Ekonomiści: panika może przynieść gospodarce więcej strat niż sam wirus
Były już przypadki, kiedy ludzie wykupywali lekarstwa i jedzenie, gdy krążyły zwykłe, niepotwierdzone plotki o jakimś kryzysie zbrojnym czy epidemii. Panika jest najgorsza, bo wyłącza myślenie, a równocześnie są tacy, którzy chcą to wykorzystać - mówiła prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i SGH.
2020-03-04, 10:41
Posłuchaj
- Wykupywanie masowe niektórych towarów to woda na młyn dla przedsiębiorstw, które je produkują. Jak się okazuje, już zdarzają się spekulacyjne próby handlu tymi produktami w Internecie. Dlatego trzeba zachować spokój, tym bardziej, że leku na koronawirusa nie ma, więc musimy zadbać o to, co jest w naszym zasięgu, a jest to zdrowy i higieniczny tryb życia - podkreślała prof. Elżbieta Mączyńska.
Za groźne uznał zatem zjawisko, kiedy to ludzie wykupujący masowo leki będą ich potem nadużywać.
- Jak w każdym kryzysie, tak i w tym jest pozytywna strona (…). Będzie on miał duży wpływ na myślenie o gospodarce globalnej. Mogą nastąpić spore przesunięcia w tzw. łańcuchu dostaw, czyli decyzje, co przekazujemy do produkcji na zewnątrz, a co zostawiamy w kraju. Mogą trochę sprzyjać myśleniu i optymalizacji pod kątem logistycznym. Niektóre przedsiębiorstwa mogą zyskać, bo produkcja na trwałe może się przesunąć na ich rzecz – wyjaśniała prof. Elżbieta Mączyńska.
Dodała, że jednak nie jest możliwe istotne ograniczenie podziału pracy i przekazywania produkcji tam, gdzie jest ona wykonywana taniej i lepiej. Tego nie da się zatrzymać. Ale rachunek ekonomiczny może uwzględniać także koszty zewnętrzne, a nie tylko prosty zysk.
REKLAMA
- Panika sama w sobie jest wirusem i czasem potrafi wyrządzić większe spustoszenia niż źródło wirusa (…). Wato więc ją kontrolować i zamieniać na racjonalne podejście (…) – mówił Mariusz Adamiak z Banku PKO BP.
W opinii gościa Rządów Pieniądza trzeba jednak będzie poświęcić część aktywności gospodarczej, choćby na krótki czas, po to, żeby nie doprowadzić do takiej sytuacji, jaka wystąpiła w Chinach. Tam podjęto w pewnym momencie drastyczne środki zamykając firmy, ograniczając aktywność pracowników.
- Trzeba zauważyć, że rządy, instytucje finansowe podjęły pewne kroki, które powinny podtrzymać koniunkturę gospodarczą. Amerykański Bank Centralny obniżył wczoraj stopy procentowe aż o 50 pkt. bazowych, i jest to naprawdę spektakularny ruch (…). Pewnie od strony monetarnej dorzuci coś Europejski Bank Centralny. Mówi się, że w niektórych krajach będzie się łagodniej patrzyło na politykę fiskalną, np. we Włoszech, mówią o tym też Niemcy - wyjaśniał Mariusz Adamiak.
Zdaniem eksperta jest szansa, że po tym uderzeniu na początku roku, kolejne kwartały powinny być lepsze dla gospodarki. Część strat uda się odrobić, a w kolejnych kwartałach stabilizować rynek.
REKLAMA
- Nie wiemy oczywiście, jak się to wszystko rozwinie (…). Ale co najmniej przez kilka tygodni (…) prawdopodobnie trzeba będzie ponieść koszty, żeby kolejnych kosztów dla gospodarki już nie było – stwierdził Mariusz Adamiak.
PolskieRadio24.pl, Anna Grabowska, md
REKLAMA