OPEC: o poziomie wydobycia ropy zdecyduje stanowisko Rosji?
W Wiedniu obradowało (6.12.2018) OPEC, czyli przedstawiciele 15 krajów eksportujących ropę naftową należących do tej organizacji, Uczestnicy spotkania nie posłuchali apelu prezydenta USA Donalda Trumpa i zdecydowali, że jednak ograniczą wydobycie ropy naftowej. Chociaż nie wiadomo jeszcze o ile, bo eksporterzy z OPEC czekają na stanowisko Rosji.
2018-12-06, 21:45
Posłuchaj
Z kolei rosyjski minister energetyki, który był dziś w Wiedniu, poleciał z powrotem do Rosji na konsultacje i dopiero w piątek (7.12.2018) ma wrócić do Wiednia. Przed wyjazdem podkreślił jednak, że z powodu ostrego klimatu ograniczanie wydobycia obecnie jest trudniejsze dla Rosji niż dla innych krajów.
OPEC chce, aby Rosja zmniejszyła wydobycie o 300 – 350 tys. baryłek ropy dziennie. Jednak Rosjanie byli gotowi zmniejszyć je o zaledwie 140 – 150 tysięcy baryłek.
Na rynku jest za dużo ropy
Rynki spodziewają się, że ograniczenie wydobycia w sumie wyniesie 1,2 mln baryłek dziennie.
– Natomiast jeśli byłoby to więcej, np. 1,5 mln baryłek, to rynki byłyby bardziej zadowolone. Jeśli ograniczenie wydobycia wyniesie mniej niż 1 mln baryłek dziennie, to będzie bardzo słaby impuls. Ponieważ w tej chwili na rynku jest za dużo ropy, o mniej więcej 1,5 baryłek dziennie, o tyle jest większa podaż niż popyt. Ogólny popyt ropy i paliw płynnych to około 100 mln baryłek dziennie, a przyrosty roczne tego popytu wynoszą w tym roku 1,6 mln baryłek dziennie i jest to dość wysoki przyrost – tłumaczy gość Jedynki Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen.
REKLAMA
Natomiast zdanie Rosji w sprawie cięcia wydobycia jest ważne dlatego, że Arabia Saudyjska, Stany Zjednoczone i Rosja wydobywają po około 10 –11 mln baryłek dziennie i to jest 1/3 całego rynku ropy naftowej.
– I teraz jeśli jeden z krajów bierze na siebie duże cięcie wydobycia, to gdy zmieni się cena ropy – dla wszystkich – to jednak udziały w rynku też się zmienią – dodaje Adam Czyżewski.
Ze Stanami Zjednoczonymi trudno cokolwiek uzgodnić, ponieważ tam wydobycie jest rozproszone. Na te 11 mln baryłek ich dziennego wydobycia pracuje kilkanaście tysięcy małych firm wydobywczych, o bardzo krótkim cyklu.
– Jest to tzw. ropa łupkowa. Dlatego z nimi nie ma co uzgadniać, bo oni reagują na ceny. Natomiast ten podział rynku między Rosję i Arabię Saudyjską odgrywa dużą rolę, i te uzgodnienia są istotne. Ponieważ Arabia Saudyjska stwierdziła, że ona sama na siebie tych cięć nie będzie brała. Byłby to dla niej za duży wysiłek i spora strata – wyjaśnia gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
Jak ropa z łupków zmieniła rynek
Głównym sprawcą tej nadpodaży jest amerykański przemysł naftowy, który zaczął bardzo mocno eksploatować złoża łupkowe. Jeszcze do niedawna, około 1,5 roku temu Amerykanie wydobywali 7,5 mln baryłek dziennie, a w tej chwili ta produkcja wynosi ponad 11 mln baryłek dziennie.
– I tę ropę, już od roku 2017, Amerykanie mogą sprzedawać na rynki międzynarodowe. Wcześniej nie mogli tego robić, ponieważ prawodawstwo amerykańskie zabraniało tego. W momencie kiedy ta ropa łupkowa się pojawiła, i to w dużej ilości, to na rynkach międzynarodowych zapanowało lekkie zaniepokojenie. Ponieważ do tej pory to OPEC był takim elementem, który w zasadzie dyktował warunki na rynku ropy. I nagle pojawił się konkurent, który ma dobrą ropę i na dodatek po atrakcyjnych cenach – tłumaczy gość PR 24 Krzysztof Romaniuk, dyrektor ds. analiz rynku paliw z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego
Pomimo tego, że Stany Zjednoczone nie są w OPEC, to jednak naciskają na ten kartel, a prezydent Trump napisał nawet na Twitterze: „Mam nadzieję, że OPEC utrzyma podaż ropy taką, jaka jest, nieograniczoną. Świat nie chce, ani nie potrzebuje wyższych cen ropy!”. Czyli cięcia dostaw przez OPEC będą wbrew Amerykanom.
Ile może kosztować baryłka ropy?
Ostatnio ceny ropy spadały o około 30 proc., co naturalnie dla wielu gospodarek, w tym dla polskiej jest bardzo korzystne, ale producenci są jednak zaniepokojeni. Obecnie ceny ropy gatunku Brent pozostają w okolicach kluczowej strefy 60 dolarów za baryłkę.
REKLAMA
Zdaniem Krzysztofa Romaniuka z POPiHN, ceny będą się stabilizowały właśnie wokół tej kwoty.
– Szczytu OPEC spodziewano się już od dość dawna i ewentualne reperkusje z nim związane zostały już wcześniej wliczone w notowania ropy naftowej – wyjaśnia gość PR 24.
A jeszcze 2 października br. ropa kosztowała 86 dolarów za baryłkę.
– I wtedy właśnie prognozowano cenę 130 dolarów, ponieważ nikt nie inwestuje w wydobycie. I mamy po raz kolejny zaskoczenie na rynku ropy – zwraca uwagę Adam Czyżewski z PKN Orlen.
REKLAMA
I dodaje, że jeśli chodzi o krótki okres przewidywania cen, to jest to gra rynkowa, jest dużo niewiadomych, np. nieznane są zapasy, bo na bieżąco obserwujemy tylko tygodniowo zapasy w USA, a tam jest szczególna sytuacja i nie jest ona miarodajna dla całych zapasów, o których dane są publikowane z kwartalnym opóźnieniem. Czyli tak naprawdę nie wiadomo jak one się kształtują. Kiedy pokazują się te dane o zapasach to raptem okazuje się, że ropy na świecie jest za dużo i wtedy rynek na to reaguje.
– Natomiast w dłuższym terminie o cenie decyduje koszt wydobycia. My się trzymamy tego już od paru lat, że cena ropy długoterminowo jest między 70 a 80 dolarów za baryłkę, licząc w dzisiejszych cenach – tłumaczy gość radiowej Jedynki.
A Krzysztof Romaniuk dodaje, że do niedawna opłacalna cena dla ropy łupkowej wynosiła 100 dolarów za baryłkę. Obecnie Amerykanie tak mocno zeszli z kosztami, że wydobycie jest opłacalne nawet przy cenie ropy na światowych rynkach wynoszącej 30 dolarów.
PKN Orlen konsekwentnie dywersyfikuje kierunki dostaw ropy. Angola jest drugim po Nigerii krajem Afryki Zachodniej z którego koncern sprowadzi surowiec. Około milion baryłek trafi do Naftoportu w Gdańsku już w lutym 2019 roku. Zjednoczone Emiraty Arabskie to też nowy kierunek dostaw. Tym razem do płockiej rafinerii trafi milion baryłek, czyli ok. 130 tys. ton surowca. Zamówiony ładunek trafi do Naftoportu na przełomie listopada i grudnia 2018 roku. Jest to odpowiedź na zmieniającą się sytuację na rynkach ropy.
REKLAMA
Ceny na polskich stacjach
Rynek jest globalny, więc to co się tam dzieje jest natychmiast przenoszone na nasz rynek wewnętrzny. W tej chwili, ponieważ notowania ropy i gotowych paliw na giełdach międzynarodowych maleją, to obserwujemy obniżki także na naszych stacjach.
