CETA z zielonym światłem PE. Umowa z Kanadą to szansa czy zagrożenie dla polskich eksporterów?
Ten rok, ze względu na niepewność związaną z prezydenturą Donalda Trumpa w USA, wynikami wyborów we Francji i Niemczech, dalszymi losami Grecji, będzie pełen wyzwań dla polskich eksporterów. Do tej długiej listy właśnie doszła jeszcze jedna pozycja, a jest nią zaakceptowana przez Parlament Europejski umowa CETA, czyli porozumienie handlowe pomiędzy UE a Kanadą.
2017-02-15, 19:55
Posłuchaj
Niektóre cła mają być znoszone stopniowo przez trzy, pięć albo siedem lat. Z umowy mają być wyłączone szczególnie newralgiczne produkty rolne, takie jak kurczaki, indyki, jaja i produkty jajeczne. CETA przewiduje także bezcłowe kwoty importowe niektórych produktów rolnych, np. eksportu wysokiej jakości serów z UE do Kanady, czy też eksportu kanadyjskiej wieprzowiny do Unii.
Zwolennicy umowy CETA twierdzą, że to szansa dla europejskich eksporterów.
- Część eksporterów uważa, że podpisanie tej umowy rzeczywiście zniesie sporo barier. Niektórzy eksporterzy wręcz z utęsknieniem czekali na podpisanie tego porozumienia, bo chcieliby oni robić już dostawy według nowych reguł, według innych wymagań dla handlu. Natomiast część eksporterów, zwłaszcza tych drobniejszych obawia się, że to porozumienie jest bardziej dedykowane dużym podmiotom, globalnym. Ze strony mniejszych eksporterów są pewne obawy, że to porozumienie będzie w jakiś sposób pozwalało zdominować tych mniejszych – mówi w Polskim Radiu 24 Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
REKLAMA
Istnieją również obawy o to, że rynki Unii Europejskiej, w tym Polski, mogą zostać zalane tanimi produktami z Kanady, a tak naprawdę również z USA, bo wiele amerykańskich koncernów, również tych produkujących żywność, ma swoje siedziby właśnie w Kanadzie.
- Chodzi i o to, że tamtejsze towary, z takich bardzo dużych gospodarstw, które mają niższe koszty na tonę towaru, będą bardziej konkurencyjne i będą mieć łatwiejszy dostęp do naszego rynku. Ale są też obawy, jakie to będą np. płody rolne, uprawy, czy one będą zdrowe i adekwatne do potrzeb naszego odbiorcy – zaznacza gość Polskiego Radia 24.
Z kolei Roland Paszkiewicz z Centralnego Domu Maklerskiego Pekao SA nie spodziewa się, żeby CETA miała znaczący wpływ na sytuację naszych eksporterów i wyniki polskiego eksportu.
- Nasza wymiana handlowa z Kanadą jest, z punktu widzenia tych dużych liczb, pomijalna. Nie spodziewam się, by był to jakiś impuls, który drastycznie coś zmieni, czy to po stronie importu, czy to po stronie eksportu. Z drugiej strony jeszcze daleka droga, żeby zaakceptować tę umowę, bo muszą ją jeszcze zatwierdzić parlamenty krajów członkowskich UE, więc w krótkim terminie nie podejrzewam, żeby cokolwiek w tej kwestii się zmieniło po stronie tych liczb, które poznaliśmy – uważa gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
Ponad 20 mld zł nadwyżki w handlu zagranicznym
Liczby te zaś podał w środę, 15 lutego, Główny Urząd Statystyczny, który przedstawił najnowsze dane dotyczące handlu zagranicznego. Dzięki nim wiemy, że w 2016 roku mieliśmy ponad 20 mld zł nadwyżki, a więc więcej sprzedaliśmy niż kupiliśmy za granicą.
Przyczyniły się do tego m.in. dobra sytuacja gospodarcza u naszych głównych partnerów handlowych i niskie ceny surowców, mówi na antenie radiowej Jedynki Roland Paszkiewicz.
Roland Paszkiewicz Trendy są jednoznaczne od ponad dekady, czyli eksport i import praktycznie rok do roku rosną.
