Sadownicy protestowali w centrum Warszawy. Wysypali jabłka przed KPRM
Ponad 500 sadowników protestowało w Warszawie przeciwko polityce rządu. Rolnicy uważają, że polskie władze nie robią wystarczająco dużo, by plantatorzy mogli funkcjonować. Chcą też większego wsparcia rządu po wprowadzeniu przez Rosję embarga na polskie jabłka.
2014-11-04, 15:16
Posłuchaj
Jan Madej, prezes Związku Sadowników w Gminie Warka podkreślał, że polskie władze przez lata zaniedbywały polskich sadowników. Jak mówił, przez ostatnie 20 lat nie zostało zrobione nic, by zdobyć nowe rynki zbytu. - Wiadomo, że rynek wschodni jest chimeryczny, zawsze był - dodał Jan Madej. Jego zdaniem, już po wejściu Polski do UE popełniono poważne błędy w tej sprawie.
Owoce zalegają w chłodniach
Prezes Sadowników Rzeczpospolitej Mirosław Maliszewski wskazywał, że trzeba zagospodarować owoce, trzymane w chłodniach, których nie można sprzedać. - Żaden rynek na świecie nie jest w stanie wchłonąć tyle jabłek, co Rosja. W zeszłym roku było to około miliona ton - mówił Mirosław Maliszewski. Dodawał, że owoce trzeba zagospodarować w sposób niestandardowy, aby nie zaniżały cen i nie doprowadziły gospodarstw do bankructwa. Zdaniem prezesa Sadowników Rzeczpospolitej, można je zutylizować poprzez produkcję biogazu i na ten cel powinny zostać wyasygnowane środki z budżetu krajowego i UE.
TVN24/x-news
REKLAMA
Klęska polityczna
Sadownicy podkreślali, że dotychczasowa polityka polskich władz i Unii Europejskiej poniosła klęskę, a jeśli plantatorzy zostaną z niesprzedanymi owocami, grozi im czarny scenariusz - mówił Kazimierz Tworek z Błędowa. Zwracał uwagę, że koszty utrzymania sadów i produkcji są bardzo wysokie. Sadownicy ratują się oszczędnościami, ale one kiedyś się wyczerpią - dodał.
Rosyjskie embargo na polskie jabłka obowiązuje od 1 sierpnia. Sankcje mają związek z kryzysem ukraińskim i wcześniejszymi restrykcjami nałożonymi przez Unię Europejską na Rosję.
IAR, abo
REKLAMA