Trwa protest przewoźników i rolników na granicy z Ukrainą. Rosną kolejki TIR-ów

2023-11-29, 11:33

Trwa protest przewoźników i rolników na granicy z Ukrainą. Rosną kolejki TIR-ów
Podkarpackie/ Trwa protest przewoźników i rolników na granicy z Ukrainą. Foto: PAP/Abaca

Kolejki samochodów ciężarowych stojących na parkingach i wzdłuż dróg dojazdowych do granicy, rolnicy z "Oszukanej wsi" ogrzewający się przy koksownikach - tak wygląda protest transportowców i rolników w pobliżu granicy w Medyce. Protestujemy w słusznej sprawie, bo zostaliśmy poszkodowani - powiedział organizator protestu rolników Roman Kondrów z organizacji "Oszukana wieś".

Rolnicy z „Oszukanej wsi” rozpoczęli w poniedziałek całodobową blokadę przejścia granicznego w Medyce na Podkarpaciu. Przepuszczają auta osobowe, autokary oraz TIR-y, ale tylko z pomocą humanitarną, sprzętem wojskowym, ADR i szybko psującą się żywnością. Przyłączyli się do trwającego od 6 listopada protestu przewoźników na polsko-ukraińskiej granicy, którzy blokują przejścia graniczne w Korczowej oraz Dorohusku i Hrebennem w woj. lubelskim.

Domagają się spełnienia trzech postulatów: dopłat do kukurydzy, przywrócenia kredytów płynnościowych i utrzymania przez samorządy podatku rolnego na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie na tegorocznym poziomie.

Dwie strony konfliktu


- Ukraińcy są bardzo oburzeni, ale my też jesteśmy oburzeni. To przez nich się tak stało. To nie jest tak, że my sobie wychodzimy i krzyczymy, bo mamy takie widzimisię. Żyjemy w państwie demokratycznym, mamy prawo do protestu i protestujemy w słusznej sprawie bo zostaliśmy poszkodowani - powiedział Roman Kondrów.


Rolnicy swoje „miasteczko” ustawili niespełna kilometr od przejścia z Ukrainą w Medyce. Można się tam zagrzać przy palącym się koksowniku. W pobliżu, przy drodze, stoją ciężarówki.

- Zamówiłem biurowy, ocieplony kontener, aby protestować w lepszych warunkach. Nie poddamy się i liczę, że dojdziemy do porozumienia - mówił w rozmowie z Kondrów.

Dodał, że skrzywdzeni są także transportowcy. - 95 proc. naszej floty przejęli Ukraińcy, bo mają tanie usługi. Za jedną czwartą. Nasz pracownik kosztuje 12 tys., ich kosztuje 2 tys. Takie są realia. Nie możemy sobie na to pozwolić, że w każdej dziedzinie mają nas wykończyć. Nie tędy droga. A nasi koledzy gdzie mają pójść do pracy? - pytał Kondrów.

Konkurencja z Ukrainą


I wyjaśniał, że to przez Ukrainę zostało wykończone polskie rolnictwo, teraz jest wykańczany polski transport. Zaznaczył, że protest będzie trwał do skutku.

Dopytywany o atmosferę między oczekującymi w kolejce a protestującymi powiedział, że było kilka incydentów, Ukraińcy wszczynali awantury, wykrzykiwali obraźliwe słowa, co bardzo źle wpływa na protestujących, ale policja zaprowadziła spokój.



- My się z nimi nie kontaktujemy, nie prowokujemy ich- podkreślał. - To jest oburzające, że my im pomagaliśmy tyle razy, a oni teraz traktują nas jako drugą kategorię ludzi - dodał.

Protestujący zapewniają, że transporty z pomocą humanitarną, militarną, ADR, czy nietrwałą żywnością są przepuszczane.

- Blokujemy wyłącznie transporty komercyjne. Ukraińscy kierowcy mówią, w jakich warunkach stoją, jak źle im się tutaj stoi, że to długo trwa, a ja proszę, żebyśmy się wszyscy zastanowili, w jakich warunkach polscy kierowcy stoją po tamtej stronie, ile te kolejki trwają i jakie warunki mają tam zapewnione - zwracał uwagę Paweł Sanocki reprezentujący przewoźników.

Kolejki


Zmierzające do Ukrainy ciężarówki ustawiają się w gigantycznych kolejkach. Czekających widać na parkingach przy MOP-ach, wzdłuż dróg biegnących do przejścia granicznego. Wśród nich zdecydowanie przeważają pojazdy z ukraińskimi rejestracjami, ale widać także polskie tablice i pojedyncze z innych krajów, m.in. z Holandii, Niemiec.


Na jednym z takich parkingów przy MOP wzdłuż autostrady A4 prowadzącej do Przemyśla rozmawiała z kilkoma czekającymi. Wśród nich jest ok. 30-letni Andriej. On nie czeka długo, bo dopiero poprzedniego dnia przyjechał. Jedzie z portu w Gdańsku do Kijowa i wiezie panierowane suchary. Z kolei po kilka dni czekają już około 60-letni Iwan, który w chłodni wiezie ryby z Litwy, i około 40-letni Roman wiozący z Rygi alkohol. Ale jak powiedzieli, wśród ich kolegów są tacy, którzy czekają po 12-14 dni.

- Przyjechałem tu 17 listopada - powiedział jeden ze stojących w grupie czekających ukraińskich kierowców na MOP Cieszacin niedaleko Jarosławia. I, wskazując na towarzyszy, powiedział "oni też czekają po dwa tygodnie". To młodzi, około 30-, 35-letni mężczyźni. Jeden jedzie z Łotwy, drugi z portu w Gdańsku, trzeci z Radomska. Zmierzają na przejście w Korczowej.

Wsparcie wolontariuszy

Dopytywani o warunki powiedzieli, że wolontariusze rozwożą posiłki, a w pobliżu mają sklep spożywczy. Uznali też, że mają lepiej, niż ci, którzy czekają przy drogach, bowiem parkując przy MOP-ie , mają możliwość umycia się pod prysznicem.

- Zaczyna nam brakować paliwa - skarżył się jeden z nich. I wyjaśnił, że paliwo zużywa się np. do ogrzewania ciężarówek, w których kierowcy nocują.

Posiłki kierowcom, którzy utknęli na granicy między Polską a Ukrainą z powodu trwającego protestu, dostarcza m.in. Fundacja Humanitarna Folkowisko. Pomoc obejmuje dostawy wody, ciepłej zupy, jedzenia, koców.

We wtorek wieczorem z protestującymi spotkała się minister rolnictwa i rozwoju wsi Anna Gembicka, która zaproponowała rozwiązania.

- Jeśli te trzy postulaty zostaną zrealizowane odstąpimy od protestu - zapewnił Kondrów. Zastrzegł, że nie chodzi o obietnice, ale o wdrożenie rozwiązań w życie. - Czekamy na efekty - zaznaczył.

Czytaj także:

PolskieRadio24.pl/ IAR/ PAP/ mib

Polecane

Wróć do strony głównej