Lech Zborowski o strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r.

2019-08-18, 08:11

Lech Zborowski o strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r.
Sierpień 1980 roku. Foto: solidarnosc.gda.pl

- Fakt że ludzie potrafili stanąć tysiącami w obronie jednej kobiety było wydarzeniem, w którym nazwa "Solidarność" ma największą wyrazistość – mówił o rozpoczęciu strajku w Stoczni Gdańskiej Lech Zborowski, były działacz Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i opozycjonista.

Posłuchaj

18.08.19 Historyczne wydarzenie tygodnia
+
Dodaj do playlisty

Żądanie przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy stało się pierwszym postulatem strajku, który rozpoczął się 14 sierpnia w Stoczni Gdańskiej. 16 sierpnia w imię solidarności ze stoczniowcami stanęły wszystkie zakłady w Trójmieście. Dzień później protestujący stoczniowcy wysunęli wobec władz 21 postulatów. Pierwszy z nich dotyczył prawa do zakładania wolnych związków zawodowych.

- Chodziło o to, by pomóc Annie Walentynowicz, okoliczności były jednak takie, że wcześniej przez cały kraj przeszła fala strajków. Wiedzieliśmy, że będziemy próbowali przemycić kilka innych postulatów, w tym ideę wolnych związków. Jednak nikt nie spodziewał się, że będziemy o tym rozmawiać z komunistami już w tamtym momencie - przypominał były opozycjonista, który komentował także rolę Lecha Wałęsy w wydarzeniach sierpniowych. - Strajk rozpoczął się 14 sierpnia, został wybrany komitet strajkowy gotowy od rana do rozmów. Nagle pojawia się Lech Wałęsa, który nie miał wtedy ze stocznią nic wspólnego, a który przypisuje sobie obecnie rolę rozpoczęcia strajku - podkreślał.

Powiązany Artykuł

0791c7a7-7951-4ac6-a42c-6cf4cc05bed6.file kopia 660.jpg
Serwis specjalny Polskiego Radia poświęcony wydarzeniom 1980 r.

Lech Zborowski mówił również o działalności podziemia solidarnościowego po wprowadzeniu stanu wojennego. - Najgorszymi oznakami rozbicia naszego środowiska były sytuacje, kiedy z więzień wychodzili ludzie, o bardzo znanych nazwiskach, którzy przyłączając się do podziemia mogli zatrzymać marazm. Jednak Bogdan Borusewicz odpychał wszystkich, których mógł. Czynił to w sposób bardzo brzydki, puszczając w obieg informacje, że ci ludzie są niepewni. Mówimy o takich osobach jak małżeństwo Gwiazdów, Ewa Kubasiewicz. Jeżeli czyjeś nazwisko było zbyt mocne, aby położyć na nim stempel współpracownika bezpieki, odcinał taką osobę od informacji. To był ważny element mojej decyzji o emigracji - wspominał gość audycji.

Rozmawiał Tadeusz Płużański.

Zapraszamy do wysłuchania całości audycji.

PR24/ka

____________________ 

Data emisji: 18.08.2019

Godzina emisji: 07:09

Polecane

Wróć do strony głównej