10 dziwnych zwyczajów bożonarodzeniowych. Katalonia może cię zszokować

Jedne mogą wydawać się śmieszne, inne dość straszne, niektóre dowodzą zaraźliwej mocy marketingu. W wielu pobrzmiewa echo starożytnych rytuałów. Niemal każdy region na świecie ma lokalne zwyczaje związane z Bożym Narodzeniem, ale nie wszystkie są tak dziwne, jak te z naszej listy.

2025-12-22, 08:52

10 dziwnych zwyczajów bożonarodzeniowych. Katalonia może cię zszokować
Od lewej: austriacki Krampus, kataloński pieniek bożonarodzeniowy i walijska Mari Lwyd. Foto: AFP/Cover Images/EAST NEWS

Ukraina

Według starej ukraińskiej legendy pewnej bardzo ubogiej rodziny nie było stać na udekorowanie świątecznej choinki. Z pomocą przyszły mieszkające wśród gałęzi pająki, które w noc poprzedzającą Boże Narodzenie pokryły całe drzewko pajęczynami. Rano wpadające przez okna światło słoneczne sprawiło, że te niecodzienne ozdoby zaczęły mienić się srebrem i złotem.

Z tej opowieści wywodzi się ukraiński zwyczaj wieszania na choince obok bombek sztucznych pajączków (ukr. pawuczków) - często wraz ze sztuczną pajęczyną - wykonanych z połyskujących materiałów i nierzadko misternie zdobionych.

Legendą o bożonarodzeniowym pająku tłumaczy się również zwyczaj dekorowania choinki lametą (zwaną też anielskim włosem), czyli przypominającymi pajęcze nici cienkimi pasemkami błyszczącego materiału. Fot, Wikimedia/domena publiczna Legendą o bożonarodzeniowym pająku tłumaczy się również zwyczaj dekorowania choinki lametą (zwaną też anielskim włosem), czyli przypominającymi pajęcze nici cienkimi pasemkami błyszczącego materiału. Fot, Wikimedia/domena publiczna

Włochy

Święty Mikołaj na całym świecie ma wielu konkurentów (niekiedy pomocników), którzy według lokalnych tradycji przynoszą prezenty zamiast niego. We Włoszech to czarownica La Befana. Nie wchodzi ona bezpośrednio w drogę Mikołajowi, bo swoją działalność prowadzi 5 stycznia, w wigilię dnia Trzech Króli. Grzecznym dzieciom daje prezenty, niegrzecznym zaś węgiel (o samej "grzeczności" za chwilę).

Jej postać pochodzi z legendy o czarownicy, którą zmierzający do Betlejem biblijni mędrcy zachęcali, by towarzyszyła im w drodze. Befana, tłumacząc się obowiązkami, nie skorzystała z zaproszenia. Od tamtej pory dręczą ją wyrzuty sumienia i dlatego jest tak aktywna w okresie świątecznym.

La Befana wyobrażona na XIX-wiecznej akwaforcie Bartolomea Pinellego. Fot. Wikimedia/domena publiczna La Befana wyobrażona na XIX-wiecznej akwaforcie Bartolomea Pinellego. Fot. Wikimedia/domena publiczna

Gwatemala

Chyba nigdzie na świecie domowe porządki przed Bożym Narodzeniem nie przybierają tak dramatycznej formy, jak w Gwatemali. Zwykłe czynności urastają tu do rangi walki dobra ze złem.

7 grudnia Gwatemalczycy dokonują obrzędu "palenia diabła" (hiszp. La Quema del Diablo). Ponieważ wierzą, że demon mieszka w brudnych i ciemnych zakamarkach mieszkań, wymiatają kurz i śmieci ze wszystkich kątów i składają to wszystko na stosie przed domem. Na koniec na tej kupce umieszczają kukłę diabła i podpalają całość, co ma symbolizować zniszczenie zła minionego roku.

Walia (Wielka Brytania)

Wiele regionów Europy szczyci się starożytnymi korzeniami kulturowymi, których echa wciąż pobrzmiewają we współczesności, tylko w formie swoistej mieszaniny starszych elementów pogańskich z nowszymi składnikami chrześcijańskimi. Tak jest m.in. w południowej Walii, gdzie przetrwał sięgająca jeszcze epoki celtyckiej ludowy zwyczaj pod nazwą Mari Lwyd.

Tradycja ta polega na zbiorowym kolędowaniu w towarzystwie człowieka przebranego za dość upiornego konia - kostium składa się bowiem z prawdziwej końskiej czaszki na tyczce i prześcieradła narzuconego na ciało kolędnika (przypomina to polskiego turonia).

Człowiek przebrany za Mari Lwyd. Fot. Cover Images/EAST NEWS Człowiek przebrany za Mari Lwyd. Fot. Cover Images/EAST NEWS

Austria

Święty Mikołaj, choć sympatyczny, miewa - przynajmniej wedle kanonicznej tradycji - również surowe oblicze, gdy ma ocenić, czy dzieci były grzeczne (przy czym "grzeczność" jest tu oczywiście rozumiana jako bezwarunkowe posłuszeństwo względem woli rodziców czy w ogóle dorosłych i jako taka jest ideą dziś już przestarzałą i potępianą przez psychologów). Ocena ta jest kluczowa dla dystrybucji prezentów - część dzieci zasługuje na podarki od Świętego, a reszta tylko na rózgę (w tym kontekście kawałek węgla od włoskiej La Befany jawi się jako miła niespodzianka).

Austriackie pocztówki świąteczne prezentujące działalność Krampusa oraz jego przyjacielskie relacje ze Świętym Mikołajem. Fot. Wikimedia/domena publiczna Austriackie pocztówki świąteczne prezentujące działalność Krampusa oraz jego przyjacielskie relacje ze Świętym Mikołajem. Fot. Wikimedia/domena publiczna

Austriacy uznali, że kara w postaci braku prezentów to za mało i powołali do życia potwora imieniem Krampus - o ludzkiej, choć włochatej postaci i głowie demonicznego kozła czy też podobnego rogatego zwierzęcia (ponownie na myśl przychodzi nasz turoń).

W duecie z Mikołajem monstrum to odgrywa rolę "złego policjanta" i wedle legendy porywa niegrzeczne dzieci do wiklinowego kosza. W okresie świątecznym ludzie przebrani za Krampusy biegają ulicami wielu austriackich miast, starając się przywołać ducha tej koszmarnej opowieści.

Jeden z przebierańców podczas parady Krampusów na austriackiej ulicy. Fot. AFP/EAST NEWS Jeden z przebierańców podczas parady Krampusów na austriackiej ulicy. Fot. AFP/EAST NEWS

Szwecja

Kozioł lub koza to zresztą częsty symbol bożonarodzeniowy tam, gdzie dawniej obchodzono starożytne germańskie Jul. To święto związane z przesileniem zimowym, którego nazwa później zlała się w jedno z chrześcijańskim Bożym Narodzeniem (dowodem jest choćby szwedzka kolęda "Jul, jul, strålande jul"). Wedle niemal tysiącletniej tradycji Święty Mikołaj miał jeździć na kozie lub też koza ciągnęła jego wóz (tak jak wcześniej w dwie kozy zaprzęgnięty był rydwan nordyckiego boga Thora).

W związku z tą legendą małe figurki koziołków wiesza się na skandynawskiej choince, zaś ogromne "świąteczne kozły" (szw. Julbocken) budowane są z drewna i słomy (często na metalowym stelażu) w wielu szwedzkich miastach. Największy i najsłynniejszy jest wysoki na 13 metrów kozioł z Gävle (szw. Gävlebocken).

Ze względu na użyte materiały kusił on zawsze piromanów. Od 1966 roku, gdy zaczęto stawiać go w nadmorskiej miejsowości Gävle, został podpalony ponad 30 razy. Nierzadko bukmacherzy przyjmowali zakłady o to, czy w danym roku kozłowi uda się przetrwać.

Islandia

W przeciwieństwie do Austriaków mieszkańcy Islandii przezwyciężyli tradycyjną pedagogikę strachu i zamienili krwawe legendy w bardziej wesołe zwyczaje. Ale nawet tam zachował się jeszcze dawny podział na dzieci grzeczne i niegrzeczne, tylko zamiast Świętego Mikołaja Islandczycy mają trzynastu "bożonarodzeniowych chłopców" (isl. Jólasveinarnir), a zamiast rózgi - zgniłe ziemniaki podrzucane do butów.

Oryginalna legenda jest jednak bardziej przerażająca od najbardziej zgniłego ziemniaka. Jólasveinarnir byli złymi trollami o paskudnym wyglądzie i straszyły, a nawet krzywdziły dzieci (dziś są w zasadzie przedstawiani jako miniaturowe wersje Mikołaja). Mało tego - matką tych małych potworów była wiedźma Grýla, specjalizująca się w gotowaniu wielkiego przysmaku trolli, czyli gulaszu z niegrzecznych dzieci.

Grýla miała ponadto "bożonarodzeniowego kota"(isl. Jólakötturinn). Jego zwyczajem - według niektórych wersji - było pożeranie dzieci, które nie dostały na Święta nowych ubrań.

Katalonia (Hiszpania)

Prawdopodobnie najdziwniejszym zwyczajem świątecznym na świecie jest obchodzona wyłącznie w Katalonii tradycja pod nazwą Tió de Nadal (pol. "bożonarodzeniowy pieniek"). Jest to kawałek kłody z wymalowaną twarzą i nałożoną katalońską czapką (niekiedy dodaje się jeszcze "nóżki" z patyków), który na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem stawia się w domu, a następnie codziennie "karmi" rozmaitymi rzeczami - m.in. owocami, warzywami i jajkami.

Pieniek bożonarodzeniowy nakryty kocykiem. Fot. East News Pieniek bożonarodzeniowy nakryty kocykiem. Fot. East News

Ta troskliwość nie jest bezinteresowna. Wszystko to, co pieniek "zjadł", ma zostać przez niego w dniu Wigilii zamienione w prezent dla dzieci w postaci góry słodyczy. A ponieważ "układ pokarmowy" kłody działa podobnie do ludzkiego, droga do uzyskania łakoci może być tylko jedna.

Podczas wigilijnego wieczoru dochodzi do rytualnego zmuszenia pieńka do wydalenia podarków. Uzbrojone w kije dzieci gromadzą się więc wokół kłody (której "tylny koniec" został wcześniej nakryty przez rodziców kocem), by okładać ją i śpiewać tradycyjną piosenkę z refrenicznym wezwaniem "caga tió", co dosłownie tłumaczy się jako... "sraj, pieńku". O tym, że to skuteczna metoda, malcy przekonują się w chwili, gdy dorośli podnoszą koc, pod którym leży cała masa upragnionych słodyczy.

Niekiedy okładaniu pieńka bożonarodzeniowego towarzyszy także opalanie tylnej części jego "ciała", aby tym szybciej skłonić go do "wypróżnienia". Fot. Wikimedia/domena publiczna Niekiedy okładaniu pieńka bożonarodzeniowego towarzyszy także opalanie tylnej części jego "ciała", aby tym szybciej skłonić go do "wypróżnienia". Fot. Wikimedia/domena publiczna

Wenezuela

W dniu Bożego Narodzenia w wenezuelskiej stolicy Caracas władze zamykają część ulic. Wszystko po to, by umożliwić wiernym dotarcie na poranną mszę (hiszp. Misa de Aguinaldo). Chodzi oczywiście o względy bezpieczeństwa, ale nie takie, jakich się spodziewamy. Po prostu wiele osób dojeżdża do kościołów na rolkach.

Jest to swoiste zwieńczenie świętowania, które trwa przez całą poprzedzającą Boże Narodzenie noc. Ludzie spotykają się w parkach (w Wenezueli trwa wówczas lato), by wspólnie jeździć na rolkach, śpiewać kolędy i jeść różne lokalne przysmaki. Po takiej nocy nie opłaca się wracać do domu przed mszą, dlatego o świcie kościoły roją się od rolkarzy.

Japonia

Tak jak koncern Coca-Cola za pomocą swoich reklam utrwalił na całym świecie popkulturowy wizerunek Świętego Mikołaja w czerwono-białym stroju, tak - choć na znacznie mniejszą skalę - marketing wywodzącej się z Ameryki sieci restauracji KFC wpłynął na sposób przeżywania Bożego Narodzenia w Japonii.

W kraju tym chrześcijan jest tak niewielu, że do pewnego momentu ich Świąt nie dało się zauważyć, a jednocześnie na tyle wielu, że po zaskakująco udanej kampanii reklamowej KFC w latach 70. XX wieku są oni bardzo widoczną grupą społeczną każdego roku 25 grudnia.

Tego dnia nie ma szans, by ktokolwiek mógł po prostu wejść z ulicy i zamówić cokolwiek w jednej z japońskich restauracji KFC. Są one pełne chrześcijan świętujących Boże Narodzenie. Stoliki zarezerwowane są z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, podobnie zresztą jak dostawy do domów. Smażone kurczaki podaje się w specjalnych świątecznych opakowaniach, a figury sławnego pułkownika Sandersa przebrane są w strój Mikołaja (tego od Coca-Coli).

Jedna z restauracji KFC przygotowana na Święta w 2025 roku. Fot. YUICHI YAMAZAKI/AFP/East News Jedna z restauracji KFC udekorowana na Święta w 2025 roku. Fot. YUICHI YAMAZAKI/AFP/East News

Źródło: Polskie Radio/Michał Czyżewski

Polecane

Wróć do strony głównej