Eksperci: reżim sanitarny nagle nie zniknie, musimy opracować trwałą strategię życia i działalności gospodarczej w warunkach epidemicznych
System szczepień może nie być aż tak skuteczny, jak tego oczekujemy. Musimy być gotowi na funkcjonowanie w reżimie sanitarnym znacznie dłużej. To wymaga strukturalnych zmian w gospodarce. Zamykanie firm w nieskończoność oznacza ich upadłości i ludzkie dramaty – mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Waldemar Kozioł z Wydziału Zarządzania UW oraz Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP).
2021-04-09, 11:30
- Sytuacja jest złożona. Z jednej strony rozumiemy problemy szpitali w Polsce, że są przepełnione. To też powoduje rządową niepewność co robić dalej. Niemniej od początku pandemii przedsiębiorcy nie usłyszeli jednoznacznej diagnozy, gdzie są ogniska zapalne, czy to faktycznie te nieszczęsne zakłady gastronomiczne, które są już zamknięte właściwie od roku. 50 proc. z nich już upadło. Może nie mają one wielkiego udziału w PKB, ale są to tragedie ludzkie. Jednak nawet ich trzyprocentowego udziału w PKB nie można lekceważyć – analizował Marek Kowalski.
Jego zdaniem od samego początku pandemii należało pracować nad własnym modelem bezpieczeństwa gospodarczego. Już, gdy po raz pierwszy były zamykane szkoły, co wtedy było uzasadnione, trzeba było przygotować program, który roboczo FPP nazwała "bezpieczna szkoła". Chodzi o stworzenie systemów bezpieczeństwa sanitarnego, standardów higienicznych, które pozwalałyby dzieciom chodzić do szkoły w kolejnych miesiącach.
- Część tych rozwiązań mogłaby zostać na dłużej. Mogłoby to w przyszłości ograniczyć nawet zachorowania na zwykłą grypę. Jeśli chodzi o gastronomię to od dłuższego czasu wskazujemy na program benefitów pracowniczych, który istnieje i tylko trzeba go pobudzić – mówił Marek Kowalski.
Wyjaśniał, że chodzi o system, w którym pracodawca dawałby pracownikom środki finansowe, bony na kupno posiłków w restauracjach, oczywiście na wynos. Pomogłoby to nie tylko gastronomii, ale i wielu innym branżom gospodarki, która z nią współpracuje. Są to dostawcy, a więc rolnicy, usługodawcy, producenci żywności.
REKLAMA
- Przy odpowiednim reżimie, jasnych zapisach część lokali gastronomicznych mogłaby funkcjonować. Czym się różni dziś zakład gastronomiczny od sklepów spożywczych w galerii handlowej, gdzie ludzie ocierają się o siebie i zgęszczenie jest bardzo duże? – pytał na antenie Marek Kowalski.
W opinii dr. Waldemara Kozła branża gastronomiczna ma znacznie większy udział w rynku pracy niż w tworzeniu polskiego PKB i jest to bardzo ważne.
- Bardzo często zapominamy też o łańcuchach dostaw. A rolnictwo, przemysł spożywczy przy zamknięciu gastronomii będą ponosiły coraz większe straty. Poprzez programy rządowe utrzymujemy przy życiu konkretne firmy, ale nie pomagamy do końca łańcuchowi dostaw, co byłoby bardzo kosztowne dla państwa. Dlatego być może rzeczywiście należałoby pójść w innym kierunku, np. bonów żywnościowych czy innych zakupów publicznych usług od dotkniętych obostrzeniami dostawców – dowodził dr Kozioł.
REKLAMA
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
Posłuchaj
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA