Polska zaskarżyła dyrektywę o jakości powietrza. Szydło: nie zgadzamy się z wprowadzonymi normami

Polska zaskarżyła do unijnego Trybunału Sprawiedliwości przepisy dotyczące nowych limitów emisji szkodliwych substancji, które zanieczyszczają powietrze. Jeśli chodzi o naszą politykę klimatyczną, nasze stanowisko jest jasne: my nie zgadzamy się tymi normami, które zostały wprowadzone - powiedziała w środę premier Beata Szydło.

2017-04-05, 15:16

Polska zaskarżyła dyrektywę o jakości powietrza. Szydło: nie zgadzamy się z wprowadzonymi normami
Powietrze w Polsce jest bardzo zanieczyszczone. Foto: Pixabay.com

Posłuchaj

Polska zaskarżyła do unijnego Trybunału Sprawiedliwości przepisy dotyczące nowych limitów emisji szkodliwych substancji, które zanieczyszczają powietrze - relacja Beaty Płomeckiej z Brukseli (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Premier była pytana na konferencji prasowej w Warszawie o to, jaka będzie strategia Polski wobec unijnej dyrektywy klimatycznej, przy obecnym stopniu zanieczyszczenia polskiego powietrza i oparciu naszej energetyki głównie na węglu. Szefową rządu pytano także o jej wypowiedź, że jest odporna na "szantaże i naciski, które są stosowane, również w Brukseli".

- Jeśli chodzi o naszą politykę klimatyczną, nasze stanowisko jest jasne: my nie zgadzamy się z tymi normami, które zostały wprowadzone w Komisji Europejskiej. Przypomnę, że dotyczy to m.in. pakietu zimowego i innych rozwiązań, oczywiście emisji. I tu będziemy konsekwentnie protestować i szukać takich rozwiązań, które mogą poprawić te unijne rozwiązania w stosunku nie tylko do polskiej gospodarki - powiedziała Szydło.

Jak zaznaczyła, "to nie jest tylko problem polskiej gospodarki, to również problem gospodarek z innych państw Europy Środkowej". - Będziemy w związku z tym korzystali ze wszystkich tych narzędzi, które daje nam uczestnictwo i członkostwo w UE i będziemy bronić polskiej gospodarki - zapowiedziała premier.

Źródło: TVP.Info

Skarga przygotowana przez resort środowiska

Skarga przygotowana przez resort środowiska została złożona w Trybunale w Luksemburgu w ubiegłym miesiącu. Dotyczy przepisów ustanawiających maksymalne limity emisji dwutlenku siarki, cząstek stałych i tlenków azotu. Dzięki tym regulacjom w całej UE stopniowo ma się poprawiać jakość powietrza.

Według źródła z polskich kręgów dyplomatycznych nasz rząd kwestionuje zarówno sposób procedowania nad tymi przepisami, jak i rozłożenie obciążeń pomiędzy poszczególne państwa członkowskie. Nowe limity miałyby bowiem kosztować całą UE około 2 mld euro rocznie od 2020 roku, tymczasem na nasz kraj przypadałaby aż jedna czwarta tej kwoty, czyli około 500 mln euro.

Nowe przepisy mają zredukować emisję szkodliwych substancji

Chodzi o nowelizację dyrektywy o krajowych pułapach zanieczyszczeń (NEC), nad którą prace zakończyły się pod koniec 2016 roku. Nowe przepisy mają zredukować emisję szkodliwych substancji z przemysłu, ruchu drogowego, elektrowni i rolnictwa. Krajowe zobowiązania do emisji mają dotyczyć okresu po 2020 roku, ale ustalono też cele na okres od 2030 roku.

- Skarżymy te przepisy, bo podczas ich uchwalania nie zostały dotrzymane zasady lojalnej współpracy, transparentności i proporcjonalności - powiedział polski dyplomata.

Z analizy wpływu - przygotowanej przez Komisję Europejską jeszcze przed uchwaleniem tych przepisów - wynikało, że roczny koszt dyrektywy na statystycznego Polaka miałby wynosić około 15 euro, tymczasem np. przeciętny Holender ponosiłby koszty w wysokości około 1,3 euro rocznie. Wyższe koszty dla Polski wynikają z zapóźnienia naszej gospodarki i złej jakości powietrza w naszym kraju.

Polskie władze kwestionują nierówne rozłożenie obciążeń

Polskie władze kwestionują nie tylko nierówne rozłożenie obciążeń w nowych przepisach, ale też sposób ich uchwalania. Chodzi o to, że prezydencja, wypracowując obciążenia dla każdego z krajów unijnych, nie przeprowadziła konsultacji z Polską. W podobnej sytuacji znalazły się też Węgry i Rumunia. Z pozostałymi państwami członkowskimi były negocjacje bilateralne.

Przepisy dyrektywy NEC zawierają zobowiązania krajów do ograniczenia emisji dwutlenku siarki (SO2) tlenków azotu (NOx), niemetanowych lotnych związków organicznych (NMVOC), amoniaku i drobnych cząstek stałych (o średnicy mniejszej niż 2,5 mikrometra).

Dzięki nowym zobowiązaniom do 2030 roku liczba zgonów spowodowanych przez nieodpowiednią jakość powietrza ma zostać zmniejszona o połowę. Problem jednak w tym, że dla całej UE ustalono średni cel w tym zakresie na poziomie 49,6 proc., natomiast dla Polski około 50 proc. To również jest kwestionowane przez nasz rząd w skardze. Ta z pozoru nieduża różnica może się przełożyć na bardzo wysokie koszty, które ponosiłoby nie tylko państwo, ale też gospodarstwa domowe, zwłaszcza te biedniejsze. Problematyczne jest też to, że nie przewidziano mechanizmu kompensacji tych kosztów.

Od 2030 roku limity emisji szkodliwych związków mają być niższe

Od 2030 roku limity emisji szkodliwych związków mają być niższe niż te ustalone na lata 2020-2029. Osiągnięte na początku roku porozumienie między państwami członkowskimi UE i Parlamentem Europejskim w tej sprawie przewiduje, że limity emisji na okres od 2020 do 2029 roku dla państw unijnych będą identyczne, jak te ze znowelizowanego w 2012 roku protokołu z Göteborga, obejmującego ponad 51 państw ONZ.

Oznacza to, że nasz kraj będzie musiał w tym okresie zredukować emisję dwutlenku siarki o 59 proc. w porównaniu z 2005 rokiem, tak jak chciała KE. Po 2030 roku redukcja ma wynosić 70 proc.
Substancje te są wyrzucane do atmosfery m.in. przez elektrownie, elektrociepłownie i fabryki, które by dostosować się do nowych norm, będą musiały zainwestować.

Nowe regulacje wprowadzą też ograniczenia emisji pyłów (niemetanowych lotnych związków organicznych). Zgodnie z propozycją KE zatwierdzoną przez negocjatorów z PE i państw członkowskich od 2020 do 2029 roku Polska ma zmniejszyć ich emisję o 25 proc. W tym przypadku regulacje dotkną kotłownie i osoby ogrzewające prywatne domy, czyli generalnie cały sektor komunalny.

Polska, podobnie jak inne państwa członkowskie, ma być również zmuszona do redukcji tlenków azotu, które emitowane są m.in. w sektorze transportowym. Dyrektywa przewiduje też redukcje emisji drobnych cząstek stałych (PM2,5), które przyczyniają się do powstawania smogu, a także amoniaku.

IAR/PAP, awi

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej