Co zrobić, żeby rosnąca inflacja nie pomniejszyła naszych oszczędności?
Z danych GUS, opublikowanych 13 lutego, wynika, że inflacja w styczniu liczona rok do roku wyniosła 1,8 proc. Jednocześnie Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła na swoim ostatnim posiedzeniu w lutym poziomu stóp procentowych. Ta podstawowa obecnie wynosi 1,5 proc. Jaki to może mieć wpływ na nasze portfele i polską gospodarkę?
2017-02-13, 20:15
Posłuchaj
Mamy ujemne realne stopy procentowe. To niecodzienna sytuacja, ale nie powinna ona nas martwić - uważa ekonomista Marek Zuber. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Dodaj do playlisty
W depozytach Polacy mają ok. 700 mld zł, z czego ponad połowa jest na nieoprocentowanych lub niskooprocentowanych rachunkach bieżących i ROR-ach. Inflacja zmniejszy te zasoby.
Z kolei przedsiębiorcom powrót inflacji pozwoli złapać oddech, bo więcej będą dostawać za swoje produkty, ale z drugiej strony zapowiadana podwyżka stóp procentowych może być dla nich bolesna, bo wzrosną raty kredytów.
Oszczędności zaczynają topnieć
Inflacja wynosi obecnie 1,8 proc., a podstawowa stopa procentowa NBP 1,5 proc. To oznacza, że mamy ujemne realne stopy procentowe.
![Marek Zuber](http://static.prsa.pl/images/57b747cb-d0b0-42d7-b07d-0fe34f8c2c07.jpg)
– Mamy do czynienia z tymi ujemnymi stopami realnymi w odniesieniu do Narodowego Banku Polskiego. Bo tych stóp na rynku jest bardzo wiele. WIBOR to też jest jedna ze stóp, która pokazuje koszt pieniądza na rynku międzybankowym, a jest to bardzo ważny rynek. Bo tam banki pożyczają sobie nawzajem pieniądze, i ten rynek wpływa na to, ile faktycznie płacimy za kredyty i pożyczki – wyjaśnia gość Jedynki Marek Zuber, ekonomista.
REKLAMA
Ale rzeczywiście, nie było dotąd wiele takich sytuacji, gdy stopy NBP były niższe od inflacji.
Marek Zuber Nie było dotąd wiele takich sytuacji, gdy stopy NBP były niższe od inflacji.
– Mam nadzieję, że tę presję Rada Polityki Pieniężnej (RPP), która decyduje w Polsce o polityce pieniężnej, czyli m.in. o wysokości stóp procentowych – wytrzyma. Bo wszystko wskazuje na to, że owszem mamy w tej chwili do czynienia z wyraźnym wzrostem inflacji, ale od bardzo niskiego poziomu. Ponieważ przez dwa lata mieliśmy ujemną inflację, byliśmy poniżej zera. Teraz, głównie na skutek wzrostu cen surowców energetycznych, ropy oraz wzrostu cen niektórych produktów żywnościowych, trochę też ze względu na wzrost cen papierosów – mamy ten skok. Jednak wszystko wskazuje na to, że on będzie jednorazowy – uważa Marek Zuber.
I dodaje, że wyszliśmy z tego poziomu poniżej zera, mamy teraz inflację 1,8 proc. powyżej zera, ale dużo wyżej już nie będzie i ten poziom prawdopodobnie dość długo, przez parę miesięc,y się utrzyma, bez żadnej ingerencji władzy monetarnej.
Inflacja wystartowała, ale celu NBP nie osiągnęła
Inflacja w Polsce choć wyraźnie przyśpieszyła, to wciąż jest poniżej tzw. celu inflacyjnego NBP.
REKLAMA
– Inflacja, o której mówimy w tej chwili, czyli w okolicach 1,5–2 proc. – to jest taka inflacja określana przez wiele banków centralnych jako naturalna. Czyli właśnie w takich okolicach znajdują się cele inflacyjne wielu banków centralnych na świecie, także Europejskiego Banku Centralnego, czy amerykańskiego Fed-u. U nas ten cel inflacyjny jest troszkę wyższy i wynosi 2,5 proc. – podkreśla Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Monika Kurtek Inflacja 1,5–2 proc. – to jest taka inflacja określana przez wiele banków centralnych jako naturalna.
