Banki będą pozywały frankowiczów. "Bronią się przed przedawnieniem roszczeń"

2021-12-01, 09:04

Banki będą pozywały frankowiczów. "Bronią się przed przedawnieniem roszczeń"
Przed decyzją o przewalutowaniu wstrzymują się nawet umiarkowani kredytobiorcy. Powodem są rosnące stopy procentowe.Foto: Ton Anurak/ Shutterstock

Do końca roku sądy zaleje pierwsza fala pozwów o zwrot kapitału. W 2022 r. będzie kolejna. Banki bronią się przed przedawnieniem roszczeń - czytamy w "Pulsie Biznesu". Według gazety bankowcy nie są jednak jednomyślni co do tego, jak najlepiej zapobiegać przedawnieniu roszczeń wobec frankowiczów.

Gazeta przypomina, że w maju tego roku Sąd Najwyższy wydał ważną uchwalę w kontekście sporów frankowych.

"Po pierwsze orzekł, że roszenia banków i klientów w przypadku nieważności umowy kredytowej powinny być rozliczane zgodnie z tzw. teorią dwóch kondykcji, czyli klient domaga się zwrotu zapłaconych rat kredytu, a bank żąda zwrotu wypłaconego przed laty kapitału. Po drugie stwierdził, że do czasu definitywnego upadku umowy nie biegnie termin przedawnienia roszczeń. O bezskuteczności umowy można natomiast mówić wtedy, gdy kredytobiorca - należycie poinformowany o skutkach nieważności klauzul abuzywnych - zgodzi się na unieważnienie całej umowy kredytowej"  czytamy.

Sprawy frankowe kierują się swoją logiką

Po ogłoszeniu wyroku - podkreśla "PB" - i ustnym uzasadnieniu banki odetchnęły z ulgą.

"Czarny scenariusz był taki, że sąd ustali bieg terminu przedawnienia na moment wypłaty kredytu. Ponieważ ustawowo roszczenia z tytuły kredytu przedawniają się po trzech latach, a sporne hipoteki frankowe klienci zaciągali przeszło 10 lat temu, istniało ryzyko, że banki o pieniądzach będą musiały zapomnieć" - tłumaczy dziennik.

Dodaje jednak, że poczucie ulgi w dużym stopniu wyparowało w sierpniu - po ogłoszeniu pisemnego uzasadnienia.

"SN orzekł, że termin biegnie od momentu, gdy rzetelnie poinformowany o skutkach kredytobiorca wie, że umowa jest nieważna. Jak określić ten moment, jak zmierzyć, kiedy frankowicz uzyskał pełną wiedzę na temat skutków unieważnienia i kto miałby weryfikować stan świadomości kredytobiorcy? Zdrowy rozsądek podpowiada, że właściwym miejscem jest sąd i że dopiero wtedy, gdy poinformuje on o tym konsumenta oraz zażąda oświadczenia, co dalej z umową, można liczyć termin przedawnienia. Bankowi prawnicy wiedzą jednak, że sprawy frankowe często kierują się swoją logiką i dlatego nie wykluczają żadnego scenariusza" - czytamy w "PB".

Przerwać bieg przedawnienia

Według gazety bankowcy nie są jednomyślni co do tego, jak najlepiej zapobiegać przedawnieniu roszczeń wobec frankowiczów.

"Rozpatrywane są dwie opcje: pozew przeciw klientowi lub zawezwanie do próby ugodowego rozwiązania sporu" - pisze dziennik.

- Z instytucją zawezwania do ugody jest jednak pewien problem. Otóż - zgodnie ze stanowiskiem Sądu Najwyższego - jeśli propozycja ugody jest działaniem pozornym, nie przerywa ona biegu przedawnienia. Banki musiałyby więc podjąć realną próbę zawarcia porozumienia - wyjaśnia zastrzegający sobie anonimowość prawnik jednego z banków.

Paradoks polega na tym - zauważa dziennik - "że bank występuje z ugodą, bo obawia się unieważnienia umowy, przy czym... fundamentalnie nie zgadza się z praktyką sądową prowadzącą do unieważniania umów".

"Bankowcy nadal są zdania, że nie wypełnia ona celu wskazanego w unijnej dyrektywie - przywrócenia równowagi stron umowy. Zamiast więc działać wbrew sobie - dodatkowo ryzykując zarzut, że podjęło się działania dla pozoru - można przerwać bieg przedawnienia, występując z pozwem przeciw klientowi" - tłumaczy "Puls Biznesu".

PR24.pl, PAP, DoS

Polecane

Wróć do strony głównej