"Nago w szafę włażą spać". Duńczycy oczami Paska
"Nie mają tego za sromotę" - komentował Jan Chryzostom Pasek sypialniane zwyczaje Duńczyków. Dunki jego zdaniem były "mniej powściągliwe" niż Polki, a powszechnie jadaną w Danii kaszankę uważał za posiłek niegodny polskiego podniebienia. Co jeszcze zadziwiło pamiętnikarza podczas pobytu w Danii?
2025-07-17, 11:10
W 1657 roku, podczas potopu szwedzkiego (1655-1660), Dania stanęła po stronie Rzeczypospolitej i wypowiedziała wojnę Szwecji. Już w marcu następnego roku Szwedzi narzucili sąsiadowi pokój, po czym szybko go zerwali. Duńczyków wsparła Austria, Brandenburgia, Holandia i Rzeczpospolita, która wysłała do Danii wsparcie w postaci dywizji Stefana Czarnieckiego.
W kampanii z lat 1658-1659 uczestniczył najsłynniejszy polski pamiętnikarz Jan Chryzostom Pasek, który swoje przygody opisał w słynnych "Pamiętnikach". W źródle tym znaleźć można nie tylko przebieg kampanii i opis bitew ze Szwedami, lecz także barwne opisy obyczajów Duńczyków.
"Nie mają tego za żadną sromotę"
Pasek wyłapywał wszelkie różnice między tym, do czego był przyzwyczajony w Polsce, a tym, co widział w obcym kraju. Zauważył na przykład, że Dunki w uczuciach są "nie tak powściągliwe jako Polki". Bardzo szybko się zakochują i są w stanie, zrezygnowawszy z posagu, wyjechać z ukochanym "choćby na kraj świata". Poza tym są "gładkie i zbyt białe". Wprawdzie stroją się pięknie, ale zarówno mieszczanki jak i wieśniaczki chodzą w drewnianych trzewikach, co na bruku czyni taki hałas, że "nie słychać, kiedy człowiek do człowieka mówi". Takich jak Polki trzewików "zażywały" damy wyższego stanu.
Szoku kulturowego Pasek doznał w duńskiej sypialni. Jak zanotował pamiętnikarz, łóżka tam "mają w ścianach zasuwane tak, jako szafa, a pościeli tam okrutnie siła ścielą". Co więcej, Duńczycy "nago sypiają tak, jako matka urodziła, i nie mają tego za żadną sromotę", żeby się rozbierać przy sobie, "a nawet nie strzegą się i gościa, ale przy świecy zdejmują wszystek ornament [odzież - przyp. red.], a na ostatku i koszulę zdejmą i powieszą to wszystko na kołeczkach i dopiero tak nago, drzwi pozamykawszy, świecę zagasiwszy, to dopiero w owę szafę włażą spać".
Gdy Pasek i jego kompanii zwracali uwagę, że to tak "szpetnie" i że "u nas tego i żona przy mężu nie uczyni", Duńczycy odpowiadali, że "tu u nas nie masz żadnej sromoty i nie rzecz jest wstydzić się za swoje własne członki, które Pan Bóg stworzył". Zaś na uwagi o sypianiu na golasa odpowiadali, że w ten sposób unikają zabierania do pościeli żerujących na odzieży pcheł i innych insektów, które czyniłyby im "w smacznym spaniu przeszkodę".

"Polakom tego jeść nie godzi"
Niespecjalnie też zachwycony był Pasek duńską kuchnią. W "Pamiętnikach" zanotował, że chłopi "rzadko co ciepłego jedzą, ale na cały tydzień różne potrawy w kupie uwarzywszy, tak na zimno tego po kęsu zażywają". Na przykład podczas młócenia: "ledwie nie za kożdem snopa omłóceniem to posiędą na słomie i wziąwszy chleba i masła [...] to smarują i jedzą, to znowu wstaną i robią; i tak to często czynią, a po kąsku".
Pamiętnikarz z niesmakiem wspomniał też umiłowanie Duńczyków do kaszanki, przygotowywanej po zabiciu "wołu, wieprza albo barana". Potrawę przyrządzaną z kiszki, krwi i kaszy kładą w misie wokół głowy ubitego zwierzęcia i "jedzą za wielki specyjał". Przysmak ten podawano zarówno w wiejskich chałupach, jak i szlacheckich domach.
Częstowano nim także Jana Chryzostoma Paska ("do uprzykrzenia"), aż w końcu dumny polski szlachcic zwrócił gospodarzom uwagę, że "Polakom tego jeść nie godzi, boby nam psi nieprzyjaciółmi byli, gdyż to ich potrawa".
"Schyliwszy się, włożą głowy pod ławki"
Niegrzeczna odpowiedź nie była jedynym nietaktem ze strony polskiej opisanym przez pamiętnikarza. Nienajlepsze świadectwo zostawili po sobie także polscy żołnierze, którzy udawali się do luterańskich świątyń ("kościoły tam bardzo piękne"), by posłuchać kazań specjalnie dla nich wygłaszanych po łacinie. Jednak, jak notował Pasek, niejeden "bardziej dlatego bywał, żeby widzieć piękne panny i ich obyczaje".
Jednym z takich obyczajów było nabożeństwo, podczas którego mężczyźni i kobiety zasłaniają sobie oczy kapeluszami lub chustkami "i schyliwszy się, włożą głowy pod ławki". Jak się okazało, żołnierzy interesowały nie tylko panny i ich obyczaje, lecz także przedmioty, z którymi przyszły do świątyni. W czasie tego nabożeństwa "nasi chłopcy najbardziej książki kradli, chustki etc.". Dostrzegł to pastor, który, ku zdziwieniu Polaków i Duńczyków, "okrutnie się śmiał tak, że kazania przed śmiechem nie mógł skończyć". "I my także - notował Pasek - cośmy na to patrzali, musieliśmy się śmiać".
Ostatecznie więc wszystko obrócono w żart i od tego momentu przed zakryciem oczu chowano książki i chustki "i to nie było bez śmiechu, jedna na drugą spojrzawszy".
Źródła: Polskie Radio/Tomasz Horsztyński
J. Ch. Pasek, Pamiętniki (wolnelektury.pl)