Wiceprezes Agencji Nieruchomości Rolnych podał się do dymisji. Zapowiedź audytu ws. aukcji, czy będą kolejne dymisje?
Wiceprezes Agencji Nieruchomości Rolnych Karol Tylenda podał się do dymisji. Z ramienia Agencji był on odpowiedzialny za organizację aukcji koni arabskich Pride of Poland w Janowie Podlaskim. Prezes agencji zapowiada audyt ws. aukcji.
2016-08-18, 13:59
Posłuchaj
Witold Strobel, Rzecznik Agencji, powiedział w środe Polskiemu Radiu 24, że prośba została przyjęta przez ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela. Tę informację potwierdziła też dyrektor biura prasowego resortu Małgorzata Książyk.
Niedzielna aukcja koni arabskich zakończyła się zamieszaniem wokół sprzedaży klaczy Emiry.
Będzie audyt ws. aukcji
Prezes ANR Waldemar Humięcki pytany był w czwartek, czy sprawą aukcji klaczy Emira powinna zająć się prokuratura. "Zleciłem dzisiaj przeprowadzenie szczegółowego audytu, takiego pod kątem prawnym. Bo też dostrzegliśmy, że współpraca pomiędzy ringmasterami i głównym prowadzącym aukcję nie wyglądała najlepiej i dochodziło do nieporozumień. Te błędy zostały już wyeliminowane w drugim dniu, gdzie ta aukcja została przeprowadzona sprawnie, perfekcyjnie, konie uzyskiwały odpowiednie ceny" - powiedział szef ANR.
Prezes o wiceprezesie, który podał się do dymisji: doceniam współpracę z nim
Pytany o dymisję wiceprezesa ANR Karola Tylendy wyjaśnił, że został on powołany w kwietniu br., a jego misją była pomoc w doprowadzeniu aukcji do skutku. "Uznał tę sprawę za honorową, że jego misja chyba dobiegła końca, złożył dymisję na ręce pana ministra i została ona przyjęta. Ja doceniam jego pracę i współpracę z nim" - zaznaczył.
Czy będą dalsze dymisje?
Uczestnicy konferencji pytani byli także o ewentualne kolejne dymisje, np. członka zarządu stadniny Mateusza Jaworskiego, który rekomendował aukcjonera.
"Pan Mateusz Jaworski w trudnym okresie czasu zgodził się podjąć też te wyzwania i realizować to zadanie. (...) Dokonujemy tutaj oceny i analizy, zobaczymy. Czekam też na rekomendację pana prezesa (stadniny - PAP), również ocenę zespołu nadzoru właścicielskiego. Za wcześnie jest, by podejmować jakiekolwiek tego typu decyzje" - wyjaśnił. Dodał, że dopiero po zgromadzeniu odpowiedniej wiedzy zostaną podjęte właściwe decyzje, niekoniecznie związane z dymisjami.
Wynik aukcji całkiem przyzwoity
Obecny na konferencji prezes stadniny koni w Janowie Podlaskim Sławomir Pietrzak zaznaczył, że trudno było przewidywać, iż aukcjoner o tak dużej renomie zachowa się w nieprofesjonalny sposób. Ocenił, że wynik aukcji był jednak zupełnie przyzwoity.
"W porównaniu do lat ubiegłych na pewno nie jest to wynik najgorszy, czy słaby. On jest średni. Tym bardziej, że średnia cena za konia jest w granicach 80 tys. euro. Naturalnie wszyscy porównują tę aukcję na pewno do aukcji z ubiegłego roku, kiedy padł rekord 1,4 mln euro. Ale wiemy doskonale, że rekordy padają rzadko i trudno się spodziewać, że one będą padały co roku" - mówił Pietrzak.
Na aukcji nie było kupców gotowych kupić konia z milion euro
Jego zdaniem ogólna sytuacja na świecie związana szczególnie z krajami arabskimi i niska ceną ropy ma wpływ na to, za jakie sumy kupcy - również arabscy - chcą kupić konie. "Podczas tej aukcji nie było właściwie takich kupców, którzy byliby w stanie kupić konie za milion euro, czy więcej. Tak się po prostu czasami to układa" - dodał.
