Słabszy juan to problem dla polskich eksporterów. Ale turyści mogą być zadowoleni
Chiński Bank Ludowy obniżył główną stopę procentową o ćwierć punktu. Ma to pobudzić wzrost gospodarczy w Państwie Środka, które jest drugą gospodarką świata. Czy spowolnienie gospodarcze w Chinach może wpłynąć także na życie przeciętnego Polaka?
2015-08-26, 17:23
Posłuchaj
Polak bezpośrednio spowolnienia gospodarczego w Chinach nie odczuje. Tracą na nim najbardziej nasze firmy, szczególnie te związane z sektorem wydobywczym, jak KGHM – bo tanieje miedź, czy rafinerie – bo tanieje ropa naftowa.
Eksporterzy mają powody do zmartwienia
Skutki dla nas będą jednak pośrednie, wyjaśnia Adam Czerniak, ekonomista Polityki Insight i SGH.
– Jeżeli mamy do czynienia ze spowolnieniem wzrostu w Chinach, których gospodarka jest jedną z największych na świecie, to mamy do czynienia ze spowolnieniem w całej globalnej gospodarce. A to oznacza gorszą koniunkturę u partnerów handlowych Polski. W związku z czym, jeśli ktoś jest zatrudniony w firmie nastawionej na eksport, to będzie miał np. mniejszą szansę na podwyżkę.
Import jeszcze bardziej opłacalny
Kryzys w Chinach spowodował, że tamtejszy bank centralny – zanim obniżył stopy procentowe – osłabił też krajową walutę, czyli juana.
REKLAMA
– To z kolei spowodowało, że Chiny mogą utrzymywać niskie ceny eksportowanych przez siebie produktów, a nawet w niektórych przypadkach je obniżyć. Stąd też importowane stamtąd np. podkoszulki, buty, czy także wyroby elektroniczne, powinny wciąż być tanie i bardzo dostępne – ocenia Adam Czerniak.
Konkurenci Chin w ofensywie
To, że tanie produkty Chińczycy nadal będą sprzedawać w Polsce potwierdza Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska – Azja. Dodaje jednak, że coraz częściej są one już produkowane w Bangladeszu, Indonezji czy w Wietnamie.
– Dużo jeżdżę po Polsce i widzę, że tam są już chińskie rodziny, sprzedające takie bardzo tanie rzeczy. A które już często nie są w ogóle produkowane w Chinach, natomiast handlem tymi rzeczami nadal zajmują się Chińczycy. I tak zapewne będzie nadal.
Szansa na zmianę struktury naszego eksportu
Spowolnienie gospodarcze w Chinach oznacza też mniejszy popyt na droższe, z racji osłabienia chińskiej waluty – dobra importowane. A to zła wiadomość dla naszych firm.
REKLAMA
– W sytuacji, kiedy mamy do czynienia z osłabieniem kursu waluty danego kraju, import towarów staje się mniej opłacalny. W związku z czym, ci producenci którzy poszukiwali w Chinach rynku zbytu zastępczego, np. wobec eksportu do Rosji, będą mieli utrudnioną sytuację, ponieważ osłabienie chińskiej waluty w relacji do złotego czyni polskie produkty na rynku chińskim coraz droższymi – komentuje Adam Czerniak.
Z drugiej jednak strony Chińczycy mają zmieniać swoje nawyki żywieniowe i np. jeść więcej ziemniaków zamiast ryżu. Ziemniaki są tam promowane specjalną piosenką, a to może być szansa dla nas, zauważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan.
– Ale myślę, że nie tylko kartofle możemy tam sprzedawać, także wszelkie inne żywnościowe produkty, które np. zostały objęte rosyjskim embargiem. Może namówimy ich, żeby tworzyli piosenki na temat polskich jabłek – dodaje ekspertka.
W turystyce raczej bez zmian
Być może tak się stanie, a gdyby spowolnienie w Chinach nie okazało się zbyt poważne, to w Polsce mogłyby więcej inwestować chińskie firmy, a nasz kraj mogliby odwiedzać chińscy turyści. Na razie słabszy juan oznacza tańsze podróże do Chin, chociaż te różnice nie są zbyt duże.
REKLAMA
– Dla kogoś, kto chce pojechać do Chin, i wydać w czasie takiej wycieczki 5–6 tys. zł, a tyle mniej więcej kosztuje dwutygodniowy wyjazd, taki żeby zobaczyć jakiś fragment kraju, to 5 proc. zmiany kursu juana oznacza 300 zł. Czyli nie ma to wpływu na takie strategiczne decyzje – wylicza Radosław Pyffel.
Tym bardziej, że zdaniem eksperta juan może się już niedługo umocnić.
Sylwia Zadrożna, mb
REKLAMA