"Czy mogłem to powstrzymać?". Dramatyczne kulisy decyzji o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego
31 lipca 1944 roku późnym popołudniem podczas narady Komendy Głównej AK ustalono: powstanie w Warszawie rozpocznie się kolejnego dnia, 1 sierpnia, o 17. Oto geneza i okoliczności tej decyzji – posłuchaj świadków.
2025-08-01, 10:00
Idea powstania zbrojnego przeciwko okupantowi – tak głęboko zakorzeniona w historii ostatnich dwóch wieków Polski – towarzyszyła niemal od początku Polskiego Państwa Podziemnego. Do insurekcji miałoby dojść w porozumieniu z rządem RP na uchodźctwie, w odpowiednim (wojskowo i politycznie) momencie. Czekano na załamanie się machiny wojennej III Rzeszy, z drugiej strony – wraz ze zmieniającą się sytuacją na froncie wschodnim – brano pod uwagę konsekwencje wkroczenia Armii Czerwonej.
Londyn przesyła instrukcję
27 października 1943 roku rząd na uchodźctwie i Naczelny Wódz wydali tzw. "Instrukcję dla Kraju" Była to – jak pisał Jerzy Kirszczak, historyk IPN - "instrukcja do działań powstańczych, która zakładała, że w wypadku wkroczenia Armii Czerwonej na terytorium RP bez uprzedniego nawiązania polsko-sowieckich stosunków dyplomatycznych (…), »Rząd wzywa Kraj do wzmożonej akcji sabotażowo-dywersyjnej przeciw Niemcom. Akcja ta jednak ma wtedy tylko charakter polityczno-demonstracyjny i ochronny«".
Gen. Tadeusz Bór-Komorowski, komentując już po wojnie tę "Instrukcję", mówił: "Walczyć z uchodzącymi Niemcami, tj. ujawnić się, a w obliczu wkraczających Rosjan chować się w podziemia konspiracji było w ocenie Kraju nierealnym, w praktyce niewykonalnym (…)".
Polacy jako gospodarze
20 listopada 1943 roku gen. Tadeusz Bór-Komorowski, Komendant Główny Armii Krajowej, wydał (po uzgodnieniu stanowiska z Delegatem Rządu na Kraj) rozkaz o rozpoczęciu akcji "Burza" – zbrojnego wystąpienia lub wzmożonej dywersji przeciw Niemcom. W tle była istotna kwestia polityczna: przyjąć wobec nadciągających ze wschodu sił sowieckich rolę gospodarza, a tym samym skłonić Rosjan do uznania polskich praw do ziem II Rzeczypospolitej, na które wkraczała Armia Czerwona.
"Cel i zadania Burzy": podkreślenie naszej woli bicia Niemców i to nawet w wypadku niekorzystnego dla nas stosunku sił, czyli wśród okoliczności niezezwalających na podjęcie powstania powszechnego (…)", brzmiał rozkaz.
"Wobec wkraczającej na ziemie nasze regularnej armii rosyjskiej wystąpić w roli gospodarza. Należy dążyć do tego, aby naprzeciw wkraczającym oddziałom sowieckim wyszedł polski dowódca mający za sobą bój z Niemcami i wskutek tego najlepsze prawo gospodarza".
"Walka w Warszawie ostatnią szansą"
Plan akcji "Burza" pierwotnie nie przewidywał walk na terenie dużych miast – chodziło o oszczędzenie mieszkańców i zabudowy. W połowie 1944 roku podejście to uległo zmianie: uznano za ważne, by uwiarygodnić Polskie Państwo Podziemne jako gospodarza wobec wkraczającej Armii Czerwonej.
W ramach akcji "Burza" Armia Krajowa realizowała plan wyzwolenia Wilna (operacja "Ostra Brama") czy Lwowa. Te zbrojne przedsięwzięcia zakończyły się jednak tragicznym niepowodzeniem (wielu żołnierzy AK zostało aresztowanych przez Sowietów i wywiezionych na wschód). Mimo to, a według badaczy: dlatego też, polskie władze podziemne zdecydowały się na powstanie zbrojne w Warszawie.
