Niski PIT, CIT i budżet pod kontrolą. To recepta na sukces i dla Węgier, i dla Polski
Węgry, które niedawno były liderem gospodarczym regionu, teraz muszą odrabiać straty. Powodem kłopotów był brak mechanizmów hamujących nadmierne wydatki budżetowe.
2016-03-23, 19:50
Posłuchaj
Bank Centralny Węgier obniżył 22 marca stopy procentowe. Główną z 1,35 do 1,2 proc. Zaskoczeniem jest też ujemna stopa depozytowa, obniżona z 0,1 do - 0,05 proc.
Totalne zaskoczenie dla rynku finansowego
Węgry to pierwszy kraj w Europie Centralnej z ujemną stopą procentową. Ma to zniechęcić banki komercyjne do przechowywania środków w banku centralnym na jednodniowych lokatach.
– Węgierski bank Centralny dosyć niespodziewanie ogłosił obniżkę stóp procentowych. Analitycy, około 16 na 18 czołowych ekspertów, w ogóle się tego nie spodziewali. Co przede wszystkim oznacza, że nie do końca czują oni to, że premier Orban i jego rząd lubi ruchy kontrowersyjne, i lubi zaskakiwać. A po drugie, i to też jest istotne, że konstrukcja przychodów budżetowych na Węgrzech jest trochę inna niż w Polsce. I ten ruch jest bezpośrednio związany z niższym od oczekiwania celem inflacyjnym, co w przełożeniu na główne wpływy z VAT mogłoby spowodować deficyt budżetowy w tym roku, i to była główna motywacja rządu. A bank de facto wykonał jego życzenie – komentuje gość Jedynki Marek Kłoczko, wiceprezes i dyrektor generalny Krajowej Izby Gospodarczej.
Czyli Węgrzy potrzebują większego wzrostu gospodarczego, tak jak wszyscy – i większej inflacji. A VAT jest na Węgrzech znacznie wyższy niż w Polsce.
REKLAMA
– VAT na Węgrzech jest bodaj najwyższy w całej Unii Europejskiej, albowiem wynosi 27 proc. – dodaje gość Jedynki.
Węgierska droga reform
Jak podkreśla Marek Kłoczko, Węgrzy nie mieli kogoś takiego jak prof. Balcerowicz, i bardzo liniowo przechodzili od socjalizmu do kapitalizmu, nie mieli terapii szokowej.
– I nawet przez pewien czas głosili wyższość takiego stopniowego przechodzenia nad wprowadzaniem reform przez Leszka Balcerowicza. Niestety później, pierwsze dziesięciolecie XXI wieku „nauczyło ich pokory”. Albowiem tak jak na początku lat ‘90 produkt krajowy brutto na mieszkańca na Węgrzech był ponad 20 proc. wyższy niż w Polsce, tak od trzech lat to nasz jest wyższy – wyjaśnia ekspert z KIG.
Jakie więc błędy popełnili Węgrzy, że doszło do takiej sytuacji, i ich wzrost gospodarczy jest niższy, a był nawet ujemny.
REKLAMA
– Teraz ten wzrost jest już przyzwoity, wynosi 2–3 proc. Ale po pierwsze społeczeństwo węgierskie jest trochę inne mentalnie niż polskie. Niezależnie od tego, że się lubimy, kochamy i jesteśmy bratankami, to jest ono bardziej konserwatywne, jest starsze jeśli chodzi o strukturę wiekową, mniej idące na ryzyko. Natomiast taką przyczyną bezpośrednią było to, że ich konstytucja nie zawierała, tak jak nasza, progów oszczędnościowych. I przy wyborach w roku 2000, kiedy będący u władzy FIDES walczył o utrzymanie rządów z socjalistami, obie strony zaczęły się przelicytowywać w rozdawnictwie socjalnym. I niestety socjaliści przelicytowali, i kiedy później musieli spełnić swoje obietnice przedwyborcze, to wpadli w wysoki deficyt budżetowy, powiększył się dług publiczny, spadł wzrost gospodarczy. I faktycznie przez prawie 10 lat Węgrzy w gospodarce mieli „okres smuty”, to znaczy albo to był ujemny przyrost PKB albo oscylował wokół zera, co wszystkich totalnie wymęczyło – tłumaczy gość Jedynki.
Nowe otwarcie gospodarcze
Obecnie Węgry wychodzą z tej sytuacji. A jak wypada porównanie podstawowych parametrów gospodarki polskiej i węgierskiej? Stawkę VAT już znamy, jest wyższy. Natomiast stawki innych podatków dochodowych są niższe.
– Generalnie koncepcja premiera Orbana, kiedy dochodził po raz drugi do władzy sześć lat temu, to: po pierwsze pobudzenie gospodarki, i to mu się udało. Bo z ujemnych wzrostów, czy też ze spadków, obecnie ten wzrost oscyluje wokół 2,5–3,5 proc., wg danych za ubiegły rok. Po drugie to wzmocnienie rodzimej klasy średniej, co spowodowało obniżenie podatków dochodowych, zarówno dla osób indywidualnych liniowo do 15 proc., jak i dla firm. Dla małych to 10 proc., a dla dużych 15 proc. Przez to zostaje więcej dochodów u ludzi, przy jednoczesnym podniesieniu podatku VAT, do 27 proc., czyli obłożenie podatkiem konsumpcji. I jeszcze trzeba tu wymienić opodatkowanie banków i wielkopowierzchniowych sieci towarowych – wylicza Marek Kłoczko z KIG.
Ale teraz Węgrzy już wycofują się z tych podatków, zmniejszają je – tak jest z podatkiem bankowym. Natomiast ten od handlu jest już podatkiem jednolitym dla wszystkich sklepów, w wysokości 0,1 proc. wartości sprzedaży netto.
REKLAMA
– Ponieważ już mogą sobie na to pozwolić. W dużej mierze było to bowiem pociągniecie ideologiczne, dla podbudowania autorytetu spauperyzowanej węgierskiej klasy średniej – dodaje gość Jedynki.
„Polak, Węgier…” i podobne problemy
Węgrzy dokonali m.in. przewalutowania kredytów frankowych, byli nawet chwaleni przez międzynarodowe organizacje finansowe za ten ruch, że wykonali go w odpowiednim momencie, tuż przed tym, gdy frank szwajcarski gwałtownie się umocnił. A dzięki silnemu popytowi wewnętrznemu PKB wzrósł o 3,6 proc., a także spadło bezrobocie.
– To też było jednio z tych pociągnięć wpisujących się w odbudowę samopoczucia Węgrów, szczególnie węgierskiej klasy średniej. I sprzyjało im w tym szczęście, aczkolwiek do dzisiaj ten ruch uważany jest jako bardzo kontrowersyjny. Na Węgrzech istnieją nawet komitety protestujące, które uważają że zostały pokrzywdzone. Że ci, którzy mieli kredyty we frankach, czy innych walutach, zostali przez fakt przewalutowania pokrzywdzeni Tam jeszcze cały czas ten temat budzi wielkie namiętności – zauważa Marek Kłoczko.
Natomiast jeśli chodzi o konkretne posunięcia gospodarcze, to sytuacja w Polsce i na Węgrzech jest tak istotnie różna, że nie można niczego automatycznie przenosić.
REKLAMA
– To jest inna mentalność, inne mechanizmy, inne elementy rozwojowe. Dlatego nie chciałbym w oderwaniu od kontekstu, wybierać tego co jest dobre, a co złe. Natomiast generalnie, jeżeli mówimy o pewnych impulsach prorozwojowych, to oczywiście korzystniejsze są niższe podatki CIT i PIT, a trochę wyższy VAT, który opodatkowuje konsumpcję. Szczególnie dla firm, niższy CIT i PIT dają większe pole do inwestycji, zarówno prywatnych jak i korporacyjnych – ocenia gość Jedynki Marek Kłoczko, wiceprezes i dyrektor generalny Krajowej Izby Gospodarczej.
I zaznacza, że jednak to wszystko zależy też od tego, w jakim cyklu koniunktury się znajdujemy. Bo Węgrzy, kiedy wprowadzali te rozwiązania byli na minusie, a my mamy 3,5-proc. wzrost. I dlatego nie ma sensu sztuczne pobudzanie naszej gospodarki.
Robert Lidke, mb
REKLAMA
REKLAMA