Opolskie: pieniądze z UE nie zarobiły na siebie
Pieniądze z UE przeznaczone w woj. opolskim w latach 2007-2013 na tzw. kapitał ludzki podniosły kwalifikacje kadr. Ale że pieniądze na wsparcie gospodarki nie wypracowały wystarczających efektów, to dla tych kadr nie powstało np. wystarczająco dużo miejsc pracy.
2015-03-11, 09:00
Takie m.in. wnioski wyciągnęli autorzy wydanej przez Komitet  Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN publikacji: dr Karina  Bedrunka, od lat pełniąca funkcję dyrektora Departamentu Koordynacji  Programów Operacyjnych opolskiego urzędu marszałkowskiego oraz  ekonomista z Politechniki Opolskiej prof. Krzysztof Malik. 
Publikacja  wydana w jęz. angielskim, zatytułowana "Efektywność zintegrowana  realizacji polityki rozwoju regionu", to opracowanie służące ocenie  efektywności wydawania unijnych pieniędzy w woj. opolskim od wejścia  Polski do UE do roku 2013.
Ocena efektów  unijnego wsparcia w czterech obszarach
Największą uwagę poświęcono w niej  programom unijnym z lat 2007-2013. Autorzy publikacji oceniali efekty  unijnego wsparcia w czterech obszarach: tzw. kapitału ludzkiego,  ekonomicznego, naturalnego oraz społeczno-instytucjonalnego.
Jak  wyjaśniła Bedrunka w przypadku kapitału ludzkiego  chodziło o ocenę efektywności unijnego wsparcia przeznaczonego w  ostatnich latach na podnoszenie kwalifikacji i wiedzy mieszkańców  regionu. 
W przypadku kapitału naturalnego - o inwestycje  dofinansowane z pieniędzy UE, a związane z ochroną środowiska (takie jak  np. budowa kanalizacji, ochrona powietrza, itp.). Ocena dotycząca  kapitału społeczno-instytucjonalnego dotyczyła pieniędzy z UE  przeznaczonych np. na instytucje kultury, edukacji czy zdrowia; a  kapitału ekonomicznego - dofinansowania dla firm, mikroprzedsiębiorstw,  instytucji otoczenia biznesu, inwestycji związanych z poprawą  infrastruktury turystycznej (np. hoteli, restauracji).
Brak wystarczających efektów
Jednym z wniosków, jakie wyciągnęli dr Bedrunka i prof. Malik, jest to, że wysokie nakłady unijnych pieniędzy, jakie przeznaczono w ostatnich latach na wsparcie gospodarki Opolszczyzny, nie dały wystarczających efektów w postaci np. odpowiednio wysokiego wzrostu liczby miejsc pracy, kapitału przedsiębiorstw czy wzrostu PKB w regionie.
- Mówiąc w  dużym uproszczeniu unijne pieniądze, które wpompowano w ostatnich latach  w gospodarkę regionu, nie zarobiły na siebie - podkreśliła Bedrunka.  Według niej to m.in. efekt tego, iż np. w przypadku firm dofinansowywano  przede wszystkim unowocześnienie czy powiększanie linii produkcyjnych, a  w niewielkim stopniu tworzenie nowoczesnych technologii, które mogłyby w  większym stopniu generować miejsca pracy czy zyski.
- Nie jest to  zresztą tylko zjawisko obserwowane w woj. opolskim. Podobnie rzecz  miała się w całej Europie, która wciąż jest odbiorcą myśli  technologicznej z USA czy krajów wschodu, np. Chin. Dlatego w  najbliższych latach KE wskazała, że będzie wspierać już nie innowacje,  ale sektor B+R, czyli badania plus rozwój, który ma generować wzrost  gospodarczy - zaznaczyła Bedrunka.
Przeinwestowane projekty
Jak tłumaczyła chodzi o to,  by myśl technologiczna była nie tylko kupowana, ale aby też powstawała w  regionie. - Tu mamy tworzyć jednostki badawcze, w nich zatrudniać  inżynierów, którzy będą wymyślać nowe rozwiązania, by móc je potem  produkować i sprzedawać - również poza region i kraj. Tworzenie takich  jednostek to olbrzymia szansa dla gospodarki województwa oraz szansa dla  młodych ludzi, którzy w nim zostaną zatrudnieni na tzw. inteligentnych  miejscach pracy - dodała ekspertka.
Według niej wykazywane  obecnie efekty gospodarcze części wspartych z pieniędzy UE inwestycji  (np. dotyczących remontów czy budowy hoteli lub restauracji) wskazują na  to, że były to projekty przeinwestowane. - Koszty, które poniesiono na  powstanie lub modernizację tych miejsc były zbyt wysokie w stosunku do  zysków, jakie obecnie one przynoszą - zauważyła dr Bedrunka.
Inne rozplanowanie środkow z nowej perpektywy
Szefowa Departamentu Koordynacji Programów Operacyjnych  wskazała też, że z analiz wynika, iż w rozpoczynającej się właśnie  perspektywie unijnej na lata 2014-2020 bardziej probiznesowo niż w  ostatnich latach swoje inwestycje powinny planować również samorządy.
- Ubiegłe  lata były tymi, w których najpierw wydawaliśmy i inwestowaliśmy  pieniądze unijne. Teraz samorządy powinny tak planować inwestycje, by  przynosiły one wartość dodaną. Na przykład w pierwszej kolejności  inwestować w drogi, które ułatwią lokowanie się przy nich firm, bo te  przyniosą wpływy z podatku CIT do budżetu. A jeśli będą te wpływy, to w  dalszej kolejności można remontować drogi mniej istotne z gospodarczego  punktu widzenia, ale pożądane przez mieszkańców - podkreśliła.
Bedrunka  dodała też, że samorządy uważniej muszą planować inwestycje np. w  infrastrukturę kulturalną, czy w obiekty miejskie takie jak lodowiska,  baseny, miejskie place i przestrzenie, filharmonie czy opery. 
Jak  tłumaczyła - remonty czy rozbudowy takich obiektów w ubiegłych latach  zmieniły wprawdzie krajobraz wielu miast i poprawiły jakość życia, ale  też zwiększyły koszty ich utrzymania nie przynosząc zysków. Przykładem  jest np. rozbudowa Filharmonii Opolskiej, której koszty utrzymania  wzrosły, a z powodu wykorzystania 85-procentowej dotacji UE nie można  np. zarabiać na wynajmie sal. 
PAP, awi