Jedz jabłka na złość Putinowi: czy społeczna akcja uratuje sadowników?

Jedz jabłka, a ogryzek zostaw Putinowi to jedno z wielu haseł nawołujących do konsumpcji polskich owoców w reakcji na nałożone przez Rosję embargo na produkty z naszego kraju.

2014-08-05, 17:27

Jedz jabłka na złość Putinowi: czy społeczna akcja uratuje sadowników?
. Foto: sxc.hu

Posłuchaj

W jakim stopniu akcja – Jedz polskie jabłka – może pomóc polskim sadownikom? / Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia /
+
Dodaj do playlisty

Kilka dni temu rozpoczęła się akcja internautów wspierających polskich sadowników po wprowadzeniu embarga na krajowe warzywa i owoce. Akcja ma sens, bo potrzebne jest zwiększenie konsumpcji jabłek w Polsce uważa Robert Remiszewski, wiceprezes Związku Sadowników RP. - Szybko sobie policzyłem, że jeden Polak zjada jabłko co cztery dni. Gdyby zaczął jeść jabłko co dwa dni, problem sprzedaży na Wschód mięlibyśmy rozwiązany – zauważa gość. - Wiem, że jest to niezwykle trudne, ale przy takim optymistycznym nastawieniu społeczeństwa, dobrze przeprowadzonej akcji medialnej i przy dobrej woli polityków można znaleźć rozwiązania – twierdzi rozmówca.

Cydr będzie można reklamować tak jak piwo? Sposób na rosyjskie embargo <<<

Cel szczytny, ale nierealny

Rocznie przeciętny Polak zjada około 15 kg jabłek, tymczasem do zagospodarowania jest 500 tys. ton, bo tyle sprzedaliśmy do Rosji w sezonie 2013/2014. - Zagospodarowanie tych 500 tys. ton nie jest realnym celem. Jest on szczytny, ale mało prawdopodobny – uważa dr Bożena Nosecka z instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. – Jednak wystarczyłoby zwiększenie konsumpcji o parę kilogramów i już byśmy ten rynek trochę odciążyli z punku widzenia ograniczenia popytu. Ogromną role w tej sytuacji odegrają także przetwórcy – mówi specjalistka.

Piłeczka po stronie rządu

Rząd nie powinien zaprzepaścić możliwości wypromowania za granicą marki polskie jabłko. - Świat dowiedział się, że polskim jabłkiem rzucamy w Putina. Teraz czas by dowiedział się, że polskie jabłko nie jest tylko na tyle twarde, żeby Putinowi nabić guza, ale także na tyle smaczne, dobre i zdrowe, żeby prosić o te jabłka w sklepie – uważa wiceszef Stowarzyszenia Public Relations Zbigniew Lazar. - Teraz po tej spontanicznej akcji, która nagłośniła polskie jabłko piłeczka jest po stronie rządu. Być może trzeba pomyśleć poważnie o wsparciu sadowników – dodaje.

Wicepremier: Wniosek ws. odszkodowań potrzebny na wczoraj. Ale wciąż go nie ma

TVN24 Biznes i Świat/x-news

Na solidarność Europy nie mamy co liczyć

Z rynkami nawet unijnymi nie jest jednak taka prosta sprawa. Raczej nie możemy liczyć na solidarność ze strony krajów Wspólnoty. - Wszyscy sadownicy o swoje interesy dbają. Wejście polskiego jabłka w większych ilościach, które jest znacznie tańsze nawet bez embarga, czyli wysokiej podaży, może budzić protesty producentów. Nie mówię , że będzie. Wszyscy chcą utrzymać się z swojego gospodarstwa, a w Europie zbiory jabłek zapowiadają się bardzo dobrze – uważa dr Bożena Nosecka.

Wicepremier: Embargo może nas kosztować 0,6 p.p. PKB

TVN24 Biznes i Świat/x-news

Karolina Mózgowiec, abo

Polecane

Wróć do strony głównej