Dla światowej gospodarki nadchodzą gorsze czasy

Ekonomiści coraz głośniej mówią o zbliżającej się trzeciej fali światowego kryzysu, który tym razem mógłby być nazywany chińskim albo brazylijskim. Jednak być może skończy się nie na kryzysie, ale na spowolnieniu gospodarczym, które jednak, zdaniem ekspertów, może potrwać nawet kilka lat.

2015-10-20, 22:30

Dla światowej gospodarki nadchodzą gorsze czasy

Posłuchaj

Prawdopodobne jest mocne spowolnienie tych gospodarek, które do niedawna były lokomotywami światowego wzrostu – mówi Mariusz Adamiak, dyrektor Biura Strategii Rynkowych w PKO Banku Polskim. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Chiny w trzecim kwartale tego roku rozwijały się w tempie 6,9 proc. i był to wynik najsłabszy od 6 lat, ale spowolnienie gospodarcze to nie jedyny problem tego kraju.

– Chiny muszą zmierzyć się nie tylko ze spadkiem cen akcji, ale także z zadłużeniem samorządów lokalnych, które finansowały swoje wydatki w dużej części ze sprzedaży gruntów. W przeszłości ceny gruntów rosły, ale teraz już przestały. Muszą zmierzyć się też z rozdętym sektorem instytucji parabankowych, które zastępowały banki w finansowaniu sektora prywatnego, dlatego że banki koncentrowały się w dostarczaniu kredytu do sektora przedsiębiorstw państwowych – mówi Andrzej Rzońca z Rady Polityki Pieniężnej.

A rosnące złe kredyty udzielone tym firmom to też jeden z problemów chińskiej gospodarki. Problemy na pewno łatwiej byłoby rozwiązywać przy wyższym wzroście gospodarczym, ale ten na poziomie około 7 procent i tak był wynikiem lepszym, niż oczekiwano, ale ważne będą kolejne dane.

Prognozy nie są najlepsze

Powstaje więc pytanie – czy grozi nam trzecia fala światowego kryzysu, którego przyczyną może być sytuacja gospodarcza w krajach BRIC, czyli Brazylii, Rosji, Indiach i Chinach, jeszcze do niedawna należących do liderów globalnego wzrostu gospodarczego.

REKLAMA

Narodowy Bank Polski w raporcie na temat koniunktury międzynarodowej napisał, że spowolnienie wzrostu gospodarczego będzie tam najprawdopodobniej głębsze, niż szacowano do tej pory.

Kilkuletnie spowolnienie jest możliwe

Spowolnienie to jednak jeszcze nie głęboki kryzys, który przecież wcale nie musi nadejść.

Takiego zdanie jest część ekspertów, w tym Mariusz Adamiak, dyrektor Biura Strategii Rynkowych w PKO Banku Polskim, który był gościem radiowej Jedynki.

– Myślę, że to jest scenariusz mało prawdopodobny. Możliwy, ale pesymistyczny, którego chyba nie należy zakładać i brać go za podstawowy, najbardziej prawdopodobny. Dużo bardziej prawdopodobne jest mocne spowolnienie tych gospodarek, które do niedawna były lokomotywami światowego wzrostu. I to spowolnienie potrwa nie rok czy dwa, ale nawet kilka lat – mówi Mariusz Adamiak.

REKLAMA

Ważny był przede wszystkim eksport

Kraje BRIC będą musiały zmierzyć się z nowa sytuacją.

– Państwa te przed wybuchem światowego kryzysu, czyli przed 2008 rokiem rozwijały się przede wszystkim dzięki dobrej koniunkturze w krajach rozwiniętych, czyli w Zachodniej Europie, Stanach Zjednoczonych, ponieważ żyły przede wszystkim z eksportu surowców lub też produktów, tak jak Chiny – mówi gość Jedynki.

Rząd chiński szuka dróg wyjścia

Marek Kłoczko, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej, który był gościem Polskiego Radia 24, zwraca uwagę, że wzrost gospodarczy w Chinach jest znacznie niższy niż dotychczas i dlatego powstają próby ograniczenia niekorzystnych skutków tej sytuacji.

– Analitycy zachodni dosyć krytycznie podchodzili do manewrów na juanie, przeprowadzanych przez chiński rząd. Ale trzeba powiedzieć, że w ogóle chiński rozwój był oparty przez dziesięciolecia na eksporcie, czyli na pewnym niedowartościowaniu juana. Zawsze ten kurs był trzymany poniżej parytetu, tak by chińskie towary były eksportowe – mówi gość PR 24.

REKLAMA

Chiny chcą pobudzać swoją gospodarkę. Od stycznia do września chiński rząd wydał blisko 285 miliardów dolarów między innymi na nowe inwestycje kolejowe, drogowe, energetyczne i dotyczące rozbudowy miejskiej infrastruktury.

Lekcja dla Polski

Niestety po wybuchu kryzysu popyt w krajach rozwiniętych znacząco spadł. Z tej historii naukę powinna także wyciągnąć Polska.

– Warto myśleć też w perspektywie średnioterminowej i długoterminowej, kiedy np. skończą się nam pieniądze z Unii Europejskiej. Te środki z UE to trochę tak, jak dla krajów takich jak Rosja czy Brazylia kiedyś były pieniądze ze sprzedaży ropy. Trzeba myśleć o tym, co będzie dalej i trzeba zdecydowanie stawiać na dobre inwestycje. Nie na każde inwestycje, ale tylko takie, które się powalają intensywnie rozwijać gospodarce. Konsumpcję również należy dostosowywać do możliwości, nie rozdmuchiwać jej w krótkim czasie nadmiernie, bo to z kolei powoduje zwiększenie gwałtowne importu i pogorszenie parametrów gospodarczych – mówi Mariusz Adamiak.

W związku z tym zrównoważony, szybki, ale zrównoważony rozwój jest najlepszą drogą takiego bezpiecznego, długoterminowego wzrostu dla kraju.

REKLAMA

– Naprawdę warto zwracać uwagę, by nie chcieć za szybko wszelkimi metodami doprowadzić do jakiegoś gwałtownego wzrostu, bo to przeważnie kończy się we łzach. Tak jak skończyli Rosjanie czy Brazylijczycy, a też w pewnym stopniu Chińczycy – podaje gość radiowej Jedynki.

Jesteśmy w dobrej sytuacji

Na razie jednak sytuacja Polski jest dobra. Nie zadłużaliśmy się w ostatnich latach w walutach obcych, pozbyliśmy się deficytu na rachunku obrotów bieżących, dzisiaj więcej eksportujemy, niż importujemy.

– Myślę, że jesteśmy dobrze przygotowani na jakieś kolejne, potencjalne fale kryzysu. Mamy cały czas solidny ponad 3-proc. wzrost PKB. Rosną realne wynagrodzenia i spada bezrobocie. W ostatnim kwartale nieco przyhamowały inwestycje, ale cały czas są na porządnym poziomie. Trzeba pamiętać o tym, że do krwiobiegu polskiej gospodarki już są powoli wtłaczane kolejne fundusze unijne, więc perspektywy są pozytywne – wylicza Tomasz Wróblewski z firmy doradczej Grant Thornton.

W sytuacji niepewnego otoczenia gospodarczego na świecie musimy być jednak ostrożni.

REKLAMA

– Aby mieć duże pole manewru w polityce makroekonomicznej, oraz żeby być możliwe dobrze postrzeganym przez inwestorów, musimy mieć silniejsze finanse publiczne, musimy też zachować stabilny sektor bankowy – dodaje Andrzej Rzońca z RPP.

Szybki wzrost, duże zagrożenia

Obecnie gospodarka Chin rośnie w tempie 6,9 proc. (co jest uważane za spowolnienie w tym kraju), jednak do niedawna te wzrosty były znacznie większe. A to rodzi zawsze duże zagrożenia, o czym przypomina Marek Kłoczko.

– Generalnie przy tak szybkim wzroście rzędu 11-12 proc. powstają różnego rodzaju bańki, chociażby bańka nieruchomościowa – mówi gość PR 24.

Wskazuje również, że nie możemy traktować Chin jako kraju takiego, jak inne państwa.

REKLAMA

– Chiny to de facto subkontynent. Trzeba pamiętać, że obszar Chin jest tylko niewiele mniejszy od całej Europy, od Lizbony aż po Ural. I że w Chinach mieszka 2,5 razy tyle ludności, co w całej Europie, a prawie 3 razy więcej niż w Unii Europejskiej, i że jest to kraj wielu klimatów i wielu kultur – dopowiada Marek Kłoczko.

Już organizacje międzynarodowe, w tym ONZ obniżają prognozy średniego wzrostu PKB dla gospodarki światowej w najbliższym czasie – wskazuje ekspert KIG.

Nie tylko zagrożenia, ale i szanse

Ewentualny nadchodzący światowy kryzys, którego główną przyczyną może być spowolnienie chińskiej gospodarki, a także np. zawirowania w gospodarce brazylijskiej, czy słabe tempo wzrostu w strefie euro, stwarza nie tylko zagrożenia, ale też szanse dla naszego rynku.

– Myślę, że trudności zewnętrzne mogą też być pewną szansą dla Polski – dodaje.

REKLAMA

Komentuje także, iż motorem napędowym polskiej gospodarki jest w dużej mierze wzrost eksportu, bo w tej chwili wielkość eksportu na głowę mieszkańca w Polsce jest jedną z najniższych w UE. – Mamy więc ogromny potencjał – mówi ekspert KIG.

Poza tym liczą się cały czas niskie koszty pracy. A konsumpcja wewnętrzna zależy w dużej mierze od społecznych nastrojów. Natomiast inwestorzy zagraniczni muszą mieć zaufanie do prowadzonej przez rząd polityki gospodarczej.

Optymistycznie na rozwój sytuacji w Polsce patrzy także Katarzyna Gierczak-Grupińska, prezes Fundacji Firmy Rodzinne.

Ja nie widzę kryzysu w Polsce. Mamy tyle rzeczy do zrobienia, jest tu ogromny rynek do zagospodarowania. Nawet trzeba się z tego cieszyć, że jeszcze mamy przestrzeń na rozwój, która w krajach wysokorozwiniętych, na Zachodzie, jest mocno ograniczona przez duże marki, które są już osadzone, zagospodarowały przestrzeń i gdzie się już nikt nie zmieści. Polska jest dobrym miejscem do biznesu. Rzeczywistość jest tak dynamiczna, jest tyle czynników, że nikt nie napisał wzoru na sukces. Musimy włożyć dużo wysiłku, by biznes mógł przetrwać – komentuje prezes Fundacji Firmy Rodzinne.

REKLAMA

Na pewno warto wzorować się na lepszych, edukować i podpatrywać najlepsze wzory.

Natomiast, jeśli kryzys przyjdzie do Polski, to chyba najszybciej przez Niemcy. Wówczas nasi producenci, nasi eksporterzy będą musieli szybko szukać nowych rynków zbytu, ale to też potrafią, patrząc na ich doświadczenia po wprowadzeniu rosyjskiego embarga.

– Czy można w jakiś szybki sposób uniezależnić się od gospodarki niemieckiej? Wydaje się to niemożliwe. Natomiast, to co się działo po kryzysie związanym z konfliktem w Ukrainie, pokazuje, że Polska ma potencjał w szukanie innych rynków zbytu – mówi Tomasz Wróblewski z Grant Thornton.

I polscy przedsiębiorcy dobrze sobie z tym radzą.

REKLAMA

Sylwia Zadrożna, Grażyna Raszkowska

 


 

 

 

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej