Wydatki budżetowe w przyszłym roku będą wyższe. Co to oznacza dla stabilności finansów publicznych?

2015-12-08, 22:55

Wydatki budżetowe w przyszłym roku będą wyższe. Co to oznacza dla stabilności finansów publicznych?
Reguła wydatkowa dyscyplinuje finanse publiczne . Foto: jarmoluk/pixabay/CC0

Przygotowany przez posłów Prawa i Sprawiedliwości projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych przewiduje zwiększenie limitu wydatków budżetowych. Eksperci są zdania, że taki jednorazowy wzrost nie jest wielkim problemem.

Posłuchaj

Naszym finansom publicznym przygląda się nie tylko Bruksela, ale także światowe agencje ratingowe, które mogą w nowej sytuacji zmienić swoją ocenę – uważa Jakub Borowski z SGH i główny ekonomista banku Credit Agricole, który był gościem radiowej Jedynki. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

W dłuższej perspektywie jednak może stanowić zagrożenie dla stabilności finansów publicznych.

Spełnienie obietnic wyborczych

Zmiana reguły wydatkowej ułatwi spełnienie wyborczych obietnic – mówi profesor Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

– Generalnie chodzi o dyscyplinę wydatkową. Jeżeli przyrastają wydatki, to chodzi o to, by nie przekraczały określonego poziomu powiązanego z tempem wzrostu Produktu Krajowego Brutto. I to jest reguła potrzebna. Ta zmiana reguły wydatkowej ma na celu rozluźnienie tej dyscypliny. A to się wiąże z tymi zobowiązaniami, jakie rząd podjął w okresie wyborczym i tego należało oczekiwać – bo skądś się te środki muszą brać – mówi prof. Elżbieta Mączyńska.

Wydatki będzie można zwiększać

W projekcie nowelizacji ustawy o finansach publicznych zapisano, że górną granicą wydatków będzie można zwiększyć w przypadku „realizacji w roku budżetowym istotnych działań jednorazowych i tymczasowych”. Problem polega na tym, by taka klauzula nie była nadużywana mówi prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC, który był gościem Polskiego Radia 24.

REKLAMA

– Gdybym ja, jako ekonomista miał pewność, że rząd robi to jednorazowo, że wykorzysta ten artykuł rzeczywiście tylko w tym roku, dlatego że to jest rzeczywiście trudny rok: 500 zł na dziecko, wprowadzane reformy, które rząd uważa za niesłychanie ważne, dostał przecież od społeczeństwa odpowiedni mandat do tego, wszystko to się odbywa kosztem wzrostu zadłużenia, czyli gdzieś na końcu za to zapłacimy, no, ale jeśli to jest tak ważne, to oczywiście jest wyobrażalne – mówi profesor.

Finanse publiczne muszą być bezpieczne

Obawę ekonomisty budzi jednak to, że co roku będzie się powtarzała taka wyjątkowa sytuacja, która w konsekwencji będzie groźna dla finansów publicznych – wyjaśnia prof. Witold Orłowski.

– Problem polega tak naprawdę na tym, że zawsze jest obawa, że tego typu klauzula będzie nadużywana, w tym sensie, że za każdym razem rząd będzie mówić, że jest właśnie ten nadzwyczajny rok. I w związku z tym w każdym kolejnym roku zwiększamy deficyt ponad ten poziom, który powinien być, po to, by kraj był bezpieczny długookresowo. Właściwie na tym polega problem – mówi prof. Witold Orłowski.

Pojawił się niepokój

Ustawa zmieniająca regułę wydatkową budzi emocje ekonomistów.

REKLAMA

– Choć nie są to takie wielkie emocje, ale raczej niepokój. Ta reguła wydatkowa miała stabilizować polskie finanse publiczne, a więc sprawiać, że wydatki sektora finansów publicznych nie będą rosły zbyt szybko, a w takim tempie, które będzie pozwalało stopniowo obniżać dług publiczny. To jest bardzo ważne. Zmiany w tej regule, które zostały zaproponowane i zapewne zostaną uchwalone, prowadzą do tego, że wydatki będą rosły szybciej. A przyczyną tych zmian jest potrzeba sfinansowania przede wszystkim programu 500 zł na dziecko. Tamta reguła, z którą mieliśmy do czynienia wcześniej, nie wytrzymałaby takiego wzrostu wydatków. Trzeba było tę regułę skorygować – mówi dr Jakub Borowski ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i główny ekonomista banku Credit Agricole, który był gościem radiowej Jedynki.

Partie zawsze prowadzą swoją grę

Tę regułę wprowadziła Platforma Obywatelska, a jednocześnie pieniądze z OFE popłynęły do ZUS. W ten sposób PO umorzyła cześć długu, a także wyłączyła Krajowy Fundusz Drogowy z definicji długu publicznego.

Teraz Prawo i Sprawiedliwość wprowadza swoje zasady.

– Partia, która teraz rządzi w Polsce, ma do tego prawo. Nic nie jest wyryte w kamieniu – również reguły wydatkowe, chociaż dobrze byłoby, gdyby były stabilne w czasie, bo są pewną kotwicą dla wiarygodności finansów publicznych. Ważne jest, w jakim kierunku te zmiany następują i co będzie dalej – podkreśla gość Jedynki.

REKLAMA

A zdaniem ekonomisty, generalny kierunek, który został zarysowany, jest taki, że te wydatki będą rosły szybciej. Mniej więcej o 5 mld zł z tytułu tych zmian.

Reguła wydatkowa jest skomplikowaną formułą, która opisuje wydatki sektora finansów publicznych: zawiera dane dotyczące tempa wzrostu PKB w ostatnich pięciu latach, prognozę inflacji, pewne korekty, które można wprowadzać.