"Istniał ścisły związek pomiędzy niepowodzeniem »Burzy» na wschodzie i decyzją rzucenia Warszawy do boju", podkreślał historyk Jan Ciechanowski. "Dla polskiego rządu i dowództwa AK walka w Warszawie (…) była właściwie ostatnią szansą na zmianę sytuacji, na ratowanie polskiej suwerenności (…). Nie zdawano sobie sprawy, jak dalece przyszłość Polski była już przesądzona", tłumaczył Jacek Sawicki, historyk IPN. "»Burza» nie jest w Warszawie czymś odosobnionym, to jest ogniwo łańcucha, który zaczął się we wrześniu 1939 roku", argumentował sam Jan Stanisław Jankowski, Delegat Rządu na Kraj, który zatwierdził pod koniec lipca 1944 decyzję o powstaniu w stolicy.
Serwis specjalny o Powstaniu Warszawskim:
"Zbliża się moment decydujący"
Z jednej strony w lipcu 1944 roku, jak wspominał Stefan Korboński, współtwórca Polskiego Państwa Podziemnego, wszyscy czuli, że "zbliża się moment decydujący (…)". "Wojskowi i cywilni przywódcy podziemia (…) na spotkaniach brali w rachubę konieczność wystąpienia zbrojnego w Warszawie jako jednego z elementów »Burzy«".
Z drugiej strony, jeszcze 14 lipca 1944 roku gen. Tadeusz Bór-Komorowski meldował do Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego: "Przy obecnym stanie sił niemieckich w Polsce (…) powstanie nie ma widoków powodzenia. Może ono udać się jedynie w wypadku załamania się Niemców i rozkładu wojska".
Ale już w przywołanej wypowiedzi Stefana Korbońskiego pojawiły się następujące argumenty za powstaniem w okupowanej stolicy:
"Czuliśmy, że było nie do pomyślenia, by 40-tysięczna AK w Warszawie mogła wytrzymać bez końca i bez użycia broni widok cofających się Niemców. (…) Duma i godność narodowa wymagały, by stolica była wyzwolona polskimi rękoma (…). I co powiedziałby świat zachodni, gdyby Rosjanie zdobyli Warszawę tylko własnym wysiłkiem?".

Narada trzech generałów
Jeszcze w marcu 1944 roku gen. Tadeusz Bór-Komorowski wyłączył Warszawę z planu "Burza", by – jak podkreślał Jan Ciechanowski – "zaoszczędzić miastu i jego mieszkańcom zbytnich strat".
Dodatkowo 4 lipca otrzymał on depeszę od gen. Kazimierza Sosnkowskiego, w której Naczelny Wódz dystansował się od idei zbrojnego powstania, choć jednocześnie nie wykluczał takiej możliwości - "W tych warunkach wojskowo-politycznych, powstanie zbrojne narodu nie byłoby usprawiedliwione, nic nie mówiąc już o braku fizycznych szans powodzenia. Teoretycznie jednak nie sposób wykluczyć, że warunki powyższe mogą jeszcze ulec zmianie, stąd należy zachować możliwość uruchomienia powstania".
W drugiej połowie lipca jednak Komendant Główny AK podjął decyzję o wybuchu akcji zbrojnej w Warszawie. Decyzja ta zapadła najprawdopodobniej 21 lipca 1944 roku na spotkaniu generałów: Tadeusza Bora-Komorowskiego, Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka" i Tadeusza Pełczyńskiego "Grzegorza".
To gen. Leopold Okulicki należał do największych zwolenników powstańczej akcji w stolicy. Jak sam wspominał, najpierw ideę tę uzgodnił z gen. Pełczyńskim ("okazało się, że w jego głowie kiełkuje ta sama myśl"), następnie poszli razem do Bora, który "też się z tym zgodził".