Nasz bank centralny oczekuje więc wyższej inflacji niż np. jego amerykański odpowiednik.
– Po pierwsze 2 proc. i 2,5 proc. to nie jest duża różnica. A po drugie, i najważniejsze, to my chcemy gonić świat, chcemy się szybciej rozwijać niż Stany Zjednoczone, niż strefa euro jako całość, ponieważ chcemy gonić tych najbogatszych. I taka gonitwa, czyli taki szybszy wzrost zawsze związany jest z nieco wyższą inflacją, choćby ze względu na to, że z czegoś musi wynikać. Albo z większych inwestycji, albo z większej konsumpcji, bo to ona wpływa przede wszystkim na wskaźnik inflacji. Ponadto, to nie jest takie sztywne 2,5 proc., tylko plus-minus 1 pkt proc., czyli jesteśmy ledwo powyżej tego górnego progu, bo inflacja wynosi 1,8 proc. – zwraca uwagę Marek Zuber.
Marek Zuber My chcemy gonić świat, chcemy się szybciej rozwijać niż Stany Zjednoczone, niż strefa euro jako całość.
Banki, czyli pewne oszczędności
Czyli teraz realnie będzie znacznie trudniej zarabiać na lokatach i być może to skłoni Polaków do jakiś ruchów. Warto więc zastanowić się, gdzie oszczędzać. Czy tylko w banku?
REKLAMA
– Na pewno część środków warto w banku trzymać, dlatego że środki gromadzone w bankach są najbezpieczniejsze. Lokaty bankowe nie przynoszą teraz raczej żadnej dodatniej stopy zwrotu, czyli uwzględniając inflację i to ile bank wypłaci odsetek, to realna wartość tych środków się zmniejszy. Ale trudno, potraktujmy to jako cenę za bezpieczeństwo. Ponieważ pozostałe możliwości oszczędzania czy też inwestowania środków wiążą się z ryzykiem, z tym, że część środków możemy utracić, a nawet wszystko, bo taka groźba istnieje – uważa gość Polskiego Radia 24 dr Piotr Maszczyk z Kolegium Gospodarki Światowej w Szkole Głównej Handlowej.
Piotr Maszczyk Środki gromadzone w bankach są najbezpieczniejsze. Im wyższa spodziewana stopa zwrotu, tym wyższe ryzyko.
I dodaje, ze zasada jest bowiem taka, że im wyższa spodziewana stopa zwrotu, tym wyższe ryzyko. Tam, gdzie to ryzyko będzie minimalne, jeśli nie zerowe, choć bank też może zbankrutować, ale wtedy zadziała Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który zwróci kwotę do równowartości 100 tys. euro, i tam, gdzie to ryzyko inwestycji na rynku kapitałowym jest niewielkie, czyli chodzi tu o obligacje, papiery rynku pieniężnego – to tam i stopa zwrotu będzie bardzo podobna do tej, którą oferują banki.
– Natomiast jeśli inflacja zacznie rosnąć to my, jako oszczędzający, będziemy żądać wyższych stóp procentowych od banków i banki zareagują. Czyli ten wzrost inflacji na pewno przełoży się na to, że stopy procentowe zaczną się zwiększać na lokatach – prognozuje dr Jacek Tomkiewicz, ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego.
Jacek Tomkiewicz Wzrost inflacji na pewno przełoży się na to, że stopy procentowe zaczną się zwiększać na lokatach.
Kiedy banki podwyższą oprocentowanie lokat?
Banki raczej nie będą czekały z podwyżką oprocentowania lokat do podwyżek stóp przez RPP. Pierwszych ruchów możemy spodziewać się np. na przełomie 2017/18 roku?
REKLAMA
– To się zawsze dzieje szybciej. I rzeczywiście, ten wzrost inflacji dzisiaj zwiększa prawdopodobieństwo tego, że w przyszłości RPP podwyższy stopy procentowe. Mam jednak nadzieję, że ta przyszłość, to nie za miesiąc czy dwa, ale znacznie później. Bo wyższe stopy to także wyższe oprocentowanie kredytów i to nie będzie nam pomagało zwiększyć inwestycje w Polsce. A z tym mamy problem, bo najczęściej te inwestycje są właśnie finansowane czy współfinansowane kredytem. Kiedyś to jednak nastąpi i dzisiaj to prawdopodobieństwo wzrosło, z uwagi na to, że mamy wzrost inflacji. Dlatego prawdopodobnie oprocentowanie lokat zostanie podwyższone, ale niedużo – zwraca uwagę gość radiowej Jedynki.
