Niepewny los krów z Deszczna. Zwierzęta znowu nie mają opiekuna
Wraca sprawa dzikiego stada krów z Deszczna w Lubuskiem, w którego obronie występowali politycy, celebryci i obrońcy zwierząt. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", właściciel gospodarstwa, do którego miały trafić zwierzęta, wycofał się ze wszystkich umów i nie chce być kojarzony z tym stadem.
2019-11-08, 11:13
- Stado krów z Deszczna miało zostać ocalone, o ile znajdzie się dla nich opiekun
- Tymczasem gospodarz, który zadeklarował zaopiekowanie się większą częścią stada, wycofał się
- Kilkanaście krów ma opiekunów, los pozostałych jest niepewny
O stadzie 150 krów z Deszczna, które przez kilkanaście lat żyło dziko na lubuskich łąkach, zaczęło być na nowo głośno wiosną tego roku. Jak przypomina "GW", wówczas rozpoczęły się przygotowania do likwidacji stada, bo powiatowy lekarz weterynarii uznał, że zwierzęta mogą roznosić choroby. Do Deszczna przyjechali obrońcy zwierząt, a w sprawę zaangażował się m.in. minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który zapowiedział, że krowy nie zostaną zabite, o ile są zdrowie i o ile znajdzie się ktoś, kto się nimi zaopiekuje.
Powiązany Artykuł
Minister rolnictwa: zdrowe krowy z Deszczna nie będą ubite
Kto zaopiekuje się krowami?
Zwierzętami zajęła się fundacja Biuro Ochrony Zwierząt z Zielonej Góry, która jednak nie jest w stanie płacić za utrzymanie krów. Tomasz Copija, właściciel zagrody Ocalenie, w której zajmuje się zwierzętami potrzebującymi pomocy, znalazł nawet gospodarstwo w Naczkowie pod Nysą, które zgodziło się przyjąć zwierzęta. Krowy miały do niego trafić w grudniu, ale teraz okazuje się, że prawdopodobnie do tego nie dojdzie.
- Nieoczekiwanie właściciel zerwał wszystkie umowy, nie chce już być dłużej kojarzony z tym stadem - mówi dziennikowi Tomasz Copija. Dodaje, że ekolodzy wciąż próbują na własną rękę znaleźć zwierzętom opiekuna.
Na razie wiadomo, że 19 krów ma trafić do jednego z gospodarstw oraz do organizacji opiekujących się zwierzętami. Los pozostałych 131 zwierząt jest niepewny.
- Jeśli nie uda się znaleźć im schronienia, najprawdopodobniej trafią do rzeźni - podsumowuje gazeta.
REKLAMA
PolskieRadio24.pl, PAP, GW, md
REKLAMA