- Trendy są jednoznaczne od ponad dekady, czyli eksport i import praktycznie rok do roku rosną, i tutaj nie ma jakiegoś zaskoczenia. Przyspieszyć wzrost eksportu pomogła nam paradoksalnie zmiana przyzwyczajeń i firm, i konsumentów u naszych głównych, europejskich partnerów handlowych, którzy zaczęli poszukiwać po kryzysie tańszych dostaw potrzebnych towarów, czy to konsumenckich, czy inwestycyjnych. To w jakiś sposób wypromowało nasze produkty jako bardziej atrakcyjne cenowo. Druga rzecz, która pomogła przez ostatnie dwa lata dynamicznie zbudować nadwyżkę handlową - bo pamiętajmy, że przez poprzednie ponad dwie dekady żyliśmy z chronicznym deficytem, jeśli chodzi o wymianę handlową towarów - to spadki cen ropy i gazu. My importujemy ropę za ponad 40 mld zł rocznie i jeśli zdarzają się takie okresy, jak ostatnio, w których następują dynamiczne spadki cen tego surowca, to automatycznie za tą samą ilość ropy płacimy mniej. A że te spadki były spore, to miało to wpływ na to, jak wyglądał nasz import w 2015 i 2016 roku – wyjaśnia ekspert.
Import dużo bardziej zmienny od eksportu
Jak dodaje gość radiowej Jedynki, w przeciwieństwie do eksportu nasz import charakteryzuje się większą zmiennością.
REKLAMA
- Można się trochę obawiać, bo jak się popatrzy na dynamikę czy też wartość eksportu przez ostatnie lata, to jest to taki wzrost „pod linijkę”. Bez względu na to, co dzieje się w Europie czy na świecie, to nasze przedsiębiorstwa są w stanie generować wzrost eksportu. Z drugiej strony import jest dużo bardziej zmienny. Tutaj widać wyraźnie, że chociażby w sytuacji z 2008 roku, kiedy mieliśmy dramatyczne wzrosty cen ropy, nasz deficyt wzrósł. Dokładnie odwrotnie było w 2009 roku, kiedy ceny ropy mocno spadły, nam wartość importu też dramatycznie spadała. To jest ta zależność – wyjaśnia Roland Paszkiewicz.
Ten rok powinien być dobry dla naszych eksporterów
Ten rok, pomimo wielu zagrożeń, głównie natury politycznej, powinien być dobry i to nie tylko dla eksporterów, ale także importerów.
M. Starczewska-Krzysztoszek Są szanse, że eksport będzie rósł co najmniej w tempie 6–7 proc.
- Wszystko na to wskazuje, że polscy eksporterzy są silnie umocowani w Unii Europejskiej. Liczę na to, że będą jeszcze bardziej dynamicznie wchodzić na te rynki, na których już są, więc są szanse, że eksport będzie rósł co najmniej w tempie 6–7 proc. Trzeba jednak pamiętać, że w tym roku mamy bardzo wiele niepewności w gospodarce globalnej – zaznacza dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.
Niepewność przerodzi się w szansę?
Tu chodzi między innymi o niewiadomą, jaką jest kierunek polityki nowego prezydenta USA Donalda Trumpa, ale także wyniki wyborów we Francji czy w Niemczech i dalsze losy Grecji.
REKLAMA
Ta niepewność może z drugiej strony stanowić dla naszych eksporterów szansę, uważa jednak Roland Paszkiewicz.
- Jak się chociażby popatrzy na wskaźniki wyprzedzające koniunktury, po obu stronach Atlantyku, to wydaje się, że ten rok z punktu widzenia makroekonomicznego wzrostu gospodarczego powinien być dobry, a nawet bardzo dobry. To jest szansa dla eksportu. Ale też z drugiej strony jak rozmawiamy o nadwyżce czy deficycie w wymianie handlowej, to pamiętajmy, że jest to też szansa dla importerów, czyli eksporterów z innych krajów do Polski, bo wydaje się, że to, co możemy u nas obserwować, czyli kontynuację takiego miniboomu konsumpcyjnego i ewentualny dynamiczny wzrost inwestycji będą powodować konieczność zwiększenia importu – przewiduje rozmówca Jedynki.
Spodziewana poprawa dynamiki eksportu
W kolejnych miesiącach będzie widać poprawę w dynamice polskiego eksportu, zgadza się Piotr Bielski, ekonomista Banku Zachodniego WBK.
- Po dłuższej przerwie dość wyraźnie zaczęła się poprawiać koniunktura w Europie Zachodniej, u naszych głównych partnerów handlowych. Myślę, że to spowoduje, że polski eksport do Niemiec, do Francji, do Włoch zacznie ponownie się ożywiać. W 2016 roku widać było dość wyraźne wyhamowanie eksportu do Europy Zachodniej, natomiast teraz pojawiają się sygnały większej aktywności w przemyśle, w tych dużych krajach europejskich. Większy napływ zamówień dla polskich eksporterów powinien owocować rosnącą dynamiką eksportu – mówi ekonomista.
REKLAMA
Również Piotr Soroczyński przewiduje poprawę w dynamice polskiego eksportu.
Piotr Soroczyński W statystykach w euro możemy zobaczyć wzrost na poziomie ok. 8 proc. Takie też będzie tempo wzrostu eksportu na rynki europejskie.
- Myślę, że w statystykach w euro możemy zobaczyć wzrost na poziomie ok. 8 proc. Takie też będzie tempo wzrostu eksportu na rynki europejskie. Nieco szybsze może być do krajów naszych najbliższych partnerów na Wschodzie. Natomiast trochę wolniejsze będzie prawdopodobnie w przypadku krajów rozwijających się – prognozuje główny ekonomista KUKE.
Bardzo wiele zależy jednak od kursów walut, w których eksporterzy zawierają kontrakty. Ich wahania przekładają się też na ogólne wyniki dla polskiego eksportu i handlu zagranicznego.
Niemcy największym partnerem handlowym Polski
Obecnie ponad 27 proc. naszego eksportu trafia do Niemiec. To zupełnie naturalne, zauważa w Polskim Radiu 24 Piotr Soroczyński.
REKLAMA
- Eksport do Niemiec stanowi powyżej 27 proc. w udziale całego naszego eksportu. Jest to naturalne, ponieważ jest to i gospodarka duża, i bardzo bliska, jeżeli chodzi o odległość, ale też i gospodarka, z której wielu przedsiębiorców zainwestowało w Polsce i powiązało nas w takie światowe łańcuchy dostaw. Po prostu korzystamy na kooperacji z Niemcami i między innymi bardzo dużo tam wysyłamy naszych towarów – tłumaczy ekspert.
Na podbój rynków pozaeuropejskich
Szansą dla polskich eksporterów może być jednak również zawalczenie o inne rynki zbytu. Pomóc ma im w tym nowa instytucja – Polska Agencja Inwestycji i Handlu, która otworzyła ostatnio biura handlowe m.in. w Wietnamie, Iranie, Chinach, czy Kenii.
- Wątpię, że te tradycyjne kierunki eksportu są do zastąpienia. Zwykle łatwiej handluje się z bliższą zagranicą. Ale sensowniejsza promocja polskiego eksportu na rynkach egzotycznych przynosi czasami spektakularne wyniki, jednak tylko w procentach rok do roku, a w wolumenie to nadal nie są takie duże liczby, jak byśmy pewnie chcieli – zaznacza Roland Paszkiewicz.
Każde wsparcie się przyda
Każde dodatkowe wsparcie polskiego eksportu mogłoby się przyczynić do jeszcze dynamiczniejszego jego rozwoju, zauważa z kolei Piotr Bielski.
REKLAMA
Piotr Bielski Każde dodatkowe wsparcie mogłoby się przyczynić jeszcze do większego rozwoju polskiego eksportu.
- Polscy eksporterzy dobrze sobie radzili na rynkach zagranicznych przez ostanie lata. Ale na pewno, gdyby uzyskali dodatkowe wsparcie ze strony instytucji państwowej, to ta ekspansja na rynki zagraniczne mogłaby być jeszcze sprawniejsza. Myślę, że warto pomyśleć o wsparciu instytucjonalnym, z punktu widzenia promocji polskich marek, dostępu do rynków zagranicznych, organizowania misji, co często ułatwia nawiązanie relacji handlowych z partnerami zagranicznymi. Każde dodatkowe wsparcie mogłoby się przyczynić jeszcze do większego rozwoju polskiego eksportu – zaznacza ekspert.
Czy dodatkowe wsparcie instytucjonalne poprawi sprzedaż polskich produktów i usług na zagraniczne rynki, przekonamy się w przyszłości. Tymczasem jak wynika z danych GUS, od stycznia do grudnia 2016 r. polskie firmy sprzedały za granicę towary o wartości 798,2 mld zł, czyli 183,6 mld euro. Równocześnie import wyniósł 777,5 mld zł, czyli 178,9 mld euro.
Błażej Prośniewski, Justyna Golonko, Elżbieta Szczerbak, Anna Wiśniewska
REKLAMA