Marek Zuber Wyższe stopy to także wyższe oprocentowanie kredytów, a to nie zwiększy inwestycji w Polsce.
I przypomina o tym, że nadpłynność w systemie bankowym wynosi ok. 100 mld zł. Czyli cały sektor bankowy w Polsce ma 100 mld złotych np. do pożyczenia, z którymi nie ma co zrobić. Banki kupują za to np. obligacje skarbowe.
– Dlatego nie sądzę, żebyśmy zobaczyli wzrost o 1 czy 1,5 pkt proc., biorąc pod uwagę średnie oprocentowanie lokat w Polsce. Ale jakieś niewielkie ruchy powinny mieć miejsce. Trudno zresztą jest mówić o jednoznacznych ofertach, bo przecież różnica pomiędzy tym najwyższym oprocentowaniem a najniższym w bankach wynosi 1,5 pkt proc., czyli naprawdę sporo – ocenia Marek Zuber.
Na czym można zarobić? Na akcjach
Alternatywą dla lokat bankowych jest rynek kapitałowy i akcje, w które można inwestować samodzielnie.
REKLAMA
– I tutaj możliwości są dwie. Albo sami będziemy inwestować pieniądze, czyli założymy rachunek w biurze maklerskim i będziemy maklerowi dawać zlecenie zakupu konkretnych akcji, co jest dość trudne. Ale są tu koszty stałe i musimy się pewnych rzeczy nauczyć, jednak im dłużej będziemy to robić, tym te koszty będą mniejsze. Jeśli zatem ktoś myśli o długoterminowych inwestycjach, a jest np. młodym człowiekiem na początku kariery zawodowej, który powinien oszczędzać na emeryturę, to warto rozważyć poniesienie pewnego kosztu, nauczenie się pewnych rzeczy nt. rynku kapitałowego i inwestowanie samodzielne – tłumaczy dr Jacek Tomkiewicz.
Jacek Tomkiewicz Alternatywą dla lokat bankowych jest rynek kapitałowy i akcje.
Strategii jest bardzo wiele. Można rozkładać to ryzyko inwestycji, sprawdzając, jak są zbudowane fundusze giełdowe, WIG, WIG20 i próbować odzwierciedlać strukturę takiego wskaźnika giełdowego w swoim portfelu aktywów. Czyli starać się mieć procentowo tyle akcji danych przedsiębiorstw, ile jest w indeksie giełdowym. Inna strategia polega na tym, że zawsze przeznaczamy na inwestycje tę samą sumę pieniędzy.
– Kto ile może, np. 100, 200, 500 zł i dzięki temu, w okresach kiedy akcje są tańsze będziemy kupować ich więcej, a w okresach kiedy są droższe będziemy ich kupować mniej. Co pozwala zachować równowagę i zabezpieczyć się przed spadkiem kursów akcji – zaznacza gość PR 24.
Hossa na GPW. Na długo?
Jeśli bowiem dzisiaj ktoś mówi, że jest niskie oprocentowanie lokat, niskie stopy procentowe, i że należy kupować akcje, to jednak nie każdy jest w stanie psychicznie wytrzymać sytuację, że np. za trzy miesiące te akcje będą mniej warte. Choć w ostatnich dniach na warszawską giełdę powróciła hossa.
REKLAMA
– Ale trzeba pamiętać o tym, że zaczynamy z dramatycznie niskiego poziomu. Bo gdyby trzy miesiące temu przeliczyć wszystkie ważne polskie indeksy na euro czy na dolary, to jesteśmy na poziomie z maja 2009 roku, kiedy byliśmy w dołku, wynikającym z największego kryzysu, jaki znamy. Stąd pytanie, czy nasza giełda będzie teraz rosła? – A do poziomu innych giełd brakuje nam 30 – 40 proc., czyli o tyle powinna wzrosnąć – wyjaśnia Marek Zuber.
Marek Zuber Do poziomu innych giełd brakuje nam 30 – 40 proc., czyli o tyle powinna wzrosnąć GPW.
I dodaje, że sytuacja jednak się zmieniła, nie ma na GPW Otwartych Funduszy Emerytalnych, które były naturalnym źródłem finansowania spółek giełdowych, pozyskiwania kapitału.
– Są też decyzje polityczne, które również zmniejszają wyceny przedsiębiorstw. Poprzedni rząd zdecydował np. o połączeniu energetyki z górnictwem, a to dla energetyki niekoniecznie musi być dobre. Mamy też podatek bankowy, który zmniejsza zyski banków i parę innych rzeczy. Dlatego podstawowe pytanie brzmi: co się wydarzy? Jakie będą podatki w poszczególnych branżach, co się z tymi branżami będzie działo, bo to wszystko wpływa na giełdę. Ponieważ te spółki tam są – tłumaczy gość radiowej Jedynki Marek Zuber.
Można też inwestować w fundusze…
Możemy również kupić jednostki uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych, co jest o wiele prostsze. Kupując jednostki otwartego funduszu inwestycyjnego, cedujemy decyzje inwestycyjne na fachowców. Czyli na tych którzy się znają na rynku i którzy będą wiedzieli, które akcje kupować, a których nie kupować.
REKLAMA
– Ale oczywiście za taką wiedzę trzeba zapłacić. Jednak inwestycje w fundusze są o tyle korzystne, że otwierają nieograniczone spektrum inwestycji. I te inwestycje pozawalają dywersyfikować ryzyko. Nie musimy też inwestować tylko w Polsce, ale na całym świecie, na innych rynkach wschodzących. To otwiera również możliwość inwestowania nie tylko w akcje – uważa dr Jacek Tomkiewicz.
Jacek Tomkiewicz Inwestycje w fundusze pozawalają dywersyfikować ryzyko.
Inwestowanie w fundusze daje szansę na wyższą stopę zwrotu, pozwala dywersyfikować ryzyko przez rozkład inwestycji na różne geograficznie rynki i otwiera dla nas tego typu przedmioty inwestycji, które biorąc pod uwagę tylko nasze oszczędności, byłyby nieosiągalne, gdybyśmy inwestowali samodzielnie.
… albo w nieruchomości
Można także inwestować w nieruchomości. Tak właśnie dzieje się np. w Szwajcarii, gdzie stopy nominalne i realne są ujemne.
– Ale to nie jest takie proste. Zwłaszcza, że np. w Szwajcarii nieruchomości od 4 – 5 lat kupuje „pół świata”. Z uwagi na problemy strefy euro frank się osłabiał i te ceny nieruchomości są już bardzo wysokie. W Polsce nie obserwujemy dramatycznego wzrostu cen, co nie zmienia faktu, że np. zakup mieszkania gwarantuje, iż będzie ono za dwa lata więcej warte. Widać było zresztą w 2008 i 2009 roku, jak bardzo można się na tym poparzyć. A ponadto, żeby kupić mieszkanie, trzeba mieć zdecydowanie więcej pieniędzy – zaznacza gość Jedynki.
REKLAMA
Ewentualnie można szukać funduszy, które inwestują w nieruchomości, wtedy mniej środków można zaangażować, a fundusz zbierając pieniądze od innych ludzi, jest w stanie te nieruchomości kupować.
– Wszystko zależy bowiem od tego, czego się oczekuje. Ile ma się czasu, na jaki okres chce inwestować i jaki ma się charakter – wylicza Marek Zuber.
Marek Zuber Wszystko zależy od tego, czego się oczekuje. Ile ma się czasu, na jaki okres chce inwestować.
Komuś, kto jest osobą bardzo zamożną, albo mającą wysokie dochody, można polecić takie wysublimowane formy inwestowania, np. nieruchomości, aktywa emocjonalne, czyli dzieła sztuki, znaczki pocztowe, whisky, wina, ale też surowce, jak złoto czy srebro. Z tym, że tutaj już trzeba dysponować odpowiednim kapitałem, aby wejść w te inwestycje.
A na podwyżki stóp procentowych, według prognoz ekonomistów, Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się najwcześniej w drugiej połowie roku.
REKLAMA
Błażej Prośniewski, Sylwia Zadrożna, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska
REKLAMA