Czy świat pamięta o Krymie?

Krym od roku należy do Rosji. Unia Europejska oficjalnie potępia aneksję półwyspu, ale jak przyznaje Natalia Panchenko z Fundacji Otwarty Dialog, Europa pogodziła się z inkorporacją terytorium. – Słowa wsparcia to za mało – uważa. – Putin się dopiero rozkręca – mówi Nadim Usejow, politolog.

2015-03-17, 10:28

Czy świat pamięta o Krymie?
Mieszkańcy Krymu rozwijają flagę Federacji Rosyjskiej z napisem "Rosja-Krym na zawsze razem"/fot.PAP/EPA/ARTUR SHVARTS

Posłuchaj

17.03.2015 Nadim Usejnow: „Krym był półwyspem, ale dzisiaj, po aneksji i przyłączeniu do Rosji, stał się wyspą”.
+
Dodaj do playlisty

Krym jest ważnym strategicznie punktem na militarnej mapie Rosji. Od 230 lat stacjonuje tam rosyjska Flota Czarnomorska. To najczęściej podawana przyczyna przyłączenia terenów do Rosji. Przyłączenie regionu miało też podłoże demograficzne. Ludność na Krymie to w znakomitej większości Rosjanie – to właśnie ta grupa dała Putinowi pretekst do interwencji. Prezydent Rosji zorganizował rok temu referendum, w którym 97 proc. mieszkańców zagłosowało za rosyjskim zwierzchnictwem na Krymie.

Rok po tych wydarzeniach, szefowie państw Wspólnoty nie zmienili zdania i uważają, że Krym powinien wrócić do Ukrainy. - W rocznicę aneksji europejscy politycy przypomnieli sobie o półwyspie, ale nic za tym nie idzie. Obawiam się, że kolejny raz temat wróci dopiero za rok, przy okazji kolejnej rocznicy – powiedziała w Debacie Poranka w Polskim Radiu 24 Natalia Panchenko z Fundacji Otwarty Dialog.

Komentatorka zaznaczyła, że aneksja Krymu odbyła się z pominięciem prawa międzynarodowego i była wyrazem samowolki Putina. – To było bardzo brutalne zajęcie ukraińskiego terytorium i zamach na niepodległość. To powinno być ostrzeżenie dla innych, ale nikt nie podjął stanowczych działań. Nie widzę zaangażowania USA, UE, a nawet władz ukraińskich w tej sprawie.

Ministrowie spraw zagranicznych UE wydali oświadczenie, w którym podtrzymują swoje stanowisko o nieuznawaniu przyłączenia Krymu do Federacji Rosyjskiej. – W praktyce wygląda to tak, że ludzie na Krymie czują się zapomniani i pozostawieni sami sobie, nie widza międzynarodowego wsparcia – stwierdziła ekspertka.

REKLAMA

Nadim Usejnow, politolog pochodzący z Krymu podkreśla, że przywódcy państw Wspólnoty starają się działać racjonalnie. – Umiarkowanie UE w sprawie Krymu bierze się z tego, że Bruksela nie chce drażnić Putina. Pamiętajmy, że nałożone na Rosję sankcje przynoszą skutek i są boleśnie odczuwalne przez moskiewską gospodarkę. Taki rodzaj nacisku to jednocześnie jedyna szansa na odzyskanie Krymu.

Oderwanie Krymu od Ukrainy mocno uderzyło w gospodarkę półwyspu. Rosja na początku podniosła pensje, ale w górę poszybowały ceny żywności i bezrobocie. Sklepy na Krymie mają też poważne kłopoty z zaopatrzeniem, co jest bezpośrednią przyczyną sankcji gospodarczych nałożonych na Rosję.

Polskie Radio 24/dm

 

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej