Krystyna Chojnowska-Liskiewicz – pierwsza kobieta, która samotnie opłynęła świat

- Bardzo cieszę, że to się w ogóle dało zrobić – mówiła Krystyna Chojnowska-Liskiewicz. – Nie mam poprzedniczek i trudno mi było powiedzieć, czy to w ogóle będzie możliwe. Ocean to jest żywioł, z którym należy się liczyć, i który nie zawsze pozwala wykonać to, co się zamierzało.

2021-03-20, 05:40

Krystyna Chojnowska-Liskiewicz – pierwsza kobieta, która samotnie opłynęła świat
Kpt. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, pierwsza kobieta na świecie, która samotnie opłynęła Ziemię na jachcie "Mazurek", Hiszpania, Las Palmas, kwiecień 1978 r.Foto: PAP/Jan Morek

Media całego świata przekazały wiadomość o wielkim sukcesie polskiej żeglarki 20 marca 1978 roku.

- To jest jednak jakiś wyczyn z uwagi na to, że przepłynęła samotnie ponad 28 tys. mil, przy ciężkich warunkach w rafie koralowej i przy jeszcze trudniejszych podczas przejścia Przylądka Dobrej Nadziei – mówił mąż żeglarki, konstruktor jachtu "Mazurek", na którym płynęła Polka, inż. Wacław Liskiewicz w audycji "7 dni w kraju i na świecie" z 26 marca 1978 roku.


Posłuchaj

Polka opłynęła świat - fragm. "7 dni w kraju i na świecie". (PR, 26.03.1978) 1:54
+
Dodaj do playlisty

 

Dwa lata na morzach i oceanach

Włodzimierz Szaranowicz, który wówczas był dziennikarzem Redakcji Sportowej Polskiego Radia, połączył się z Krystyną Chojnowską-Liskiewicz, gdy ta była w połowie swego rejsu.

REKLAMA

- Samotna żegluga to jest wielka praca, zwłaszcza na tak długich etapach, jak ja miałam - mówiła Chojnowska-Liskiewicz. - Nie miałam takich sytuacji, w których mi się wydawało, że niebezpieczeństwo jest skrajne. Owszem były momenty trudniejsze i łatwiejsze, ale takiego, w którym mi się wydawało, że grozi mi wielkie niebezpieczeństwo, to ja jeszcze nie miałam.


Posłuchaj

Pierwszy etap podróży mam za sobą - rozmowa Włodzimierza Szaranowicza z Krystyną Chojnowską-Liskiewicz. (PR, 16.01.1977) 7:27
+
Dodaj do playlisty

 

Rejs Polki trwał dwa lata. Po wpłynięciu do portu w Sydney korespondent radia amerykańskiego relacjonował: – Krystyna Chojnowska-Liskiewicz przybyła do Sydney bez fanfar i fotografów, ponieważ instalacja radiowa i silnik, a także generator nie działały. Nie było więc od niej żadnych wiadomości. Żeglarka oświadczyła, że na trasie 24 tys. mil jedynymi jej towarzyszami byli: żółty, pluszowy miś i mała laleczka. Dodała, że czuje się szczęśliwa, że nareszcie może porozmawiać z ludźmi.

Polka płynęła na jachcie "Mazurek". Nie był dużą jednostką. Miał ok. 9,5 m długości oraz 3 m szerokości.

REKLAMA

- Ile sypia Pani na dobę? Jak planuje sobie Pani czas na łódce? – pytał Włodzimierz Szaranowicz w rozmowie, przeprowadzonej podczas trwającej wyprawy. – Na oceanie, z daleka od brzegów, przy mniej więcej ustalonej pogodzie, to śpię nawet dość dużo po sześć godzin w nocy, nawet zdarza się, że w dzień śpię – mówiła Chojnowska-Liskiewicz. – Natomiast przy pogodzie zmiennej lub w pobliżu brzegów lądów czy wysp śpię mniej lub nie śpię w ogóle. Brzegi dla żeglarza są znacznie bardziej niebezpieczne niż otwarty ocean.


Posłuchaj

Krystyna Chojnowska-Liskiewicz dopłynęła do Sydney - korespondencja radia amerykańskiego, fragm. "7 dni w kraju i na świecie". (PR, 26.12.1976) 0:48
+
Dodaj do playlisty

 

Warszawa, Ostróda, Gdańsk

W 2001 roku do radiowego studia zaprosił Krystynę Chojnowską-Liskiewicz Jakub Urlich.  - Czy pamięta pani pierwszy raz, kiedy zobaczyła pani morze? – pytał autor audycji "Sekrety, konkrety". – Tak, pamiętam – odpowiedziała. To było na jakiejś wycieczce w szkole podstawowej, ale wrażenia to na mnie specjalnego nie zrobiło. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia.

Krystyna Chojnowska-Liskiewicz opowiadała o pierwszej żaglówce i swym pierwszym rejsie. Mówiła o Ostródzie, w której zamieszkała wraz z rodzicami po przeprowadzce z Warszawy, po Powstaniu Warszawskim. Wspominała studia na Politechnice Gdańskiej i świadomy wybór konstruktora statków, specjalisty od  wyposażenia pokładowego. Nawiązywała do samotnego rejsu.

REKLAMA

Nie dokonała tego wcześniej żadna kobieta

- Chodziło o to, żeby ten rejs zakończył się sukcesem, żebym ja wróciła do tego punktu, z którego wypłynęłam – powiedziała. – Czas nie miał takiego znaczenia, ważne było, żebym była pierwsza.

Jakub Ulrich pytał swego gościa o broń na pokładzie "Mazurka". – Tak, ja miałam dubeltówkę – powiedziała Chojnowska-Liskiewicz. – Ani razu jej nie użyłam, bo ja się w ogóle boję huku i wystrzałów. Udzielono mi instrukcji, jak się z nią obsługiwać,  dostałam pewną ilość nabojów, ale jej nie używałam.

I dodała: - Największym zagrożeniem jest, jak samotny żeglarz wypadnie za burtę – stwierdziła.

Posłuchaj niezwykłej opowieści niezwykłej kobiety.

REKLAMA


Posłuchaj

Spotkanie z Krystyną Chojnowską-Liskiewicz - rozmowa Jakuba Ulricha z pierwszą kobietą, która opłynęła samotnie świat. Aud. z cyklu "Sekrety, konkrety". (PR, 1.10.2001) 36:22
+
Dodaj do playlisty

 

bs

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej