W Polsce rolnicy nie ubezpieczają swoich upraw, inaczej jest w Indiach

Liderem w Europie w ubezpieczaniu swoich upraw są Hiszpanie – tam ponad 60 proc. rolników ubezpiecza się od wielu ryzyk. O przyszłości myślą też Włosi, gdzie ponad połowa z nich kupuje polisy na uprawy. U nas niewiele ponad 10 proc. rolników ubezpiecza swoje pola.

2014-02-19, 13:20

W Polsce rolnicy nie ubezpieczają swoich upraw, inaczej jest w Indiach
Zdjęcie ilustracyjne . Foto: fot. SXC

Posłuchaj

Jedynka, Poranne Rozmaitości: Ubezpieczenia rolne
+
Dodaj do playlisty

Mimo że, podobnie jak w większości krajów Unii, do składek dopłaca naszym rolnikom budżet.

A jak jest na świecie - Indie

W Indiach rolnictwo dynamicznie się rozwija, ale pomaga w tym państwo. – Rolnictwo indyjskie rozwija się bardzo dynamicznie, rzeczywiście z pomocą rządu. A mają tam nad czym pracować, ponieważ średnia powierzchnia gospodarstwa rolnego w Indiach to jest tylko 1,06 ha, i tego rodzaju gospodarstw jest ok. 400 mln, co daje powierzchnię gruntów ornych, pod zasiewy – ok. 400 mln hektarów. Indie nie są eksporterem żywności, żywność raczej importują ze względu na potężny popyt krajowy:  jest to ponad miliard osób do wyżywienia. W samym Mombaju i okolicach mieszka ok. 60 mln ludzi, w jednym miejscu –  wyjaśnia Konrad Rojewski, ekspert z Polskiego Towarzystwa Reasekuracji (PTR).

Polisy poprzez sieć bankową

W Indiach ubezpieczenia upraw rolnych są bardzo popularne, rolnicy którzy inwestują zawsze ubezpieczają swoje uprawy. – Po prostu muszą się ubezpieczać. Ponieważ farmerzy którzy biorą pożyczki, a pożyczki są sponsorowane przez rząd, podobnie jak sporo kredytów preferencyjnych u nas w kraju – i dlatego ci, którzy biorą te dotowane kredyty – muszą mieć polisę. Ubezpieczenia te są zawierane poprzez sieć bankową. Około 40 proc. farmerów w Indiach to są pożyczkobiorcy, którzy mają obowiązek zawarcia umowy ubezpieczenia. Stąd też, te ubezpieczenia tak dynamicznie rosną – dodaje ekspert.

Przed jakimi ryzykami Hindusi najczęściej się ubezpieczają

W porównaniu z Europejczykami, to nie są duże różnice. – Hindusi idą zgodnie z trendami światowymi. Na świecie i w Europie, jeszcze 10 – 20 lat temu, ubezpieczenia upraw to były głównie ubezpieczenia od ryzyka gradobicia. A teraz wszyscy chcą ubezpieczenia wieloryzykowego. Ponieważ nie tylko gradobicie grozi uprawom – także susza, deszcze nawalne, ataki jakiś chorób, szkodników – i w tym kierunku idzie rozwój ubezpieczeń na całym świecie. To samo się dzieje w Stanach Zjednoczonych, w Europie – tłumaczy Konrad Rojewski.

Ubezpieczyciele zabiegają o rolników

W Indiach połowę składki, podobnie jak u nas płaci państwo, natomiast drugą połowę płaci rolnik. A co z cenami tych ubezpieczeń?

– Jest to bardzo podobne do systemu polskiego. Stawka ubezpieczeniowa stanowi kilka procent sumy ubezpieczenia. Jednak w Indiach ubezpieczenia rolne oferuje tylko ok. 10 firm, które konkurują ze sobą następującym mechanizmem: rząd określa poziom dotacji do składki czyli jaki procent składki dotuje oraz określa składkę maksymalną, która nie może być przekroczona – podkreśla ekspert z PTR.

Tylko ubezpieczenia indeksowane

Procedura, proces ubezpieczenia nie przebiega jednak w Indiach tak jak w Polsce, czyli że agent idzie do rolnika, zawiera z nim umowę ubezpieczenia, a w razie szkody przychodzi likwidator szkód i określa indywidualnie poziom szkód na danym polu, danego rolnika.

W Indiach byłoby to niemożliwe, ponieważ jest tam 400 mln gospodarstw rolnych, wobec tego to wszystko jest ubezpieczane w ramach ubezpieczeń indeksowych. Jeżeli na jakimś terenie wystąpią parametry pogodowe lub inne parametry zmniejszające plonowość na danym terenie, ta plonowość referencyjna jest ustalona przez rząd – to wówczas są wypłacane odszkodowania. Żaden likwidator nie chodzi i nie ogląda szkód. Wszystko odbywa się na zasadach indeksowych czyli po prostu masowo.

Jest to rozwiązanie zupełnie inne od tych znanych na świecie. Przypomnijmy, że w Polsce  tylko niespełna jedna trzecia upraw jest ubezpieczona – pomimo, że rząd opłaca połowę składki. W tym roku do ubezpieczeń rolnych dołoży około 200 mln złotych.

Justyna Golonko/mb

Polecane

Wróć do strony głównej