UOKiK: reklamy kredytów konsumenckich pełne pułapek i nieprawdziwych obietnic

2014-10-03, 22:28

UOKiK: reklamy kredytów konsumenckich pełne pułapek i nieprawdziwych obietnic
Gdy decydujemy się zaciągnąć kredyt, musimy też pamiętać, jakie koszty, oprócz oprocentowania i prowizji, ponosimy. . Foto: Glow Images/East News

Czy banki w reklamach kredytów konsumenckich stosują rozwiązania niezgodne z prawem? Są co do tego poważne podejrzenia. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowanie wobec czterech instytucji finansowych.

Posłuchaj

Przed Świętami Bożego Narodzenia Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nasili kontrole reklam kredytów konsumenckich - zapowiedział na antenie radiowej Jedynki prezes Adam Jasser. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Alior Bank, BGŻ, Euro Bank i Provident Polska – wobec tych instytucji Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowania administracyjne. Co budzi wątpliwości Urzędu?

– Zastrzeżenia dotyczą reklamy, które naszym zdaniem mogą wprowadzać klientów tych instytucji w błąd, ponieważ nie pokazują rzeczywistych kosztów pożyczek. A są odpowiednie przepisy mówiące o tym, że konsumenci mają prawo do jednoznacznej, czytelnej, przejrzystej i pełnej informacji dotyczącej kosztów kredytu – tłumaczy na antenie radiowej Jedynki Adam Jasser, prezes UOKiK.

Ponadto zastrzeżenia UOKiK dotyczą eksponowania okazyjności, niepowtarzalności produktu proponowanego przez te instytucje, jego ulotności. I tego, że klient powinien szybko się decydować, bez większej refleksji, i skorzystać właśnie z tej oferty.

Katalog niezbędnych informacji

Te wymagane warunki wynikają z ustawy o kredycie konsumenckim. Ponadto informacje dla klientów nie mogą pojawiać się w reklamach np. jako napisy wykonane drobnym drukiem, na parę sekund. Ponieważ ta forma nie spełnia ustawowych wymogów.

UOKiK w ustawie, która obowiązuje od grudnia 2011 roku, wskazał jak należy reklamować produkty finansowe.  – Stąd mogą się też m.in. brać problemy obecnych reklamodawców. Lista obowiązków, powinności i konieczności jest tak długa, że de facto nie da się zrobić rzetelnej reklamy, zgodnej z tą ustawą. A dotyczy to banków, instytucji i firm  pożyczkowych – mówi gość Polskiego Radia 24 Halina Kochalska, analityk finansowy z Open Finance.

Co powinno znajdować się w takiej informacji? – całkowita kwota kredytu, którą ostatecznie dostanie klient, wszystkie koszty, kwoty i cena ubezpieczenia, rzeczywista roczna stopa oprocentowania (RRSO), oprocentowanie nominalne, okres trwania oferty.  – Dlatego niemożliwe jest zrealizowanie reklamy spełniającej te wszystkie standardy, w kilkadziesiąt sekund – dodaje ekspertka Open Finance.

Różne rodzaje reklam, różne wymagania

Jeżeli reklama jest bardzo abstrakcyjna, i nie mówi o rzeczywistych kosztach i warunkach, to wówczas wymóg np. podawania rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania nie musi być spełniony. – Natomiast jeśli pojawia się element wskazujący na koszty lub na warunki dostępu do tego produktu finansowego, to wówczas informacje muszą być pełne i rzeczywiste – podkreśla prezes Jasser.

Skąd wynika taki obowiązek? Zgodnie z art. 7 ustawy o kredycie konsumenckim:  jeśli w reklamie jest mowa o kosztach, to musi być informacja o rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania. Czyli jeżeli bank przekazuje w reklamie: „u nas najtańszy kredyt”, to mówi o koszcie, a jeśli tak – to musi podać RRSO.

Obecnie mamy do czynienia nawet z nową specjalizacją dziennikarską, porównywania ofert poszczególnych instytucji finansowych i banków. I konsumenci korzystają z tego.

– Natomiast nieprzejrzyste oferty trudno jest porównać, i w efekcie cierpi na tym także konkurencyjność banków – dodaje prezes Jasser.

Reklama to jedynie zapowiedź

W reklamie radiowej, czy też telewizyjnej, trudno przekazać wszystkie wymagane informacje. Zwraca na to uwagę również Aleksandra Łukasiewicz z firmy Expander:

– Trudno oczekiwać od reklamy, żeby w ciągu kilku sekund, na określonej powierzchni reklamowej, była w stanie przekazać wszystkie tego typu informacje. Byłaby wtedy wycinkiem z umowy lub nieczytelną tabelą, a nie taki jest jej sens. Odróżniajmy więc, tak jak w przypadku wszystkich innych produktów, że reklama to nie jest pełna oferta. To jest tylko sposób zainteresowania nas produktem – dodaje Łukasiewicz.

Chęć uzyskania kredytu nade wszystko

Choć w większości konsumenci w Polsce są na tyle dojrzali, że rozumieją iż reklama to tylko próba zainteresowania klienta danym produktem, a nie oferta sprzedaży, to jednak nie zawsze podejmują racjonalne decyzje kredytowe.

– Reklama ofertą stricte nie jest, ale jeżeli opisuje produkt w sposób bardziej atrakcyjny niż on jest rzeczywiście później dostępny, a np. niektórzy klienci mogą nie mieć w ogóle dostępu do tego reklamowanego produktu, to kiedy wybiorą się do banku – dostaną inny produkt, na innych warunkach – zauważa prezes UOKiK.

Oczywiście nie muszą podpisać tej umowy, ale skoro już przyszli i poświęcili swój czas, to są pod pewną presją zawarcia tej transakcji.

Kodeks doradców finansowych…

Zdaniem prezesa UOKiK, cały sektor finansowy powinna charakteryzować uczciwość kupiecka, nawiązująca do tego, że przedsiębiorcy w II RP byli rejestrowanymi kupcami.

Ostre wymogi w stosunku do instytucji finansowych są obecnie stosowane w wielu krajach. Powinny one rzetelnie informować klientów o kosztach i o ryzykach  oraz dopasowywać ofertę do rzeczywistych potrzeb klienta. W Stanach Zjednoczonych powstał nawet kodeks doradców finansowych, z kartą praw klienta, z której wynika, że doradca powinien dbać o interes klienta bardziej niż o interes instytucji finansowej dla której pracuje. Ale to raczej trudne do zrealizowania.

…albo współpraca z UOKIK

W opinii Przemysława Barbricha ze Związku Banków Polskich (ZBP) polscy konsumenci doskonale rozumieją reguły, jakimi rządzą się reklamy. Reklama to reklama, i nic więcej.

– Pewnie nikt z nas nie wierzy w to, że po wypiciu napoju energetycznego urosną nam skrzydła i odfruniemy. Podobnie jest z reklamami produktów finansowych. To jest tylko sygnał dla klienta, że my, banki konkurujemy ze sobą, mamy bardzo dobrą ofertę. Jeżeli gdzieś popełniamy błędy, to jest to właśnie rola UOKiK, żeby te błędy wskazywać. Czy to jest najlepsze rozwiązanie, żeby od razu nas karać? Pewnie nie – ocenia przedstawiciel ZBP.

Związek  docenia działania UOKiK, to że szefostwo Urzędu spotyka się z zarządami banków, rozmawia i wskazuje na miejsca, w których popełniają błędy, albo też na miejsca w których mogą popełniać błędy. – To bardzo dobrze, że taki dialog pomiędzy środowiskiem bankowym a Urzędem jest prowadzony – dodaje Barbrich.

Jednak są i nierzetelne reklamy

Reklama jest więc takim wabikiem, próbą zainteresowania klienta, ale najważniejsze jest to, co potem się dzieje.

– Przykład ze skrzydłami jest bardzo dobry. Oczywiście, że nikt w to nie wierzy, ale jeśli w reklamie jest mowa, że oprocentowanie jest najatrakcyjniejsze na rynku, i jest pokazana konkretna liczba, a drobnym drukiem są wymienione pozostałe koszty i ostateczne oprocentowanie jest np. 3 razy większe, to jest to jednak inny rodzaj reklamy od tej cytowanej – wyjaśnia prezes UOKiK.

Teoretycznie kary grożące tym bankom, które nierzetelnie reklamują swoje kredyty konsumenckie są bardzo wysokie, to nawet 10 proc. ich ubiegłorocznego przychodu.

– Ale Urząd przede wszystkim dąży do tego, aby przywracać równowagę na rynku. Karanie nie jest celem samym w sobie. Tam, gdzie doszło do przestępstwa, kara powinna być proporcjonalna, i musi działać odstraszająco, prewencyjnie – podkreśla Adam Jasser.

Banki się bronią

Bowiem najważniejsze jest to, co zobaczy i usłyszy klient w banku, nie w reklamie.– Banki to są instytucje rygorystycznie przestrzegające prawa. My naprawdę robimy wszystko, żeby klientów nie wprowadzać w błąd. W wypadku kredytów, pracownicy informują, klienci muszą się zapoznać na miejscu, w banku z rzeczywistymi kosztami kredytu. Każdy klient taką ofertę dostaje – mówi Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.

Konkurencja wymusza złe rozwiązania

Jednak kiedy reklama już zaistniała w gazecie, na antenie czy w telewizji, to niestety często występują najgorsze praktyki, jakie funkcjonują na rynku i powodują, że inni nie chcą tracić na tym, że będą zbyt dokładni i wszyscy równają do tego wspólnego najniższego mianownika.

Ponadto same umowy kredytowe też są bardzo nieczytelne. Są długie, sporządzone skomplikowanym językiem prawniczym i kredytobiorcy często nie rozróżniają, co jest w tych umowach.

– Konsumenci dostają stos dokumentów, chcą ten kredyt otrzymać i dlatego dużo zależy od rzetelności osoby oferującej kredyt, czy wskaże na pełną i prawdziwą informację – podkreśla prezes Jasser.

Więcej kontroli przed świętami

UOKiK na bieżąco monitoruje sytuację na rynku finansowym. Natomiast jeśli chodzi o reklamy, to dokona takiej pogłębionej analizy, zwłaszcza w okresie przedświątecznym, kiedy wielu konsumentów zaciąga pożyczki. Wtedy Urząd zrobi kompleksowe badanie tych reklam. Wyniki będą znane po Nowym Roku.

A sprzedaż kredytów konsumpcyjnych zaczęła gwałtownie rosnąć. Kilka lat temu Polacy tak zagalopowali się  w zadłużaniu, że 20 proc. pieniędzy przestało do banków wracać. Obecnie zadłużenie na konsumpcję wynosi niemal 150 mld zł (jest to nieco mniej niż kwota do spłacenia na kredyty mieszkaniowe). Nieznany jest natomiast poziom zadłużenia poza systemem nadzorowanym przez KNF.

Robert Lidke, Grażyna Raszkowska, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska

 

''


 

Polecane

Wróć do strony głównej