Deficyt będzie w granicach 3 proc. PKB

Ale warto przyjrzeć się deficytowi sektora finansów publicznych, ponieważ nie będzie on z pewnością ulegał pomniejszeniu, jak to było do niedawna planowane.

– Już wiemy, że w wyniku zmiany nowelizacji tegorocznego budżetu deficyt będzie większy o 4 mld złotych, a przyszłoroczny deficyt w relacji do PKB zbliżony. To znaczy możemy zakładać, że budżet będzie spójny z taką ścieżką deficytu, która przewiduje deficyt w okolicach 3 proc. PKB – wyjaśnia główny ekonomista banku Credit Agricole.

REKLAMA

I przypomina, że wcześniej intencją rządu było stopniowe obniżanie tego deficytu i dochodzenie do poziomu 1 proc. PKB w 2019 roku.

Niski deficyt potrzebny jest po to, aby dług nie eksplodował, gdy nadejdzie spowolnienie i wyraźnie spadną dochody finansów publicznych, a trochę wzrosną wydatki.

– A teraz jest sygnał, że do tego 1 proc. nie będziemy zmierzać, ale trzymać się 3 proc. PKB – dodaje dr Jakub Borowski.

To oznacza, że generalnie będziemy szybciej się zadłużać.

REKLAMA

– I przynajmniej część obietnic wyborczych będzie finansowana przyrostem długu – ­ dodaje.

Bruksela się nam przygląda

Naszym poczynaniom przygląda się też Bruksela. Ale na razie nie jest specjalnie zaniepokojona.

– W Polsce był wiceprzewodniczący do spraw euro i dialogu społecznego Valdis Dombrovskis i spotkał się z ministrami: Pawłem Szałamachą i Mateuszem Morawieckim, by omówić sytuację budżetową w kraju. To jest regularne spotkanie, a nie nic nadzwyczajnego. Mówimy otwarcie, że Polska wyszła z tej procedury nadmiernego deficytu, co jest bardzo dobrym znakiem. Polska rozwija się, stopa bezrobocia jest na historycznie niskim poziomie. I byłoby wielką szkodą, gdyby deficyt budżetu znów przekroczył ten próg 3 proc. PKB. Ale trzeba też dodać, że ta procedura przewiduje i pozwala na tymczasowe przekroczenie umówionego progu 3 proc. Są sytuacje, gdzie jest to przewidziane i uzasadnione – mówi Piotr Świtalski z Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie.

Agencje ratingowe też nas obserwują

Jednak nie tylko Unia Europejska się nam przygląda. Eksperci z agencji ratingowych również nas obserwują.

REKLAMA

– Ale to nie tylko Bruksela. To także agencje ratingowe. Dwie z nich: Standard & Poor's i Moody's zapowiadały, że spodziewają się, że nie będzie zmian w finansach publicznych, które pogarszałyby ich sytuację w dłuższej perspektywie. To był warunek utrzymywania tych ocen, które do tej pory zostały sformułowane. Sądzę, że ta zmiana reguły i zmiana ścieżki deficytu na ten rating może mieć negatywny wpływ – uważa Jakub Borowski.

Różne scenariusze

Mogą też wzrosnąć dochody budżetu np. z powodu skoku inflacji. Choć zdaniem dr Jakuba Borowskiego to mało prawdopodobny scenariusz.

– W ostatnich dniach ceny ropy naftowej osiągnęły poziom najniższy od 2009 roku. I nie wykluczamy dalszego ich spadku, biorąc pod uwagę sytuację globalną. To jest czynnik, który będzie hamował inflację i hamował dochody sektora finansów publicznych. Chyba, że bardzo znacząca przyspieszy w przyszłym roku wzrost gospodarczy. Ale jeśli tak nie będzie, a tego się nie spodziewamy – to budżet będzie napięty – konkluduje dr Jakub Borowski.

REKLAMA

Również prof. Witold Orłowski uważa, że w dłuższej perspektywie nie będzie znaczącego przyspieszenia wzrostu gospodarczego, chociaż w tej krótszej nie jest to wykluczone.

Dr Jakub Borowski przewiduje też w drugiej połowie 2016 roku osłabienie kursu złotego. Spodziewa się też obniżenia w przyszłym roku stóp procentowych przez nowa Radę Polityki Pieniężnej, a to także będzie czynnik wpływający na osłabienie złotego. Zwłaszcza w takiej sytuacji, w której stopy procentowe w USA będą rosnąć.

Jednorazowy wzrost zadłużenia, to jeszcze nie dramat

Prof. Witold Orłowski przypomina, że długofalowe zwiększanie wydatków budżetowych powodowałoby niebezpieczny na dłuższą metę wzrost zadłużenia kraju.

REKLAMA

– Jednorazowy wzrost zadłużenia to jeszcze nie jest dramat. Ale taki stały mechanizm, który powoduje, że co roku byłoby głosowane, że jest to kolejny nadzwyczajny rok i musimy się zgodzić na wzrost zadłużenia, to w tym momencie z polityki samoograniczenia zaczyna się robić fikcja. A jeśli się jej nie stosuje, to dług będzie wzrastać i prędzej czy później zapłacimy za to, oczywiście nie natychmiast, tylko w dłuższym okresie – podaje prof. Witold Orłowski.  

W projekcie PiS zaproponowano też zastąpienie jednorocznego wskaźnika inflacji celem inflacyjnym NBP, który obecnie jest ustalony na poziomie 2,5 proc.

Krzysztof Rzyman, Grażyna Raszkowska, Justyna Golonko

 

REKLAMA

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej