystał z żadnych wiarygodnych dla nas źródeł, nie miał żadnych twardych danych, dotyczących funkcjonowania tego starożytnego imperium Lechitów. Racjonalne myślenie historyczne całkowicie wyklucza realność istnienia tego państwa. Mimo to, teoria Wielkiej Lechii rozwinęła się w jakiś przedziwny sposób. Dziś wydawane są książki na ten temat, prowadzone są dyskusje.

REKLAMA

"Aniołowie u Piasta". Rysunek R. Hadziewicza z ok. 1860 r. Piast był legendarnym eponimem dynastii Piastów. Fot. Cyfrowe MNW "Aniołowie u Piasta". Rysunek R. Hadziewicza z ok. 1860 r. Piast był legendarnym eponimem dynastii Piastów. Fot. Cyfrowe MNW

Zwolennicy tej teorii zapewne stwierdzą, że fałszuje Pan prawdziwe dzieje Polski. W Internecie można znaleźć mnóstwo komentarzy, z których wynika, że istnieje spisek naukowców, a obecny stan badań to "akademickie bzdury" lub "nienawistna, antysłowiańska, watykańska propaganda".

Argument o jakimś spisku watykańskim jest zupełnie absurdalny. Skąd pomysł o spisku Kościoła, skoro autorem teorii Wielkiej Lechii - choć jeszcze tak nienazywanej - jest Wincenty Kadłubek, biskup krakowski?

Jak można uważać, że jest to wyraz niezależnej myśli pogańskiej, tłamszonej przez chrześcijan? Poza tym, o jakim tłamszeniu mowa, skoro kronika Kadłubka stała się poczytnym dziełem, a jej autor autorytetem.

Naszą rozmowę być może przeczytają osoby, które wierzą w teorię Wielkiej Lechii. Jak przekonać ich do tego, że naukowcy nie zatajają prawdziwej historii Polski i żadnego spisku nie ma?

Jedyna rada, którą mam dla osób wierzących w spisek wymierzony w Wielką Lechię, to przestać czytać "Kronikę Prokosza" i prace autorów, które na niej i podobnych materiałach się opierają. Zachęcam, żeby poza Wincentym Kadłubkiem (choć jego "Kronika" to wybitna literatura) sięgnąć po inne średniowieczne kroniki. Taka lektura otwiera oczy, pokazuje, że sposób myślenia Wincentego jest typowy dla historyków XII i XIII wieku.

Kadłubek mógł tworzyć swoją koncepcję ponieważ zakładał, że Polacy są przedwieczni. W związku z tym musieli też istnieć np. w czasach Aleksandra Macedońskiego czy Juliusza Cezara. A skoro ten wielki zdobywca nie podbił ziem późniejszej Polski, to znaczy, że nie zdołał tego zrobić i trzeba opisać, jak Polacy-Lechici go pokonali. Idąc tym tokiem rozumowania, takich imperiów byłoby w Europie więcej. To jest jednak podejście, które nie spełnia racjonalnego myślenia o przeszłości.

REKLAMA

Dzisiaj wiemy na pewno, że Polacy stali się sobą, czyli uzyskali tożsamość wspólnotową jako poddani państwa Piastów. W czasach Mieszka I, Bolesława Chrobrego, czy Mieszka II Polakami byli tylko niezbyt liczni towarzysze i współpracownicy władców. Tożsamość polska upowszechniać zaczęła się zapewne po odbudowaniu monarchii przez Kazimierza Odnowiciela, co dla nas uchwytne jest dopiero w kronice Galla Anonima w drugim dziesięcioleciu XII wieku.

Rozmawiał Tomasz Horsztyński

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej