USA. Pijany szop pracz podejrzany o kolejne włamania
Słynny szop, który pod wpływem alkoholu zdemolował sklep monopolowy ma odpowiadać za serię włamań w centrum handlowym. Tak przynajmniej uważa funkcjonariuszka służby ochrony zwierząt Samantha Martin, która przejęła pijanego sprawcę po tym, jak dokonał zniszczeń w sklepie.
2025-12-13, 12:33
Kolejne włamania szopa z monopolowego?
"Szop pracz, który zyskał światową sławę po tym, gdy włamał się do sklepu monopolowego w hrabstwie Hanover w stanie Wirginia w USA, porozbijał butelki z whisky i usnął tuż przy muszli klozetowej, jest podejrzany o co najmniej dwa inne włamania w centrum handlowym" - podała stacja BBC.
- Wtargnięcie do sklepu monopolowego był trzecim włamaniem szopa - stwierdziła Samantha Martin z wydziału ochrony zwierząt stanu Wirginia. Wcześniej zwierzę miało się włamać do klubu karate, a także wydziału komunikacji miejskiej. Tam zresztą zostawiło po sobie dowody, w postaci brakujących przekąsek.
"Wróci. Głupi nie jest"
Nie ma jednoznacznych dowodów na winę, jednak zdaniem Martin to właśnie ten szop najprawdopodobniej dokonał serii włamań. Kulminacją eskapady była "wizyta" w monopolowym, gdzie rozbił butelki i wypił ich zawartość. Szopa znaleziono kompletnie pijanego, kiedy leżał obok toalety w sklepie.
Stamtąd Martin zabrała go do schroniska, gdzie wytrzeźwiał. - Nic mu nie było. Po prostu dobrze się zabawił - mówiła. - Wszyscy to przeżyliśmy. Każdy kiedyś wypił parę kieliszków za dużo i padł w łazience - dodała. Pracownica ochrony zwierząt uważa jednak, że sprawca wkrótce może dokonać kolejnego włamania. - Wróci. Głupi nie jest - stwierdziła.
Schronisko, do którego trafił szop, przygotowało okolicznościowe bluzy z humorystycznym przekazem. Na akcji zarobiło ponad 200 tys. dolarów, które mają zostać teraz przeznaczone na rozbudowę obiektu.
- "Zakażone" małpy zastrzelone po ucieczce. Dopiero później prawda wyszła na jaw
- Niebieskie psy w Czarnobylu. Wolontariusze nie wiedzą, co się dzieje
- Kuriozalna sytuacja na S19. Po drodze biegał osiodłany koń
Źródło: PAP/egz