Zamach w Bostonie. Rodzice Carnajewa nie przyjadą do USA
Na wsi na południu Rosji schronili się rodzice podejrzanych o dokonanie zamachów bombowych w Bostonie braci Carnajewów.
2013-04-28, 21:27
Ojciec rodziny Anzor Carnajew nie wierzy, że uda mu się odwiedzić syna Dżochara, którego aresztowano i oskarżono o współudział w zdetonowaniu 15 kwietnia dwóch bomb na mecie maratonu w Bostonie. Zginęły wtedy trzy osoby, a 264 zostały ranne. Uważany za współsprawcę zamachów brat Dżochara Tamerlan został zabity podczas policyjnego pościgu.
- Niestety nie mogę w żaden sposób pomóc mojemu dziecku. Jestem w kontakcie z Dżocharem i moimi prawnikami. Powiedzieli mi, że dadzą mi znać (co mam robić)" - powiedział Carnajew w rozmowie z agencją Reutera. Zgodził się na spotkanie z dziennikarzem pod warunkiem, że miejsce jego pobytu nie zostanie ujawnione. Jego była żona Zubejdat nie chciała z nimi rozmawiać.
Anzor Carnajew ponownie zadeklarował, że nie wierzy w winę swych synów. Jego zdaniem nie mieli nic wspólnego z islamskim ekstremizmem. - Nie zamierzam wracać do USA. Na razie jestem tutaj. Jestem chory - zaznaczył Carnajew dodając, że cierpi na nadciśnienie i problemy z sercem.
Zamach w Bostonie - czytaj więcej >>>
Przed wyemigrowaniem do Stanów Zjednoczonych rodzina Carnajewów mieszkała m.in. w Kirgistanie i Dagestanie. Rodzice powrócili do Dagestanu dwa lata temu, a Tamerlan spędził tam pierwszą połowę 2012 roku.
REKLAMA
PAP, tj
REKLAMA