Eksperci: spadek konsumpcji jest już znaczny, tracimy też sporą część oszczędności
Spadek poziomu naszej konsumpcji jest poważny. Widać już, że rezygnujemy z dóbr, które nie są podstawowe w codziennym życiu jak np. książki, odkładamy w czasie zakupy sprzętów domowych, rezygnujemy z usług choć tych związanych z wyjazdami jesteśmy nadal bardzo spragnieni po latach pandemii - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Waldemar Kozioł z Wydziału Zarządzania UW oraz Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
2023-03-22, 10:00
Ekonomiści analizowali dane GUS dotyczące sprzedaży detalicznej. Wynika z nich, że spadła ona o 5 proc. rok do roku, a wobec stycznia o 3,6 proc. W tym drugim wypadku analitycy zauważają, że jest to też spowodowane mniejszą liczbą dni w lutym co zawsze wpływa tak na produkcję jak i na konsumpcję.
- Mówimy o cenach stałych, a więc oczyszczonych o odczyt inflacyjny i tu spadek( rok do roku) o 5 proc. jest poważny. Takiego spadku nikt nie oczekiwał. Wynika on przede wszystkim ze zmiany preferencji konsumenckich. Największym był w tych grupach, z których rezygnuje się najłatwiej. I objęto to zakupy książek, czasopism, ale też dóbr trwałych jak sprzęt AGD i RTV. Bardzo zaskoczył spadek sprzedaży żywności, chociaż trzeba zauważyć, że w ostatnim tygodniu lutego mieliśmy już zbiórki, składki na rzecz uchodźców z Ukrainy, dlatego rok temu sprzedaż była wysoka. Trzeba więc poczekać na maj, czerwiec, gdy zobaczymy jak to wyglądało – mówił Waldemar Kozioł.
Jak zaznaczył, mimo wzrostu wynagrodzeń, co także podał ostatnio GUS, rosną one jedynie nominalnie, a nie realnie i to jest powód spadku popytu.
- Ze ścianą popytową spotkaliśmy się także dlatego, że spada wartość kredytów konsumpcyjnych. Gospodarstwa domowe próbują racjonalizować swoje wydatki. To dobrze w długim terminie z uwagi na inflację, ale w krótkim okresie uderza w popyt – stwierdził Waldemar Kozioł.
REKLAMA
Nie do końca zgodził się z opiniami części ekonomistów, że Polacy nie chcą finansować zakupów z oszczędności. W jego opinii dotyczy to tych, którzy nie muszą tego robić. Jest jednak grupa osób, które przede wszystkim wybierają na codzienne zakupy środki gromadzone na kontach bieżących, które wcześniej tam pozostawiali, a do tego coraz częściej korzystają z pożyczek poza sektorem bankowym. Wyjaśnił, że to tzw. "konsumpcja autonomiczna", czyli realizowana przy braku wystarczających dochodów.
Zdaniem Piotra Soroczyńskiego Polacy rezygnują przede wszystkim z usług choć, jak zauważył, niekonieczne dotyczy to usług związanych z turystyką, także zagraniczną. Wyjazdów jesteśmy bowiem bardzo spragnieni, po okresie pandemii.
- Oszczędzamy też na paliwie. W ujęciu realnym zużyliśmy go o 25 proc. mniej niż przed rokiem. To oznacza, że zmieniamy model życia i to, jak funkcjonujemy. To jest dopasowanie pod typowy model oszczędzania gospodarstw domowych (…). Zobaczymy też za jakiś czas co się działo z prądem, gazem, opałem. Tu prawdopodobnie też przykręcaliśmy kurki i to nie dlatego, że rozumieliśmy, że trzeba zużywać mniej, ale dlatego, że nośniki energii drogo kosztowały – podkreślał gość audycji.
Dodał, że już od kilku kwartałów nasze wynagrodzenia, nie doganiają inflacji a więc nie jesteśmy w stanie realne podtrzymać wzrostów spożycia.
REKLAMA
- Tracimy też nasze oszczędności i tu widać podatek inflacyjny. W cyklu podnoszenia cen już oszczędzający stracił ok. 25 proc., a jak się od domknie to będzie 30 proc. To jest masakra, bo było to odkładane przez 10 lat - ocenił Piotr Soroczyński.
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
Posłuchaj
REKLAMA
PR24/Ann Grabowska/sw
REKLAMA