Piotr Krupa, prezes Grupy KRUK: "Moim naturalnym środowiskiem jest rwąca rzeka"

Będąc dzieckiem szukał skarbów w okolicach Wałbrzycha. Później jednak zamiast liczyć na szczęście, wziął sprawy ze własne ręce. Po studiach zajął się wydawaniem poradników prawniczych, a następnie rynkiem wierzytelności. Dziś jego firma jest największą tego typu w Polsce. Spółka działa także w Rumunii, gdzie również jest liderem rynku oraz w Czechach, na Słowacji i w Niemczech. Oprócz sukcesów w biznesie, odnosi je również w sporcie. W ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy przygotował się a następnie ukończył zawody Ironman w Arizonie.

2015-09-06, 18:00

Piotr Krupa, prezes Grupy KRUK: "Moim naturalnym środowiskiem jest rwąca rzeka"
Piotr Krupa, prezes Grupy KRUK. Foto: Materiały prasowe

Posłuchaj

Gościem audycji "Ludzie gospodarki" w Polskim Radiu 24 był Piotr Krupa, prezes Grupy KRUK. - cz. 1./Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/.
+
Dodaj do playlisty

- Jako dziecko miałem problem ze sprezycowaniem swoich planów. Byłem trochę takim zbuntowanym nastolatkiem. I w zasadzie do końca nie wiedziałem, jakie studia wybrać. Moja dziewczyna, obecna żona, oznajmiała mi w klasie maturalnej: "Wyjeżdżam do Wrocławia na studia". Powiedziałem: "Jadę z tobą". Musiałem tylko znaleźć jeszcze jakiś wydział, który by mi odpowiada. Metodą chybił trafił wypadło na wydział prawa – tak o szukaniu swojej życiowej drogi mówił Piotr Krupa na antenie Polskiego Radia 24.

Po studiach przyszedł czas na aplikację. Ukończył dwie - sędziowską i radcowską. W 1998 roku wraz z Wojciechem Kuźnickim, założył wydawnictwo Kruk.

Wydawnictwo Kruk

- Byliśmy świeżo upieczonymi absolwentami, szukaliśmy pracy, ale nikt nie chciał nam jej dać, gdy słyszał, że 2 dni w tygodniu spędzamy w sądzie, jako aplikanci. Założyliśmy, więc własną firmę, która działała na zasadzie podwykonawstwa dla kancelarii prawnych. Pisaliśmy dużo opinii w sprawie zakładów pracy chronionej. Później doszliśmy do wniosku, że kompletnie nie ma na ten temat literatury i postanowiliśmy napisać książkę, a właściwie komentarz do ustawy w tej sprawie i założyliśmy wydawnictwo Kruk – opowiada Piotr Krupa.

I choć nazwa może się kojarzyć z pewną znaną marką biżuterii, to nie taka była intencja. Na rynku księgarskim białe kruki, to te najbardziej pożądane egzemplarze i taka właśnie myśl przyświecała P. Krupie i W. Kuźnickiemu. Chcieli po prostu stworzyć duże wydawnictwo, którego książki rozchodzą się na pniu.

REKLAMA

Początki jednak nie były łatwe. Zaliczka na wydrukowanie pierwszej publikacji pochłonęła wszystkie oszczędności, w tym te zgromadzone z prezentów ślubnych. Później była niepewność, czy książka się sprzeda.

- Rozesłaliśmy oferty do potencjalnych klientów - zakładów pracy chronionej. Napisaliśmy tam, że jeżeli chcesz kupić naszą książkę, to wpłać pieniądze a my ją ci wyślemy. Pamiętam, jak w dniu, w którym odebraliśmy książkę, poszliśmy do banku i poprosiliśmy o tzw. wyciąg, żeby zobaczyć czy ktoś ja zamówił. Pani z okienka poszła do jakieś tam szufladki, pogrzebała i mówi: "Nic nie ma". Wtedy do nas dotarło, że nic się nie sprzedało. Gdy byliśmy przy wyjściu pani woła nas z powrotem i mówi, że się pomyliła i ma coś dla nas. Wtedy wyciągnęła karton pełen zamówień. Okazało się, że cały nakład, za który mieliśmy tego dnia zapłacić w drukarni, został sprzedany.

Zaczęło się od lodówki

Idąc za ciosem wydawnictwo Kruk, opublikowało jeszcze kilka podobnych pozycji. Jednocześnie, zaczęły się pojawiać pytania z prośbą o doradztwo i panowie stali się wziętymi konsultantami.

- W pewnym momencie, w czasie omawiania problematyki zakładów pracy chronionej, jeden ze sprzedawców telewizorów, pralek, lodówek, powiedział nam, że choć biznes mu rośnie, to część osób zalega z ratami i zapytał, czy jesteśmy mu w stanie pomóc. My niewiele myśląc powiedzieliśmy, że zajmiemy się tym. Finalnie nie doszło do przekazania nam tej sprawy, ale pomysł pozostał i poszliśmy z nim na rynek, m.in. do telekomów. Naszym pierwszym klientem była Era GSM – wspomina bohater audycji "Ludzie gospodarki".

REKLAMA

Pierwsze lata działalności już, jako firmy windykacyjnej, to okres, który mógł wzbudzać kontrowersje. Pojawiały się pogłoski o nękaniu klientów telefonami i SMS-ami, nawet w nocy, niezapowiedzianych wizytach w domu i miejscu pracy, czy używaniu czerwonego tuszu w pismach wzywających do spłaty, co miało kojarzyć się z krwią. Piotr Krupa przyznaje się tylko do tego ostatniego, mówiąc jednocześnie, że wcale nie chodziło o skojarzenia z krwią a… z miłością.

To jednak nie trwało długo. Krupa i jego wspólnicy dość szybko zdali sobie sprawę, że nie tędy droga.

Frontem do klienta

- Dosyć szybko zadaliśmy sobie pytanie: dlaczego ludzie nie płacą rachunków za gaz, wodę, telefon. Odpowiedź okazała się banalna - bo nie mają pieniędzy. W tym samym czasie zrobiliśmy też badania, z których wynikało, że osoba, która bierze kredyt nie sądzi, że nie będzie mogła uregulować swoich zobowiązań, czyli jest osobą uczciwą. Jak w takim razie prowadzić ten biznes? Jedynym sposobem jest rozłożyć to na raty możliwe do spłaty. Tak powstała strategia pro-ugodowa, która stosujemy już od 7 lat – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24.

Ekspansja zagraniczna metodą "małych łyżeczek"

Obecnie Grupa Kruk działa nie tylko w Polsce, ale także w Rumuni, gdzie jest liderem rynku, w Czechach i Niemczech. 

REKLAMA

- W sierpniu Grupa zakupiła pierwszy portfel na rynku niemieckim. Aktualnie dzwonimy, wysyłamy listy do klientów niemieckich z zadłużeniem. I już mamy pierwsze podpisane ugody. To duży sukces.

Spółka chce myśli także o wejściu na rynek francuski, włoski, angielski, a nawet brazylijski. Na wszystko jednak przyjdzie czas, bo jak mówi Piotr Krupa: "całkiem nieźle można też się najeść małymi łyżeczkami".

- Ja nie należę do tych, którzy oczekują spektakularnych ruchów. Przedsiębiorczości uczyłem się w domu, od rodziców. Żeby związać koniec z końcem, czy osiągnąć sukces, trzeba rano wstać, pójść do pracy, wykonać ją najlepiej jak się potrafi i przede wszystkim lubić to, co się robi.

"Sport uczynił mnie silniejszym"

REKLAMA

Jeszcze w 2008 roku prezes Grupy KRUK, przy średnim wzroście, ważył prawie 120 kg. Czarę goryczy przelał weekend majowy. To po nim, Piotr Krupa stanął na wadze i powiedział dość. Pół roku wystarczyło, aby zrzucił ponad 30 kilogramów. Wtedy też podjął niewiarygodne wyzwanie: start w wyścigu Ironman w amerykańskim stanie Arizona. To jedne z najbardziej ekstremalnych zawodów sportowych na świecie - 3,8 km wpław, 180 km na rowerze i klasyczny maraton, ponad 42 km. Dopiął swego.

- Pewnego dnia trafiłem w Internecie na informacje dotyczącą zawodów. To był impuls. Już wtedy wiedziałem, że muszę się z tym zmierzyć. I choć nie miałem jeszcze świadomości, że to jest tak ekstremalne wyzwanie, to już w głowie pojawiło się to pragnienie. Zwizualizowałem sobie moment dobiegania do mety i wiedziałem, że musi być on przyjemny.

Kolejne wyzwanie to zdobycie Korony Ziemi. Tu jednak do tej pory nie udało się wynegocjować zgody żony.

- Na razie dość alergicznie moje dzieci i żona reagują, jak mówię, że wyjadę na 2 miesiące i spróbuje wejść na Mt. Everest. Z reguły mają takie argumenty, z którymi trudno polemizować – śmieje się Krupa.

REKLAMA

Można mieć jednak pewność, że prędzej czy później dopnie swego, bo jak mówi: "przedsiębiorcy łatwo nie odpuszczają". To immanentna cecha każdego lidera.

- Ale prawdziwy lider wie też kiedy zrobić zwrot w tył i zejść z trasy. Mnie na szczęście do tej pory się jeszcze to nie zdarzyło, ale biorę to pod uwagę i gdy stanę przed takim wyzwaniem, to mam nadzieje, że starczy mi wewnętrznej odwagi, żeby to zrobić, bo głupotą jest iść dalej. Świat od tego przecież się nie zawali. W biznesie jest podobnie. Też trzeba umieć powiedzieć pas – dodaje gość Polskiego Radia 24.

Milioner w rwącej rzece

Piotr Krupa od kilku pojawia się na liście 100 Najbogatszych Polaków magazynu „Forbes”. Co więcej, jest jednym z najmłodszych milionerów znad Wisły. Jednak jak sam twierdzi, pojawienie się w tym zestawieniu, niczego nie zmieniło w jego życiu.

- Dla mnie najważniejsze w biznesie jest stworzenie firmy, która potrafi rosnąć. Są ryby, które żyją w płytkich stawach i te, które żyją w rwących rzekach. Mój zespół i ja chcemy rwącej rzeki, chcemy rosnąć, tworzyć coś nowego, stawiać czoła nowym wyzwaniom. To jest to, co nas kręci. Oczywiście idzie za tym dobry zysk, zadowolenie akcjonariuszy i dobra kapitalizacja – dodaje prezes Grupy KRUK.

REKLAMA

Błażej Prosniewski, fko

 

 

 

REKLAMA

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej