Millenialsi wkraczają na rynek pracy. Jakimi są podwładnymi, a jakimi szefami?
W czwartek 14 kwietnia Rada Nadzorcza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych odwołała ze stanowiska członka zarządu ZUS nadzorującego pion operacji i eksploatacji systemów, Radosława Stępnia.
2016-04-15, 09:34
Posłuchaj
W piątek do polskich księgarń trafiła książka „Millenialsi w pracy”. Jej autor Chip Espinoza, który był gościem radiowej Jedynki, opisuje specyfikę tego pokolenia.
Napisał pan książkę o millenialsach. Co to za grupa?
- Millenialsi to grupa urodzona pomiędzy 1983 a 2001 rokiem. Oni dorastali inaczej niż poprzednie generacje. Większość znaczących postaci w ich życiu wspierała ich, pomagała osiągnąć sukces, zaliczyć kolejny poziom. Ponad to dorastali oni w przekonaniu, że sami mogą wybrać drogę, którą chcą podążać. Niezależnie, czy chodziło o dodatkowe zajęcia w szkole, czy granie w gry komputerowe, mogli to robić w swoim własnym tempie. Dorastali oni także z poczuciem, że mają głos, że mogą uczestniczyć w podejmowaniu decyzji chociażby w sprawie wakacji.
Jak zarządzać w takim razie zespołem, gdy mamy w nim millenialsów i starszych pracowników?
- Najważniejszą rzeczą jest wzajemne zrozumienie. W książce, która właśnie ukazuje się w Polsce, staram się pokazać jak millenialsi postrzegają miejsce pracy i jak mogą oni pokonać pewne blokady, na które natrafiają, a które wynikają z ich postrzegania świata. Np. millenialsi czują się bardzo uprzywilejowani, nie chcą pracować w narzucony przez kogoś sposób, chcieliby od razu dostać stanowisko kierownicze. Obrażają się, kiedy ich poprawiasz. Zdarza się, że nie używają w kontaktach z ludźmi ich oficjalnych tytułów. Ubierają się inaczej. Pokazuję w mojej książce: tak, jak was widzą, niezależnie od tego, czy tak faktycznie się zachowujecie, ale to właśnie spostrzeżenia kreują rzeczywistość.
A jak to jest, kiedy to millenialsi są naszymi przełożonymi?
- Ich zaletą jest to, że mają wiedzę o zarządzaniu ludźmi. Oni wierzą w proces angażowania pracowników w podejmowanie decyzji, wierzą w inteligencję emocjonalną. Jednocześnie przed nimi jest wiele wyzwań. W związku z tym, że są nastawieni na osiągnięcia, czasem gdy inni pracownicy sobie z czymś nie radzą, pracują za nich, po do tylko, aby osiągnąć sukces. To oczywiście droga w jedną stronę, bo jeśli pracujesz za kogoś, nie wykonujesz tego, co do ciebie należy. Innym wyznawaniem, z którym muszą się zmierzyć, jest to, że gdy awansują, psują się ich relacje z rówieśnikami. Często czują się bardzo samotni. Millenialsi nie chcą też zawieść osób, dzięki którym awansowali i tu pojawia się dylemat pomiędzy zażądaniem według własnej intuicji a tym, co mój szef by zrobił w tej sytuacji.
REKLAMA
Jaka jest przyszłość rynku pracy?
- Myślę, że będziemy mieli do czynienia ze zlewaniem się życia prywatnego z zawodowym. Przez to rozumiem nie tyle pracę w czasie prywatnym, co zajmowanie się sprawami prywatnymi w czasie pracy. Stąd też będziemy obserwować coraz więcej elastycznych miejsc pracy. To do nas będzie należała decyzja: kiedy, gdzie i jak pracujemy. Dla millenialsów oczywiście bardzo ważna jest produktywność, a ta w ich przekonaniu nie jest utożsamiana z codziennym, ośmiogodzinnym siedzeniem za biurkiem. I to według mnie będzie największa zmiana.
Rozmawiał Błażej Prośniewski
REKLAMA