Eksperci: bezpośrednie rozmowy w Brukseli szansą na sprawiedliwy podział funduszy w UE
Jest wiele powodów, dla których wiele krajów może się nie zgodzić na zaproponowany podział unijnych funduszy. Ale na pewno dobre jest to, że dziś, gdy zaczyna się w Brukseli kolejny szczyt, europejscy liderzy mogą porozmawiać bezpośrednio. To przecież na tzw. zapleczu często dochodzi do porozumienia, o które trudno byłoby na sali plenarnej. Miejmy nadzieję, że ostatecznie budżet nie będzie łączony z praworządnością, a kary nie będą przeznaczone tylko dla państw naszego regionu – mówił w audycji "Rządy Pieniądza" w Polskim Radiu 24 Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
2020-07-17, 11:56
Posłuchaj
- Na pewno nie dojdzie do porozumienia na tym szczycie, czeka nas jeszcze kilka spotkań. Wiadomo, że Holendrzy i Szwedzi są ostro nastawieni, żeby nie zgodzić się na liberalizacje dotyczące przepisów związanych z przestrzeganiem praworządności i chcą wprowadzenia mechanizmów, które by to wymuszały, czy sprawdzały. Po stronie Europy Srodkowej istotne jest żeby ten system, gdyby został wprowadzony, przewidywał też kary finansowe dla Europy Zachodniej, a nie tylko Srodkowej – mówił Piotr Arak.
Powiązany Artykuł

Negocjacje w Brukseli. Premier: nie zgadzamy się na arbitralne ujęcie kwestii praworządności
W opinii Agnieszki Durlik z Krajowej Izby Gospodarczej obecny szczyt będzie jednym z trudniejszych.
- Kraje południa będą dążyły do tego, by środki były rozdysponowywane w zależności od tego, kogo najbardziej dotknął COVID-19. Te, które dotknął mniej z uwagi na szybszą reakcję będą chciały zupełnie czegoś innego. Mogą wysunąć argument, że wprowadziły szybkie działania, ograniczyły swoją gospodarkę, zatrzymały epidemię a teraz będą karane za to mniejszym transferem środków – analizowała Agnieszka Durlik.
Wskazała np. na Austrię, która jest jednym z hamulcowych jeżeli chodzi o wielkość wydatkowania unijnych środków, a która długo nie zamknęła się z powodu sezonu narciarskiego. COVID roznosił się szybciej po Europie, a Austrię dotknął relatywnie mniej.
REKLAMA
- Do tej pory widzieliśmy w propozycjach KE uwzględnienie podziałów związanych z różnicami regionalnymi i kwestią mniejszego rozwoju gospodarczego (…). Raczej zatem bym się spodziewał, że dojdziemy do zgniłego consensusu i wszyscy przy stole będą równomiernie niezadowoleni – stwierdził Piotr Arak.
Fuzja z warunkami
Goście Rządów Pieniądza odnieśli się także do akceptacji Brukseli dla połączenia Orlenu i Lotosu i jego warunków.
- Przejęcie przez koncern zagraniczny 30 proc. akcji, o czym jest mowa w mediach, może wprowadzić ryzykowny element podziału rynku paliw. Jednak ta fuzja może umożliwić inwestowanie większych pieniędzy w rozwój ze względu na kumulację kapitału dwóch spółek. Ważne aby z tej fuzji wykorzystać jak najwięcej – mówiła Agnieszka Durlik.
Piotr Arak podkreślił, że fuzja Orlenu i Lotosu to marzenie od wielu lat. Problemem było zawsze to, że podmioty te są bezpośrednimi konkurentami.
REKLAMA
- Fuzja nie może odbyć się kompletnie bez kosztów. Kluczowe jest teraz to, jaka będzie strategia połączonego podmiotu (…). Bardzo ważne będzie, żeby dotyczyła ona przechodzenia na nowe, bardziej zielone technologie – powiedział Piotr Arak.
PolskieRadio24.pl, Polskie Radio 24, Anna Grabowska, md
REKLAMA