Dziennikarz na celowniku

Działalność dziennikarska na arenie konfliktów zbrojnych to zajęcie obarczone najwyższym stopniem ryzyka. Porwanie polskiego fotoreportera Marcina Sudera w Syrii stało się powodem do kolejnej dyskusji na temat bezpieczeństwa przedstawicieli mediów na trenach działań wojennych.

2013-08-07, 19:04

Dziennikarz na celowniku
Dziennikarz wojenny. Foto: Flickr.com/Neticola

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty

Aktywność dziennikarzy w strefach działań zbrojnych jest podyktowana zapotrzebowaniem społeczeństwa na informację z pierwszej ręki, z samego „oka cyklonu” walk. Pytaniem natomiast pozostają osobiste motywacje osób decydujących się na taki wyjazd. Czasem jest to chęć „wyrobienia” nazwiska i szybkiego awansu, a czasem wynik długich przemyśleń oraz zamiłowania do adrenaliny. Nic jednak nie zmienia stopnia ryzyka i niebezpieczeństwa jakie grozi dziennikarzom.

- Dreszczyk emocji sprawia, że jeżdżę do punktów zapalnych na świecie. Nie można tam przewidzieć co się stanie i co będzie dalej. Moja decyzja o karierze korespondenta wojennego była przemyślana, ponieważ lubię wyzwania i sporty ekstremalne. Jednak czasem i ja się boję, ponieważ tylko głupi się nie boi – opowiadał w PR24 o działalności dziennikarskiej w strefach wojennych Aleksander Rawski, fotoreporter wojenny.

Kosowo, Irak, Afganistan, Kongo, Czad, a teraz Syria. To tylko wybrane miejsca, gdzie dziennikarze narażali życie na równi z żołnierzami, by jak najrzetelniej przedstawić sytuację z pierwszej linii frontu. W Iraku zginął choćby korespondent wojenny Waldemar Milewicz. Po takiej tragedii zawsze powraca pytanie o granice bezpieczeństwa dziennikarzy i umów, które mają im to zagwarantować. Co roku na frontach walk ginie kilkudziesięciu przedstawicieli mediów, mimo że z militarnego punktu widzenia są tam zbędni.

- Podziwiam swoich kolegów, jednak unikam przeprowadzania jakiś działań poza kontyngentem. Wysłałbym dziennikarza na linię frontu, o ile sam wyraziłby taką wolę. Decyzja należy do człowieka, który ma jechać. Gdyby jednak nie dziennikarze to świat nie wiedziałby nic, ponieważ wojsko powie tylko to, co chce powiedzieć. Natomiast dziennikarze rzeczywistość walk oddadzą w miarę obiektywnie – podsumował w PR24 Michał Maryniak, redaktor naczelny czasopisma „UWAGA alert”.

PR24/Grzegorz Maj

Polecane

Wróć do strony głównej