Klich: mówili, że wysłałem dowódców do nieba
- Żadne raporty na temat błędów szkoleniowych w 36. specpułku w ciągu ostatnich czterech lat do mnie nie docierały - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" były szef MON, Bogdan Klich.
2011-07-30, 08:25
- Żadne raporty na temat błędów szkoleniowych w 36. specpułku w ciągu ostatnich czterech lat do mnie nie docierały - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" były szef MON, Bogdan Klich.
Jak powiedział były minister, po katastrofie smoleńskiej, kilkakrotnie oddawał się do dyspozycji premiera. Mówi, że o powadze sytuacji w 36. specpułku dowiedział się jednak dopiero w ostatnią środę - po lekturze raportu komisji Millera.
- Część z tych informacji była dla mnie zaskoczeniem – mówi. I dodał, że wyniki kontroli przeprowadzonych przez Dowództwo Sił Powietrznych nie stwierdzały nigdy żadnych poważniejszych błędów, a do niego nie docierały żadne raporty na ten temat.
Mimo wszystko Klich zdaje się nie mieć wątpliwości, że przeszłe niedopatrzenia były incydentalne – zauważa gazeta. Polityk podkreślił, że w reszcie jednostek wojskowych żadne nieprawidłowości nie mają miejsca, bo zdecydowana większość żołnierzy i dowódców przestrzega prawa wojskowego.
Polityk zaznaczył, że ostatnie miesiące były dla niego "szczególnie trudne", bo próbowano wmówić opinii publicznej, że to on "wysłał swoich dowódców do nieba".- Komisja jednoznacznie potwierdziła, że to nie ja wsadziłem na pokład samolotu wszystkich dowódców sił zbrojnych - powiedział Klich.
Były minister nie chciał rozmawiać z dziennikarzem o tym, czy będzie kandydował do Senatu z list PO.
agkm, gazeta.pl, Gazeta Wyborcza
Raport komisji Jerzego Millera: czytaj więcej w relacji na żywo >>>
REKLAMA
Wystąpienie premiera po publikacji raportu: relacja na żywo >>>
REKLAMA