– Benzynę mamy już poniżej 5 złotych, i pewnie jeszcze potanieje, olej napędowy jest w granicach 5,19-5,20 złotych i jest szansa, że parę groszy potanieje. Chyba, że na szczycie OPEC zapadnie decyzja o wyższym ograniczeniu produkcji niż to było zapowiadane. Wtedy to może wyglądać trochę inaczej – ocenia Krzysztof Romaniuk z POPiHN.
Katar poza OPEC
Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową obradowała dziś jeszcze w gronie 15 krajów, ale Katar zapowiedział, że w styczniu 2019 roku występuje z tej organizacji. Jak to się przełoży na ceny ropy?
– Katar jest krajem bardzo ważnym eksporterem, jeśli chodzi o światową produkcję gazu LNG, natomiast na rynku naftowym jest jednym z wielu, i na pewno nie należy do pierwszej ligi wydobycia na Bliskim Wschodzie, do której należą Arabia Saudyjska, Irak i Iran. Dlatego nie należy spodziewać się przełożenia tych zmian na rynek polski w jakiś istotny sposób. Jest też mało prawdopodobne, by to mocno odbiło się na rynkach światowych. I dla Polski jest to czynnik dość odległy, który nie będzie specjalnie znacząco ważył na cenach – ocenia Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl.
REKLAMA
Katar to za mały gracz i nie zatrzęsie cenami
– Katar wydobywa około 600 mln baryłek dziennie, i czy będzie w OPEC – czy nie będzie, to i tak będzie ją wydobywał. Jego wydobycie jest od lat bardzo stabilne. To jest pierwszy gracz na świecie, jeśli chodzi o produkcję LNG. Dlatego wyjście Kataru z OPEC dla rynku ropy nie ma większego znaczenia. Natomiast dla OPEC ma, bo to pokazuje rozłam, i to, że kraje mogą wychodzić z kartelu – podkreśla Adam Czyżewski.
Katar na tym wyjściu w zasadzie skorzysta, bo od ubiegłego roku, za podejrzenie o finansowanie terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego został przez Arabię Saudyjską i związane z nią kraje (Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn i Egipt) objęty blokadą. Wobec tego nie ma prawa głosu w OPEC z tego powodu.
– Po drugie Stany Zjednoczone szykują wobec OPEC pewne kroki. Chcą wykorzystać taką starą rzecz, ale dość potężną, a jest to tzw. akt Shermana z 1890 roku, przy pomocy którego „rozbrojono” monopol Johna Rockefellera. To daje Stanom Zjednoczonym podstawę do działania i chcą na tej podstawie „rozbroić” ten kartel eksporterów ropy naftowej. A w OPEC faktycznie liczy się tylko Arabia Saudyjska i to jest ten wiodący kraj – uważa gość radiowej Jedynki.
Powoli kończy się czas karteli naftowych
Kiedyś rynek ropy wyglądał w ten sposób, z od postawienia wiertni na złożu już rozpoznanym, bo inna sprawa jest ile potrzeba czasu na poszukiwania – do wydobycia ropy upływało od 3 do 5 lat.
REKLAMA
– A obecnie ten czas do wypływu pierwszej ropy wynosi od 3 do 6 miesięcy. Tak się dzieje na polach łupkowych. Amerykańscy rafinerzy z opóźnieniem tylko 3 – 6 miesięcy reagują na wysokość ceny ropy. Natomiast kiedyś np. zwiększyć wydobycie mogła tylko Arabia Saudyjska, Kuwejt, Katar, bo tylko te kraje miały rezerwy ropy w złożu do natychmiastowego uruchomienia – przypomina gość Jedynki Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen.
Członkowie OPEC kontrolują około dwóch trzecich światowych rezerw ropy i przypada na te kraje do 45 procent światowej produkcji i połowa eksportu.
Sylwia Zadrożna, Błażej Prośniewski, Tomasz Matusiak, Małgorzata Byrska
REKLAMA