Eksperci: dawanie pieniędzy na zakup mieszkań od państwa, nie rozwiążą problemu ich braku, ani rosnących cen
Zawsze łatwiej jest dać pieniądze na spłatę kredytu mieszkaniowego czy zagwarantowanie wkład własnego niż podjąć długofalowe działania np. polegające na uwolnieniu gruntów i wspieranie samorządów w budowie lokali komunalnych, remontach pustostanów - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": Agnieszka Durlik z Krajowej Izby Gospodarczej i Mariusz Adamiak, dyrektor biura strategii Rynkowych PKO BP.
2024-01-04, 10:00
Goście audycji rozmawiali o pomysłach na zmiany w programie Bezpieczny Kredyt 2 procent, który popularnie określano mianem "kredytu na 2 procent".
Wiadomo już, że środki na ten cel się wyczerpały ze względu na ogromne zainteresowanie. Szacuje się, że złożono ok. 115 tys. wniosków, a pozytywnie zostanie rozpatrzone ok. 65 tys.
Dopłaty z budżetu państwa to ponad 1 mld zł, co nawet przekracza kwoty zaplanowane przez poprzedni rząd na lata 2023-2024. Obecnie Ministerstwo Rozwoju i Technologii pracuje nad nowym wsparciem kredytobiorców, chcących kupić swoje pierwsze mieszkanie i ma być on komplikacją różnych pomysłów partii stanowiących obecną koalicję rządzące z kampanii wyborczej.
Nowe kryteria?
W nowym projekcie mają znaleźć się kryteria dochodowe, być może limity cenowe i metrażowe mieszkań, kryterium wieku, większe preferencje w dopłatach dla rodzin wielodzietnych, ale również środki dla samorządów na remonty pustostanów i lokali komunalnych czy dopłaty do najmu. Co do zasady chodzi o prorodzinny charakter nowego programu i usunięcie głównej pułapki czyli dalszego wzrostu cen mieszkań na rynku.
REKLAMA
Trzeba więcej budować i uwolnić grunty na rzecz mieszkaniówki
W ocenie gości audycji kluczem do poprawy rozwiązania powinno być postawienie przede wszystkim na zwiększenie podaży czy to poprzez uwolnienie gruntów i opracowywania planów zagospodarowania przestrzennego czy wspierania gmin w budowie i odnośnie zasobów mieszkaniowych.
Dopłaty do kredytów mieszkaniowych uznali za działania doraźne, szybko dostępne, ale nie rozwiązujące problemu a raczej będące kolejną "łatą" w systemie zapewnienia obywatelom dachu nad głową. Tu zresztą wskazali na potrzebę ustalenia czy państwo, powinno zapewniać po prostu ten dach i nie zawsze konieczna jest posiadanie na własność samego mieszkania.
- To, że po wyczerpaniu puli nastąpi zamknięcie naboru do kredytu na 2 procent, było chyba oczywiste od początku. Mówiono zresztą, że wsparcie może otrzymać od 50 do 60 tys. osób. Liczba wniosków była niemal dwukrotnie większa niż możliwości sfinansowania tego programu. Sprawa jest skomplikowana, bo widzimy że ten program dał efekt w postaci znacznego wzrost cen nieruchomości – mówiła Agnieszka Durlik.
Zaznaczyła, że jakieś rozwiązanie wspierające rodziny, szczególnie mających lub chcących mieć, więcej dzieci jest bardzo potrzebne. Pojawia się jednak pytanie, czy pójdziemy w stronę projektów, które mona zrealizować szybciej, ale są wysokokosztowe i nakierowane na dofinansowanie do kredytów czy też gwarancję od państwa na wkład własny przy ubieganiu się o kredyt mieszkaniowy.
REKLAMA
- Możemy też zastosować rozwiązanie długoterminowe, czyli inwestycje w ogólnopolską substancję mieszkaniową. Na przykład czy takie mieszkanie zbudowane za państwowe pieniądze wróci do ogólnopolskiej puli np. mieszkań komunalnych, gdyś ktoś je odda z powodu poprawy swojej sytuacji finansowej, że nie będą one wynajmowane czy wręcz dziedziczone, niezależnie od tego czy np. wnuk takiego beneficjenta ma możliwości na zakup mieszkania czy jej nie ma – argumentowała Agnieszka Durlik.
W jej opinii trzeba ustalić czy jako państwo "chcemy świadczyć usługę czy dawać pieniądze żeby ktoś tę usługę kupił na rynku". Pierwszy przypadek opisała jako jednostkowo tańszy i dający tym samym szansę na wsparcie większej liczby osób.
Wynajem coraz bardziej popularny?
Mariusz Adamiak zauważył, że pewnie coraz większa liczba osób będzie akceptowała mieszkanie w lokalach na wynajem, choć dotychczas zwykle kto miał możliwość to stawiał na własność. Stopniowo powinno się to jednak zmieniać.
- Dotychczasowe programy w gruncie rzeczy sprowadzały się do tego: ile budżet ma dopłacić?. A patrząc na kredyt na 2 procent, można łatwo wyliczyć, że ten kredyt w stosunku do rynkowego jest tańszy o ok. 4 proc. Na każde 1000 tys. wziętego kredytu, w kieszeni pozostaje 4 tys. zł. Jeżeli ktoś wziął 500 tys. zł, to zaoszczędzi rocznie 20 tys. zł. Do tego dochodzi stała stopa oprocentowania, która daje pewność, że nie wzrośnie, sama zdolność kredytowa jest większa: bo choć raty są wyższe to mniejsza jest ich zmienność – wyliczał Mariusz Adamiak.
REKLAMA
Dodał, że pewnie zawsze taki kierunek wsparcia będzie występował bo "żyjemy w kraju, w którym czysta efektywność nie jest jedynym kryterium, jest nim często "wyrównywanie nierówności, wsparcie społeczne".
Według Mariusza Adamiaka zbyt rzadko przy dyskusji o programach mieszkaniowych bierze się pod uwagę możliwości budowy nowych mieszkań, takie realne koszty, wynikające chociażby z braku pracowników, uzbrojonego terenu pod budowę. Przypomniał, że na budowach wiele prac wykonujący imigranci. Osobną kwestią trudną społecznie jest podaż gruntów, które są np., zajęte pod ogródki działkowe w centrum miasta i mogłyby by zajęte pod budowę bloków, ale "wiadomo, że nikt tego nie zmieni".
Agnieszka Durlik z kolei wskazała na możliwość budowy mieszkań na obrzeżach miast, ale to z kolei wymaga lepszej infrastruktury drogowej i kolejowe, a wszystko to powinno być zrealizowane jednocześnie, żeby ci, którzy nawet w takich oddalonych od centrów miast lokalach zamieszkali, nie chcieli z nich szybko zrezygnować widząc, że nie da się codziennie zbyt długo dojeżdżać do pracy czy szkoły.
Posłuchaj
REKLAMA
Audycję prowadziła Anna Grabowska/PR24
REKLAMA