Tylenda o aukcji: nie można powiedzieć, że była nieudana
Jego zdaniem nie można powiedzieć, że aukcja Pride Of Poland była nieudana. "W sumie 1 milion 300 tysięcy pozyskaliśmy z aukcji Pride of Poland. Natomiast to, co się stało przy pierwszej licytacji budzi poważne wątpliwości. Zostały zanalizowane nagrania, jednak ta licytacja była, ręce były podnoszone, potem wycofywano się z tych postąpień i to będzie wyjaśniane. Powinno być wyjaśnione" - dodał.
"Natomiast co do pracy aukcjonera; rzeczywiście aukcjoner bardzo dynamicznie licytował, ale mylił euro z dolarami. Napisaliśmy mu karteczkę, że "euro" i potem już było dobrze" - wyjaśnił.
"Rzeczywiście zapanował chwilowy chaos, z którego wyciągnięto konsekwencje" - przyznał. Pytany, kto ponosi odpowiedzialność za zatrudnienie osób, które prowadziły aukcję, wyjaśnił, że zarząd stadniny koni w Janowie Podlaskim: prezes i członek zarządu. "Oni podpisywali umowę i z aukcjonerami i z licytującymi" - powiedział.
Pytany był także o nieprawidłowości przy licytacji innego konia, Al-Jazeery. "To był drugi koń, przy którym dokonano cudownego zniknięcia osoby, która wylicytowała. To był numer 44 podniesiony, ten numer jest na wszystkich nagraniach. Myślę, że to powinny sprawdzić organy ścigania i myślę, że tutaj takie dochodzenie będzie prowadzone" - dodał.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Janów Podlaski: na dwóch aukcjach sprzedano konie za 1,7 mln euro
Wątpliwości wokół licytacji
Licytację trzeba było powtórzyć, ponieważ pierwszy kupiec wycofał się z kupna konia za ponad pół miliona euro. Kolejny nabywca kupił klacz za dwukrotnie mniejszą kwotę.
Część z uczestników aukcji oskarżyło jej organizatora czyli Agencję Nieruchomości Rolnych o podstawianie kupców i sztuczne nabijanie ceny.
Rzecznik ANR: to było honorowe wyjście dla Karola Tylendy
Witold Strobel powiedział, że rezygnacja ze stanowiska była dla Karola Tylendy wyjściem honorowym w sytuacji, jaka miała miejsce po aukcji Pride of Poland. Chodzi o zarzuty jakie pojawiły się podczas aukcji.
Rzecznik ANR przyznał, że podczas aukcji problemem była współpraca i komunikacja pomiędzy prowadzącym aukcję a osobami zbierającymi oferty od potencjalnych kupców. Prowadzący był Amerykaninem a jego współpracownicy Polakami.
REKLAMA
Według rzecznika ANR Święto Konia Arabskiego w Janowie Podlaskim oraz sama aukcja Pride of Poland zakończyła sie finansowym sukcesem. Według Witolda Strobela w sytuacji, jaka miała miejsce w ostatnich miesiącach trudno o lepszy wynik.
Tylenda: moja rezygnacja nie ma nic wspólnego z aukcją
Były wiceprezes, Karol Tylenda, w rozmowie z IAR powiedział z kolei, że jego rezygnacja nie ma nic wspólnego z aukcją koni w Janowie.
- Odchodzę na inny odcinek frontu, gdzie jestem nie mniej potrzebny - dodał.
Karol Tylenda podkreślił, że odchodzi w poczuciu dobrze wykonanego zadania. Powiedział też, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
REKLAMA
Karol Tylenda zaznaczył też, że przyczyną jego rezygnacji na pewno nie są wątpliwości związane z przebiegiem aukcji. Gdyby tak było - jak powiedział - nie zrezygnowałby sam, lecz "zostałby potraktowany inaczej".
IAR, PAP, jk
REKLAMA