O lipcowej naradzie generałów opowiadał również po latach na antenie Radia Wolna Europa gen. Tadeusz Bór-Komorowski:
– Zmiana, którą zaproponował gen. Okulicki, polegała na opanowaniu stolicy uderzeniem wykonanym od wewnątrz. Jego zdaniem Niemcy przygotowywali się do obrony Warszawy, co naraża miasto na poważne zniszczenia. Podjęcie walki o Warszawę było według Okulickiego ostatnią okazją stoczenia walki z Niemcami. Wyzwolenie stolicy własnym wysiłkiem miałoby doniosłe znaczenie – podkreślał.
"Gotowi do walki o Warszawę"
W następnych dniach trwały konsultacje wewnątrz Komendy Głównej AK – jej stanowisko przedstawiono następnie Janowi Jankowskiemu, Delegatowi Rządu na Kraj. W tym czasie odbyło się również posiedzenie Rady Jedności Narodowej (reprezentacji politycznej Polskiego Państwa Podziemnego), na którym opowiedziano się za opanowaniem Warszawy przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej.
Delegat Rządu, do którego należał głos przeważający w kwestii rozpoczęcia zbrojnego zrywu, początkowo wahał się nad głosowaniem za rozpoczęciem akcji. - Uważał, że powstanie w Warszawie byłoby zbyt ryzykowne, że nie można skoncentrować sił niemieckich w jednym miejscu, bo nas zgniotą - wspominał odbytą w lipcu 1944 rozmowę z Jankowskim Tadeusz Chciuk-Celt, cichociemny i żołnierz AK, na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa.
Wypadki zaczęły jednak przyspieszać.
25 lipca 1944 gen. Bór-Komorowski meldował gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu: "Jesteśmy gotowi w każdej chwili do walki o Warszawę. Przybycie do tej walki Brygady Spadochronowej będzie miało olbrzymie znaczenie polityczne i taktyczne. Przygotujcie możliwość bombardowania na nasze żądanie lotnisk pod Warszawą. Moment rozpoczęcia walki zamelduję".
Komendant Główny AK, mimo dochodzących do niego informacji, że Anglicy nie przewidują wojskowego wsparcia powstania, stał na następującym stanowisku: "w tej kampanii na pomoc Anglosasów możemy liczyć tylko wtedy, jeśli wykażemy zdecydowaną wolę wygrania jej i umiejętnie rzucimy na szalę wszystkie środki" (z depeszy do Naczelnego Wodza).
Jak oceniał Jan Ciechanowski, depesza Bora-Komorowskiego z 25 lipca do rządu w Londynie "była sformułowana tak kategorycznie, że właściwie stawiała Rząd i Naczelnego Wodza przed faktem dokonanym (…). Tylko kategoryczny zakaz podejmowania powstańczej akcji, zakaz z najwyższych kręgów rządu na uchodźctwie, mógłby, dodawał historyk, jeszcze coś tu zmienić.
Ale Londyn takich zakazów nie wydał. "Można było właściwie, na podstawie tego, co usłyszałem [od premiera czy Naczelnego Wodza – przyp. red.], równie dobrze namawiać do powstania, jak też przestrzegać przed powstaniem", wspominał Jan Nowak-Jeziorański, kurier i emisariusz Komendy Głównej Armii Krajowej i Rządu RP w Londynie, swoje lipcowe rozmowy z polskimi władzami na uchodźctwie.
Owszem, gen. Kazimierz Sosnkowski w depeszy do gen. Bora-Komorowskiego z 25 lipca 1944 roku stwierdzał m.in. "W obliczu szybkich postępów okupacji sowieckiej na terytorium kraju trzeba dążyć do zaoszczędzenia substancji biologicznej narodu w obliczu podwójnej groźby eksterminacji". Jednak na depeszach się kończyło.
Co więcej, pojawiały się i jednoznaczne komunikaty z Londynu. 26 lipca 1944 roku premier Stanisław Mikołajczyk polecił ministrowi spraw wewnętrznych przesłać do Jana Jankowskiego informację o tym, że: "Na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła uchwała upoważniająca Was do ogłoszenia powstania w momencie przez was wybranym".
Premier Mikołajczyk, udający się pod koniec lipca na rozmowy ze Stalinem, liczył że ewentualny wybuch powstania w stolicy wzmocni jego pozycję negocjacyjną wobec Sowietów.

Co przesądziło o decyzji?
O tym, który moment wybrać, zastanawiano się na naradach Komendy Głównej AK przez ostatnie dni lipca.
Na temat tego wyboru rozmawiał z gen. Borem-Komorowskim w 1954 roku przed mikrofonem Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa Jan Nowak-Jeziorański.
- Uważaliśmy, że właściwy moment nadejdzie z chwilą, kiedy Rosjanie sforsują Wisłę, i z chwilą, kiedy nastąpi przerwanie umocnień na przedmościu Warszawy. Ważne było dla nas oczywiście, czy w takim momencie Niemcy będą mieli do dyspozycji odwody, które mogliby natychmiast wprowadzić do walki. Sforsowanie Wisły, przerwanie pierścienia obronnego i brak odwodów niemieckich, to były warunki, które w moim przekonaniu pozwalały na rozpoczęcie walki o wyzwolenie Warszawy – wspominał gen. Bór-Komorowski.
Posłuchaj
Z kolei na pytanie o treść ostatniego meldunku, który nadszedł przed wydaniem rozkazu do powstania, gen. Bór-Komorowski odpowiedział: - Na krótko przed godziną piątą [31 lipca] płk Antoni Chruściel "Monter", dowódca okręgu warszawskiego, przyniósł nam na ulicę Pańską wiadomość o zajęciu przez Rosjan Radości, Wiązowny, Wołomina i Radzymina. Ale najważniejszą wskazówką był dla nas fakt przekroczenia Wisły przez oddziały Armii Czerwonej w kilku miejscach na południe od miasta.
Okazało się, że informacje płk. "Montera" były nieprecyzyjne. Ale gen. Bór-Komorowski, usłyszawszy, że wieści o Sowietach były "przesadzone", że "przedmoście Warszawy trzymało się i nie było mowy o jego opuszczeniu przez Niemców", miał odpowiedzieć: "Już za późno. Rozkaz został wydany. Zmieniać nie będę".
Tak przynajmniej odnotował to w swojej publikacji, za relacją prof. J. K. Zawodnego, Jan Ciechanowski.

Ale to właśnie Antoni Chruściel "Monter" należał do tych, którzy na pierwszym, przedpołudniowym spotkaniu w Komendzie Głównej AK 31 lipca 1944 głosowali przeciwko podjęciu walki jak najszybciej. Przypominał o brakach w uzbrojeniu, twierdził, że uderzenie na jeszcze nie dość niezdezorganizowanego przeciwnika nie powiedzie się. Według relacji płk. Janusza Bokszczanina, zastępcy szefa sztabu Komendy Głównej AK, w głosowaniu wzięło wtedy udział siedmiu uczestników odprawy (Bór-Komorowski nie głosował). Za natychmiastowym rozpoczęciem powstania były trzy osoby (w tym gen. Okulicki), przeciwko wypowiedziały się cztery.
Posłuchaj
Co jeszcze wpłynęło na decyzję o powstaniu?
Wśród okoliczności, które w ostatnich dniach lipca 1944 wpłynęły na decyzję o wybuchu powstania w Warszawie, historycy wymieniają również m.in. działania strony rosyjskiej i jej zwolenników w Warszawie. Sowiecka propaganda kłamliwie głosiła, że dowództwo AK opuściło Warszawę, apelowała również o wzniecenie powstania i zjednoczenie się wokół promoskiewskiej Krajowej Rady Narodowej.
– Rozrzucana przez komunistów ulotka głosiła, że delegat rządu, ja i cały mój sztab uciekliśmy z Warszawy i wzywała ludność do natychmiastowej walki – wspominał gen. Bór-Komorowski. –Obawiałem się, że Polska Partia Robotnicza, wykorzystując stan ogólnego napięcia, może wprowadzić w błąd nasze oddziały i sprowokować eksplozję, która pozbawi nas wszelkich korzyści planowanej i zorganizowanej operacji wojskowej.
Za rozpoczęciem walk w stolicy przemawiała również ewakuacja Niemców, która w drugiej połowie lipca 1944 objęła niemiecką ludność cywilną i wojskową, widoczne przejawy zaniku morale niemieckiej administracji i wojska, wywołane sytuacją, która panowała na froncie, a także zamachem na Hitlera 20 lipca 1944 roku.
Były również poważne obawy co do konsekwencji bojkotu zarządzenia gubernatora Ludwiga Fischera wzywającego mężczyzn z Warszawy w wieku 17-65 lat do zgłoszenia się 28 lipca 1944 roku w wyznaczonych punktach stolicy w celu budowy umocnień. Istniało niebezpieczeństwo, że zarządzenia niemieckie mogą doprowadzić do rozbicia struktur wojskowych podziemia i uniemożliwić rozpoczęcie powstania. Co więcej, w ostatnich dniach lipca Niemcy wznowili gwałty i represje wobec ludności oraz rozstrzeliwanie więźniów.
"Czy można było to powstrzymać?"
– Wobec ogromu zniszczeń i strat po dziś dzień pozostaje otwarte pytanie, jaki był polityczny cel powstania? Czy nie można było uniknąć olbrzymich ofiar, wstrzymując się od walki? – pytał się gen. Bora-Komorowskiego Jan Nowak-Jeziorański w 1954 roku.
– Ani na chwilę nie mam zamiaru uchylać się od osobistej odpowiedzialności za decyzje, które podejmowałem jako dowódca Armii Krajowej. Musimy jednak pamiętać o jednym. Opór zbrojny i walka orężna wobec najeźdźcy nie były narzucane społeczeństwu przez jakiś rozkaz z góry. Ta decyzja została podjęta przez cały naród samorzutnie, nie w sierpniu 1944 roku, ale już we wrześniu 1939 – odpowiadał generał.
I dodawał: – Czy można było zawrócić z tej drogi? Czy mogłem wstrzymać tę walkę w momencie decydującym i szczytowym, kiedy rozstrzygały się nasze losy? Jeżeli uznaje się za słuszną obronę Warszawy w 1939 roku, jeżeli uznaje się konieczność walki konspiracyjnej pomimo wszystkich strat z nią związanych, to trzeba uznać, że powstanie było ostateczną konsekwencją tej postawy. Naród, który poddaje się bez walki, naród, który zatraci gotowość do ofiar i poświęceń, chociażby największych, kiedy w grę wchodzi jego niepodległy byt, musi zginąć prędzej czy później – mówił gen. Bór-Komorowski.

31 lipca ok. godz. 19.00 z gmachu przy ul. Filtrowej 68, gdzie mieściła się konspiracyjna kwatera sztabu dowódcy Okręgu AK Warszawa-Miasto, płk Chruściel "Monter" przekazał ostateczny rozkaz. "Alarm - do rąk własnych Komendantom Obwodów (…). Nakazuję 'W' dnia 1.8. godzina 17".
Źródło: Polskie Radio/jp
Jan Ciechanowski, "Powstanie warszawskie - moment decyzji", w: tegoż, "Powstanie Warszawskie", Warszawa 2014; Jan Ciechanowski, "Geneza powstania: proces podejmowania decyzji oraz cele strony polskiej", w: "Powstanie Warszawskie 1944", praca zbiorowa pod red. Stanisławy Lewandowskiej i Bernda Martina, Warszawa 1999; Jacek Sawicki, "Decyzja", przystanekhistoria.pl; Marek Gałęzowski, Akcja "Burza" i Powstanie Warszawskie, przystanekhistoria.pl; Jerzy Kirszak, "Generał Sosnkowski pod Ankoną", "Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej" 2007; "Przemówienie dowódcy Armii Krajowej gen. dyw. Tadeusza Bora Komorowskiego na uroczystości V rocznicy Powstania Warszawskiego w Londynie 1 sierpnia 1949 r.", "Palestra" 38/7-8(439-440); "Zagłada miasta. Świadectwa ludzi Powstania", wybór Agnieszka Dębska, Warszawa 2020; "Wybuch powstania warszawskiego", muzhp.pl; PAP/Dzieje.pl.