Tomahawki zgubią reżim Putina? W Rosji już brakuje paliwa po ostrzałach rafinerii
- Tomahawki mogą podważyć ekonomiczne fundamenty kremlowskiego reżimu - mówi portalowi PolskieRadio24.pl ukraiński pułkownik Serhij Hrabski. W związku z uderzeniami w głąb Rosji w rafinerie już teraz w części regionów wprowadzono ograniczenia w sprzedaży paliw. Tego nie ma nawet w Ukrainie. Pułkownik wskazuje też, dlaczego tak często słyszymy o operacjach Ukrainy na Półwyspie Krymskim.
2025-10-13, 06:33
Uderzenia w głąb Rosji
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump stwierdził w nocy z niedzieli na poniedziałek, że może powiedzieć prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi, iż mógłby dostarczyć Ukrainie pociski rakietowe dalekiego zasięgu Tomahawk, jeśli wojna nie zostanie zażegnana. Te słowa Donalda Trumpa cytuje agencja Reutera.
Dla Ukrainy to świetna wiadomość. Broń dalekiego zasięgu - to kluczowe narzędzie, którym można walczyć przeciw agresorowi takiemu jak Rosja. Także Polska zdaje sobie sprawę, jak bardzo jest ważna broń o zasięgu co najmniej 2000 km.
Bo najważniejsze, jak mówi portalowi PolskieRadio24.pl ukraiński pułkownik Serhij Hrabski, są obecnie właśnie uderzenia w głąb terytorium Rosji. Ukraina przeprowadza je już praktycznie codziennie. - Ukraina zrzuca na terytorium Rosji średnio 125-150 pocisków dziennie. Ich skuteczność jest niska, 20-25 procent. Jednak nawet te dwadzieścia pięć procent wystarczy, by zadać Rosji duże ciosy - mówi wojskowy.

- Teraz nasze drony, nasza broń uderzeniowa, docierają na odległość 1800 kilometrów w głąb terytorium Rosji, niszcząc tam różne obiekty, a to nie są tylko instalacje rafinowania ropy naftowej, chociaż te ostatnie dają największy tzw. efekt informacyjny. Celem są też obiekty przemysłu wojskowego. Jednak intensywność tych uderzeń powinna być zwiększona. I dlatego kwestia przekazania Tomahawków na Ukrainę jest teraz tak aktywnie dyskutowana. Bo oczywiście Tomahawki same w sobie, nawet jeśli zostałoby do nas przerzuconych i tysiąc sztuk, nie zmienią trendów wojny. Wojna będzie trwać. Jednak Tomahawki mogą poważnie podważyć to, co nazywa się ekonomicznymi fundamentami kremlowskiego reżimu - wskazuje nasz rozmówca.
- Część regionów Federacji Rosyjskiej nałożyło ograniczenia na sprzedaż paliwa. Ukraina, kraj, w którym nie ma bezpiecznego punktu z Użhorodu do Pokrowska i z Czernihowa do Odessy, nie ma takiego problemu jak zaopatrzenie w paliwo. A Rosja ma taki problem i nie może go rozwiązać - mówi pułkownik.
Według doniesień rosyjskich mediów, ograniczenia obowiązujące wcześniej na terytoriach okupowanych Ukrainy i na anektowanym Krymie, zostały wprowadzone też w obwodach czelabińskim, tiumeńskim, swierdłowskim, nowosybirskim. To znaczy, że metody Ukrainy odnoszą rezultaty.
- I to jest niezwykle ważne, bo przecież paliwo jest podstawą zarówno gospodarki, jak i wojny. Ukraina nadal uderza w te obiekty na terenie całej Rosji, tam, gdzie tylko możemy dotrzeć - wskazuje pułkownik.
- Ukraina produkuje teraz swoje rakiety, takie jak Flamingo czy Neptun, które mogą być wykorzystane do takich uderzeń. Zatem w tym przypadku przekazanie Tomahawków będzie miało nie tyle skutek militarny, ile polityczny. Przekazanie pocisków Tomahawk, czy nawet rozmieszczenie ich, na przykład w Polsce pokaże, że świat zachodni jest zjednoczony w determinacji co do walki z Federacją Rosyjską - mówi wojskowy.

Rosja ma problem z obroną powietrzną
Wojskowy wskazuje, że niektóre rafinerie Ukraina ostrzeliwuje czwarty raz. - Jeśli zakład, który ma strategiczne znaczenie zostanie trafiony dwa lub trzy razy, to prawdopodobnie będziesz musiał podjąć jakieś środki, by zmniejszyć prawdopodobieństwo tych uderzeń, ale tego nie widzimy, a geografia ukraińskich uderzeń nadal się rozszerza - mówi wojskowy.
Jak mówi, Rosja okazała się niezdolna do organizacji obrony powietrznej tego poziomu. Dlatego rafinerie zamykane są każdego dnia.

Ukraina nie zapomina o Krymie
Pułkownik Serhij Hrabski dodaje także, że kluczowym terytorium w wojnie rosyjsko-ukraińskiej jest Krym. - Może wygląda to trochę dziwnie teraz, gdy armia rosyjska posuwa się naprzód, ale zauważmy, Ukraina nie pozostawia Krymu bez uwagi ani na dzień. Niszczy zarówno obiekty wojskowe, jak i obiekty o znaczeniu gospodarczym. Tylko jeden atak na skład ropy naftowej w Teodozji doprowadził do zniszczenia 200 tysięcy ton paliwa. Baza w Teodozji jednym z najpotężniejszych obiektów zaopatrzenia w paliwo na Krymie, została zniszczona w wyniku skoncentrowanych i konsekwentnych uderzeń ukraińskich - mówi.
Dodaje, że Ukraina doprowadziła do tego, że rosyjska flota została zmuszona do opuszczenia Krymu i że rosyjskie lotnictwo ma dość ograniczone możliwości wykorzystania sieci lotnisk Półwyspu Krymskiego do uderzenia na Ukrainę, ogranicza też inne możliwości Rosji w zakresie wykorzystania infrastruktury Półwyspu Krymskiego.
- Jak tylko wojska ukraińskie wejdą na Krym, jak tylko wojska ukraińskie wyzwolą półwysep, to faktycznie możemy mówić o końcu fazy militarnej tego konfliktu. Bo w przypadku wyzwolenia Krymu, tak naprawdę będziemy z naszą bronią uderzeniową kontrolować terytorium Federacji Rosyjskiej aż do Morza Kaspijskiego. To faktycznie niszczy zdolność Rosji do prowadzenia działań wojennych w tym regionie - ocenia wojskowy.
- Ukraina jest teraz na takim etapie, że nie zamierzamy się poddać. Bo rozumiemy, że walczymy nie tylko o siebie, ale jak kiedyś mówiono w czasie polskich powstań, o naszą i waszą wolność - dodaje.
Plany ewakuacyjne w państwach bałtyckich
Państwa bałtyckie wykonują wielką pracę, by przygotować się na możliwe akty agresji Rosji, ocenia wojskowy. Trzy państwa bałtyckie - Litwa, Łotwa i Estonia, przygotowują plany ewakuacji setek tysięcy obywateli z terenów graniczących z Rosją, tak podaje w piątek Reuters. Litwa - 400 tysięcy osób, Estonia jedną dziesiątą ludności. Nie podano danych dotyczących Łotwy, ale jeśli to podobny odsetek obywateli, to liczba osób do potencjalnej ewakuacji wyniesie około miliona.
- Ukraina zrobiła wszystko, co możliwe, aby Polska, kraje bałtyckie i Finlandia otrzymały dodatkowy czas na przygotowanie i rozmieszczenie sił, a ten czas nie może być zmarnowany. Bo nie możemy mieć nadziei, że Rosja gdzieś się zatrzyma. Ona się nie zatrzyma, bez względu na to, co się stanie. Rosja stała się wrogiem dla naszych krajów i tak długo, jak długo istnieje reżim kremlowski, tak długo, jak ten kraj w ogóle istnieje, to zagrożenie będzie stałe - dodaje.
Jak mówi, decyzja o przygotowaniu planów jest bardzo słuszna. - Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że w przypadku jakiejś hipotetycznej, ewentualnej operacji lądowej, istnieje duże prawdopodobieństwo zdobycia przez wroga pewnych miejscowości na terytorium krajów bałtyckich, być może nawet na terytorium Polski - zauważa.
Rosjanie, jak zauważa, dokonują morderstw na ludności cywilnej. - Rozmawiałam z mieszkańcami Buczy, z urzędnikami, z przedstawicielami społeczności. Miało miejsce tylko 29 dni okupacji Buczy. A ukraińska prokuratura zarejestrowała ponad 500 przypadków śmierci cywilów. To liczby, które znajdują się w rejestrze zbrodni i podlegają śledztwom. Ale są jeszcze osoby zaginione. Są ich dziesiątki. Nie wiemy, gdzie one są, w jakich grobach leżą i czy nie są terytorium Federacji Rosyjskiej. Na przykład, rozmawiałem z jedną osobą, która jest lekarzem. Kiedy Rosjanie weszli do jej domu, był u niej syn, który właśnie przyjechał z Kijowa. Zobaczyli, że syn jest studentem kijowskiego uniwersytetu, aresztowali go, a nawet go nie aresztowali, ale porwali i wywieźli na terytorium Federacji Rosyjskiej, oskarżając o szpiegostwo. A ilu takich ludzi było - nie wiemy. Dlatego i to, powiedzmy, bardzo cieszy, że nasi bałtyccy przyjaciele, słuchając naszych rad, tworzą takie plany ewakuacji - mówi.
Według BBC, które dotarło do raportu Departamentu Archiwum Buczy z kwietnia br., od początku pełnoskalowej inwazji rosyjskiej 24 lutego do 31 marca 2022 roku, w hromadzie Bucza zginęły 582 osoby, a w samym mieście 381 osób.
Zapewnienie środków ewakuacyjnych, jak zauważa pułkownik, musi być przygotowane wcześniej. - Bo to nie jest łatwy proces, a Polska jak nikt inny, widziała dobrze, jak w pierwszych dniach wojny przebiegała ewakuacja ludności cywilnej Ukrainy. Dlatego takie plany muszą być opracowane z wyprzedzeniem - wskazuje.
- To on wymyślił "przesmyk suwalski". Teraz mówi, jak wygrać z Rosją
- B. szef MSZ Litwy: Putin działa zgodnie ze starą instrukcją KGB
- Tortury, bicie, halucynacje z głodu. Przetrwał 3,5 roku w niewoli Rosji
- Andrzej Poczobut wtrącony do karceru. Niepokojące informacje z Białorusi
Rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl