Nagrania z katastrofy samolotu Air India. "Nie ma wysuniętych klap"
- Przed samą katastrofą samolot wyraźnie leci stosunkowo wolno, ma wysunięte podwozie, ale nie ma wysuniętych klap, czyli ma bardzo małą siłę nośną, a mam wrażenie jakby mu też brakowało mocy - analizował w Polskim Radiu 24 ekspert ds. lotnictwa Tomasz Białoszewski.
2025-06-12, 17:00
Po katastrofie samolotu w Indiach policja potwierdziła, że przeżyły dwie osoby. Na pokładzie maszyny znajdowały się 242 osoby. Maszyna spadła na gęsto zaludniony obszar niedaleko lotniska Ahmadabad. Jak informowały służby, z budynku, w który uderzył samolot, również wydobywano ciała. Samolot Boeing 787-8 Dreamliner linii Air India leciał z Ahmadabadu na londyńskie lotnisko Gatwick.
- Gościem Ewy Wasążnik w Polskim Radiu 24 (czwartek, 12.06, godz. 14.08) był Tomasz Białoszewski.
Katastrofa samolotu Air India. Mała prędkość przy starcie
Publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski mówi, że nagrania filmowe przed samą katastrofą lotniczą w Indiach wskazują, że boeing przy starcie miał kłopoty z mocą. W Polskim Radiu 24 ekspert ocenił, że widać, że maszyna przy starcie poruszała się stosunkowo powoli.
- Przed samą katastrofą samolot wyraźnie leci stosunkowo wolno, ma wysunięte podwozie, ale nie ma wysuniętych klap, czyli ma bardzo małą siłę nośną, a mam wrażenie jakby mu też brakowało mocy - powiedział ekspert, bazując na dostępnych nagraniach z katastrofy. Wskazał, że bardzo rzadko się zdarza, żeby z powodu problemów technicznych spadła moc w obu silnikach.
REKLAMA
Ciężki samolot, krótki pas startowy
Ekspert lotniczy zwrócił uwagę na jeszcze jeden szczegół. W doniesieniach agencyjnych jest podane, że samolot startował z drogi R4. - Nie wiem, czy to był właściwy pas do wykonania tej operacji lotniczej, bo ten samolot był stosunkowo ciężki, miał 195 ton masy startowej, w tym 50 ton paliwa. To zresztą tłumaczy tę wielką eksplozję po katastrofie - powiedział.
Posłuchaj
Wyjaśnił, że pas ma tylko 1900 m długości, a z szybkiego szacunku wynika, że samolot miał 20 ton za dużo ładunku do tej długości rozbiegu. Zastrzegł, że nie jest to profesjonalnie przeprowadzone precyzyjne wyliczenie.
REKLAMA
Pilot nadał sygnał "mayday"
Tomasz Białoszewski zaznaczył, że katastrofy lotnicze to zwykle suma błędów i teraz wszyscy będą szukali odpowiedzi na pytanie, jakich błędów. - Pilot nadał sygnał "mayday", ale to jest sygnał, który tak naprawdę niesie w swoim przeznaczeniu informację dla wieży kontroli obszaru lotniczego, w którym się znajduje - wyjaśnił. Jak doprecyzował komunikat ten oznacza "mam kłopoty, będę oczywiście próbował się ratować, ale bądźcie przygotowani na wszystko".
Ekspert ocenił, że na razie katastrofa nie wpłynie na wykorzystanie Dreamlinerów przez linie lotnicze i nie będą one wycofywane z użycia. Ewentualne decyzje zapadną po wyjaśnieniu przyczyn katastrofy.
Źródło: Polskie Radio 24/fc
REKLAMA