Polskie fundusze emerytalne powinny mieć prawo do inwestowania w nieruchomości
Otwarte Fundusze Emerytalne dysponują dziś ok. 140 mld zł. To jedna piąta kapitalizacji polskiej giełdy. Eksperci uważają, że środki zgromadzone w OFE mogą skutecznie wesprzeć rządowy Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju oraz, że OFE powinny móc inwestować w różnego rodzaju nieruchomości czy infrastrukturę.
2016-06-09, 21:30
Posłuchaj
Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych przygotowała własną ekspertyzę, która potwierdza, że pieniądze z OFE mogą być wykorzystane dla rozwoju polskiej gospodarki, o którym mówi plan wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
– Mówimy o drugim, co do wielkości potencjale oszczędnościowym w Polsce, z którego w stosunkowo krótkim terminie można skorzystać na poziomie do 16 miliardów złotych. Większość jest ulokowana w polskie akcje na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Ale część jest ulokowana w depozytach czy aktywach zagranicznych. Depozyty są stosunkowo płynne, tj. ok. 11 mld zł i te inwestycje zagraniczne można by było ograniczyć. Daje to w sumie ok. 16 mld zł – mówi Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
16 mld to sporo dla polskiej gospodarki. – Szczególnie w inwestycjach to są sumy znaczące. W inwestycjach bardzo jest ważny ten pierwszy impuls, który potem samoczynnie uruchamia inwestycje towarzyszące. I łączny efekt tego będzie znacznie większy niż te początkowe kilka czy kilkanaście miliardów – wskazuje Wiesław Rozłucki, były prezes GPW.
Na świecie mniej ograniczeń
Polskie towarzystwa emerytalne mają dziś dość ograniczone pole inwestowania, na świecie, z powodzeniem są stosowane, także inne rozwiązania.
REKLAMA
– Dziś one są bardzo ograniczone, mówimy o możliwości inwestowania w akcje, obligacje korporacyjne, czy w listy zastawne albo w depozyty. Natomiast chcąc wspierać plan rządowy, musielibyśmy mieć możliwość inwestowania również w nieruchomości i w projekty infrastrukturalne, w obligacje przychodowe – uważa Małgorzata Rusewicz.
I podaje przykład Browarów Poznańskich: – Tu inwestycji dokonały niemieckie fundusze, czyli emeryci z Niemiec są dziś po części właścicielami polskich nieruchomości. I nie ma powodu, dla którego przyszli polscy emeryci nie mogliby być właścicielami niektórych nieruchomości w Polsce.
Limity na aktywa
Z tą opinią zgadza się prezes Wiesław Rozłucki, podkreślając, że ustawodawca ma w ręku możliwość ustanowienia takich regulacji, które będą gwarantowały bezpieczeństwo innych sposobów inwestowania funduszy z OFE.
– W regulacjach dotyczących funduszy emerytalnych zawsze są na różne aktywa limity. Jeżeli się bardzo boimy inwestycji w nieruchomości, jeśli regulator ma takie obawy, to może je ograniczyć do 5 czy 10 proc. całego portfela – mówi.
REKLAMA
Aby OFE mogły szerzej inwestować w polską gospodarkę, potrzebne są nowe rozwiązania ustawowe. Jeśli prace nad nimi rozpoczęłyby się szybko, to nowe przepisy mogłyby wejść w życie już z początkiem 2017 roku. Eksperci podkreślają, że nowe zasady inwestowania środków z OFE, mogłyby również powiększyć zasoby przyszłych emerytów.
Nieruchomości to dobra inwestycja dla każdego
– Nieruchomości, to dobra inwestycja dla przyszłych emerytów i dla indywidualnych inwestorów. W tej chwili w Polsce indywidualni inwestorzy – przyszli emeryci takiej możliwości nie mają. W zasadzie jedynym sposobem inwestowania w nieruchomości dla indywidualnych odbiorców pozostaje kupienie sobie mieszkania czy lokum użytkowego i następnie wynajęcie go, co jest związane z dużym ryzykiem – mówi Maciej Dyjas, prezes Grupy Inwestycyjnej Griffin Real Estate, który był gościem radiowej Jedynki. Firma inwestuje na rynku nieruchomości komercyjnych w Europie Środkowej i Wschodniej.
![](http://static.prsa.pl/images/d6c31140-06df-445d-8aac-f5c273af92e8.jpg)
Takie inwestowanie jest bardzo kosztowne i mało osób na nie stać. Poza tym niewielu chce samodzielnie taką nieruchomością zarządzać. I nie każdy potrafi.
– Niewątpliwie potrzebne są nowe rozwiązania, które by szerszemu gronu odbiorców takie inwestowanie umożliwiło – uważa gość Jedynki.
REKLAMA
Bez ryzyka
Na rynku z powodzeniem od kilkudziesięciu lat funkcjonują firmy nieruchomościowe (Investment Real Estate Trust), które zajmują się inwestowaniem w różnego rodzaju nieruchomości.
– Firmy te inwestują tylko w nieruchomości, które już są wynajęte, a nie np. takie, które są w budowie, co wiąże się z ryzykiem. Wyłącznie w takie, które już są gotowe i przynoszą dochód. Po drugie firmy te, co kwartał lub co rok dystrybuują prawie cały swój zysk. Nie zostawiają go i nie odkładają na jakieś przyszłe inwestycje – podkreśla Maciej Dyjas.
Po trzecie, w większości narodowych legislacji, firmy te są zwolnione z podatków, tzn. nie płacą podatków od zysków, które osiągają, do tego momentu, gdy ten zysk oddają udziałowcom.
Takie rozwiązanie wydaje się dla funduszy emerytalnych bardzo dobrym wyjściem, zresztą nie tylko dla funduszy, ale także dla osób indywidualnych.
REKLAMA
– Każdy może zainwestować 10 tys. zł, za które sobie kawalerki nie kupi, a w ten sposób ma możliwość zainwestowania w udziały w tego typu spółki. Wiadomo, że co roku otrzyma 5-7 proc. zwrotu i że firma profesjonalnie tymi nieruchomościami będzie zarządzać – podkreśla rozmówca.
Prace na zmianami prawa trwają.
Od półtora roku toczą się inicjatywy, które doprowadziły do sformułowania założeń ustawy na ten temat.
– Te inicjatywy były skupione wokół GPW. Mamy nadzieję, że ta legislacja trafi do Sejmu. Ona się dobrze wpisuje w te plany rozwojowe, które w tej chwili prezentuje polski rząd – mówi prezes Maciej Dyjas.
REIT wydają się wpisywać w koncepcję długofalowego oszczędzania proponowaną przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
REKLAMA
– Pozwoliłoby to wielu prywatnym inwestorom wyciągnąć pieniądze z konta bankowego i zaangażować je w bardziej aktywny sposób, w nową klasę aktywów – uważa gość Jedynki.
– Na świecie REIT można tworzyć wokół wielu klas aktywów. Są takie, które inwestują w biurowce, w centra handlowe, czy w mieszkania na wynajem, albo w akademiki dla studentów, lub w nieruchomości logistyczne – wylicza Maciej Dyjas.
Potencjał rynku jest olbrzymi i można przypuszczać, że wynosi kilkadziesiąt miliardów złotych. Aby jednak w ogóle został uruchomiony potrzebna jest odpowiednia legislacja, której na razie brakuje.
Robert Lidke, gra
REKLAMA
REKLAMA