Widmo nowej Jałty? Fried: ostrzegam, umowa nie może zagrażać bezpieczeństwu regionu
- Jest zagrożenie, że dojdzie do złej umowy ukraińskim kosztem. Niebezpieczeństwo powtórki Jałty istnieje. To czarny scenariusz, ale niestety jest możliwy - ocenia w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl były ambasador USA w Polsce Daniel Fried. - Ale w zasięgu ręki są inne lepsze scenariusze, bo USA mają tu atuty - dodaje. Będzie przekonywał administrację USA, że umowa z Putinem nie może nieść ze sobą zagrożenia dla bezpieczeństwa regionu.
2025-08-11, 06:41
Co przyniosą rozmowy Trump-Putin?
Wielu analityków z naszego regionu mówiąc o zakończeniu wojny w Ukrainie, twierdzi, że kluczowe jest odniesienie zwycięstwa nad Rosją. Wskazane jest także doprowadzenie do tego, by Rosja nie była w stanie nadal prowadzić agresywnej polityki. Eksperci oceniają, że Rosja rozwija przemysł zbrojeniowy, szykując się do dalszych wojen i agresji. Do tego neoimperialne ambicje Rosji nie wygasają, następuje ich rozrost. Społeczeństwo się militaryzuje. To niesie ze sobą złe wiadomości nie tylko dla naszego obszaru, ale i dla całej Europy. W dłuższym okresie niesie to negatywne skutki także dla Stanów Zjednoczonych, związanych ze Starym Kontynentem wieloma wspólnymi wartościami i interesami.
W zeszłym tygodniu ogłoszono, że dojdzie do spotkania Władimira Putina i prezydenta USA Donalda Trumpa. Amerykański przywódca powiadomił, że odbędzie się ono na Alasce. Chodzi o pokój w Ukrainie. Prezydent USA chciałby, żeby na spotkaniu był przywódca Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Nieznane są warunki porozumienia.
Zdaniem dyplomaty niestety "jest zagrożenie, że dojdzie do złej umowy ukraińskim kosztem. Niebezpieczeństwo powtórki Jałty istnieje". Były ambasador USA w Polsce Daniel Fried wyjaśnia portalowi PolskieRadio24.pl, że niepewność wzmaga okoliczność, że prezydent USA Donald Trump często nie wyraża się w sposób precyzyjny. Słyszy się, że nie wgłębia się "w szczegóły". - Gdy w poprzednich dniach mówił, że dojdzie do zmian terytorialnych, to czy to może znaczyć, że w jego koncepcji Ukraina będzie musiała oddać Rosji własne terytoria? To byłoby niemądre i niekonsekwentne, jeśli chodzi o politykę USA. To byłoby niezgodne z linią polityki USA, nieuznaniem zajęcia Mandżurii, deklaracją Wellesa o potępieniu i nieuznaniu okupacji państw bałtyckich, deklaracją Pomepo o nieuznaniu rosyjskiej aneksji Krymu - wylicza dyplomata.
Byłoby to Putinowi niepotrzebne
- Jednak rozejm de facto, uznanie istniejącej linii frontu to inna sprawa - mówi były ambasador. Nie wie, niestety, jaka koncepcja jest rozważana. - Być może administracja amerykańska ma na myśli rozejm na bazie istniejącej linii frontu. Byłby to rozejm bez wskazania na status terytoriów, nieuznania rosyjskiej aneksji - zastanawia się.
Rosja domaga się, by Ukraina nigdy nie weszła do NATO i by nie wspierano Ukrainy uzbrojeniem. - To byłoby bardzo złe z punktu widzenia wolnego świata. Nie jestem pewny, czy Donald Trump by się na to zgodził - mówi nasz rozmówca. Jak wskazuje Fried, "o ile prezydent USA Donald Trump podobno nie lubi wgłębiać się w różne szczegóły, to sekretarz stanu Marco Rubio rozumie je dobrze". - Oczywiście również inni dyplomaci rozumieją, że nie można oddać Putinowi terytorium innego państwa – dodaje.
- W ciągu następnych dni ja i moi przyjaciele amerykańscy będziemy aktywni w rozmowach z administracją Donalda Trumpa, by przekonać ją, że nie można zawierać umowy, która niosłaby zagrożenia dla bezpieczeństwa regionu – wskazuje były ambasador USA w Polsce.
USA mają silną pozycję w rozmowach z Rosją
Ambasador mówi, że USA powinny wykorzystywać swoją siłę. - Stany Zjednoczone mają atuty w relacjach z Rosją. Możemy wywierać presję gospodarczą na Rosję. Trump jest tego świadomy. Musi korzystać z tej możliwości. Chodzi o to, by z tego korzystać, by uzyskać od Putina coś lepszego, coś, co będzie dobre dla wolnego świata - zauważa. - Mamy wielki znak zapytania, nie wiemy, czym to spotkanie się skończy. Jednak nic nie jest jeszcze stracone - zaznacza nasz rozmówca.
Fried cieszy się, że polski prezydent został zaproszony przez Donalda Trumpa na 3 września. - Lepiej byłoby, gdyby administracja Donalda Trumpa była w kontakcie z Polakami i by Polacy byli zaproszeni na spotkanie organizowane przez wiceprezydenta DJ Vance’a w Londynie. Amerykanie znają bardzo dobrze, na przykład polskiego dyplomatę Marcina Przydacza. Bo nie chodzi tu o kwestie polityczne. Chodzi o sugestie Polaków, mądrość Polaków, jeśli chodzi o politykę wobec Rosji. Byłoby dobrze, gdyby Polacy byli zaangażowani do takich rozmów przez Amerykanów. Gdybym ja był w administracji, nie prowadziłbym żadnych rozmów z Europejczykami o Ukrainie między innymi bez Polaków. Jednak nie jestem w administracji - wskazuje.
Jakie atuty mają USA?
Jakie atuty Amerykanów wskazałby były ambasador, jeśli chodzi o rozmowy z Władimirem Putinem? - Chodzi o sankcje, o presję na Rosję. Dobrze byłoby, żeby działał nowy system dostaw broni na Ukrainę, by miał konkretny wymiar. Administracja Donalda Trumpa może pokazać, że nowe metody dostaw broni na Ukrainę działają. Możemy pokazać Putinowi, że nie jesteśmy tak miękcy, jak on myśli, albo jakby chciał. Najlepiej byłoby pokazać mu to w ciągu kilku najbliższych dni przed spotkaniem – wskazuje Fried.
Jaką propozycję przedstawili Rosjanie?
Nie wiadomo, czy Rosjanie przedstawili USA jakąś ofertę. Były ambasador USA w Polsce zauważa jednak, że z Białego Domu płynęły różne komunikaty co do tego, jak chce traktować Rosję. - Sygnały z Waszyngtonu są niekonsekwentne. Na początku było kiepsko, potem lepiej, teraz budzą mieszane uczucia. Nie możemy powtarzać błędów Roosevelta wobec Stalina. Musimy wyciągnąć wnioski z historii. Te konkluzje są znane. Można negocjować z Rosjanami, ale nie na bazie ich teorii dobrej woli, nie na bazie założenia, że Putin szuka prawdziwego porozumienia i pokoju. Putin nie szuka pokoju, on pragnie zwycięstwa Rosji - podkreśla Fried.
Strona ukraińska zawsze wskazuje, że nie może zrzec się jakichkolwiek terytoriów. Polska we wspólnym oświadczeniu z innymi państwami, w tym Wielką Brytanią, Francją, przekazała, że nadal stanowczo stoi po stronie Ukrainy, a także, że dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu musi odpowiadać interesom Ukrainy i Europy. Prezydent Zełenski odpowiedział, że w pełni popiera to oświadczenie.
- Rozmowy Trump-Putin. Czy dojdzie do porozumienia? Cztery scenariusze
- Marsz Białorusinów Warszawie. "Nasz naród narodził się na nowo"
Z Danielem Friedem, byłym ambasadorem USA w Polsce, rozmawiała Agnieszka Kamińska, redaktorka PolskieRadio24.pl
Daniel Fried to amerykański polityk i dyplomata, w latach 1997-2000 ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce. W latach 2005-2009 pełnił funkcję zastępcy sekretarza stanu do spraw europejskich i euroazjatyckich. Wcześniej, w latach 1990-1993, był doradcą politycznym w ambasadzie USA w Warszawie. W latach 1993-1997 był członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, pełnił funkcję Specjalnego Asystenta prezydenta Billa Clintona.
Od stycznia 2001 r. do maja 2005 r. Daniel Fried pełnił funkcję doradcy prezydenta USA George'a W. Busha jako specjalny asystent prezydenta, a także pracował w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych.
Po agresji Rosji na Ukrainę był koordynatorem Departamentu Stanu USA w sprawie sankcji - od 2013 roku. Obecnie przeszedł juz na emeryturę w dyplomacji, ale jest wciąż aktywny jako ekspert i wytrawny znawca polityki, zwłaszcza USA, Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej, m.in. w ramach think tanku Atlantic Council.
"Wybitny specjalista w dziedzinie sowietologii, studiów rosyjskich oraz zagadnień dotyczących Europy Środkowo-Wschodniej. Odegrał kluczową rolę w przyjęciu do NATO nowych członków, między innymi Polski" - napisano w uzasadnieniu przyznania mu, jako pierwszej osobie w historii, Medalu im. Jana Karskiego w styczniu 2023 roku. Zaznaczono, że b. ambasador w Polsce wspiera także Ukrainę, która broni się przed rosyjską agresją. Daniel Fried, który współpracował z Janem Karskim, mówił podczas ceremonii przyznania mu medalu, że ważne jest, aby dziedzictwo budowania wzajemnych dobrych relacji kontynuowały następne pokolenia.