Branżowe układy zbiorowe mogą być dużo korzystniejsze dla pracowników niż podwyżki płacy minimalnej
Rada Ministrów proponuje, aby płaca minimalna w przyszłym roku wzrosła o 80 zł, czyli o 4 proc. Wraz z tą podwyżką także godzinowa płaca minimalna wzrosłaby do 13,50 zł czyli o 50 gr. Zdaniem rządu na takie zrównoważone wzrosty pozwala obecna sytuacja gospodarcza Polski.
2017-06-14, 20:29
Posłuchaj
– Słowo „zrównoważone” jest adekwatnym określeniem do tej skali podwyżek wynagrodzenia minimalnego. Jest to wzrost, który powinien być zbliżony do prognozowanego wzrostu wynagrodzeń w gospodarce w przyszłym roku, może nieco mniejszy, ale skala powinna być podobna lub zbliżona. Jest to też wzrost, który powinien być zbliżony do tempa wzrostu PKB, nieco poniżej wzrostu produktywności w gospodarce. Czyli tego rzędu skala podwyżki płacy minimalnej nie powinna pogorszyć konkurencyjności ani gospodarki, ani przedsiębiorstw – wyjaśnia gość Jedynki Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Grzegorz Maliszewski 4-proc. podwyżka płacy minimalnej nie powinna pogorszyć konkurencyjności ani gospodarki, ani przedsiębiorstw.
Wynagrodzenia a wydajność
Jednak ekonomiści często powtarzają, że płaca minimalna powinna rosnąć wtedy, gdy rośnie też wydajność, że to powinno iść w parze.
– Jeśli chodzi o powiązanie dynamiki płac i wydajności to zasada jest taka, aby dynamika wynagrodzeń nie przewyższała dynamiki produktywności w ujęciu realnym. W takiej sytuacji nie następuje pogorszenie konkurencyjności gospodarki, i przedsiębiorstw, a koszty pracy nie wpływają negatywnie na perspektywy gospodarki. Ten zaproponowany wzrost nie zaburza tych relacji, w związku z tym nawet jeśli będzie to wprowadzone, to nie powinno mieć negatywnego wpływu na skłonność przedsiębiorstw do zwiększania zatrudnienia, do kreacji zatrudnienia, do tworzenia nowych miejsc pracy. I przez to nie powinno też negatywnie wpływać na rynek pracy – ocenia gość radiowej Jedynki.
Płaca minimalna w toku negocjacji
Teraz Rada Dialogu Społecznego będzie się zajmować sprawą płacy minimalnej. W Radzie rząd jest jedną z trzech stron, i proponuje 80 zł podwyżki. Natomiast pracodawcy chcą, aby ta podwyżka wyniosła 50 zł, a związki zawodowe proponują wzrost płacy minimalnej o 160 zł – to Solidarność, i o 220 zł – to OPZZ i Forum Związków Zawodowych.
REKLAMA
Ponieważ, jak tłumaczy ekspert Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Piotr Szumlewicz, przy obecnej sytuacji na rynku pracy, przy wzroście gospodarczym, który jednak przekracza 3 proc. można podnosić płacę minimalną szybciej.
Piotr Szumlewicz Te 220 zł podwyżki biorą się stąd, że płaca minimalna to powinno być 50 proc. średniego wynagrodzenia.
– Nie ma bowiem korelacji między szarą strefa a poziomem płacy minimalnej. Te 220 zł biorą się stąd, że płaca minimalna to według nas powinno być 50 proc. średniego wynagrodzenia, co powtarzamy od lat. Jest to rekomendacja wielu instytucji, począwszy od Międzynarodowej Organizacji Pracy, są to więc międzynarodowe standardy. Polsce cały czas brakuje do osiągnięcia tego poziomu, jest to obecnie 45 proc., dlatego jesteśmy rozczarowani. Nawet jeżeli nie byłoby to 220 zł, to jednak 80 zł to jest strasznie mało – podkreśla Piotr Szumlewicz.
50 proc. średniego wynagrodzenia to zbyt dużo
Potrzebny jest jakiś konkretny algorytm, według którego płaca minimalna byłaby ustalana, podkreśla też Łukasz Komuda z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. Jednak 50 proc. średniego wynagrodzenia, które proponują związkowcy to zbyt dużo.
Łukasz Komuda Potrzebny jest jakiś konkretny algorytm, według którego płaca minimalna byłaby ustalana.
– Tylko trzeba by wskazać taki sensowny algorytm. Związki zaproponowały te 50 proc. przeciętnej płacy. Ale to byłoby dość wysoko, bowiem porównując to do sytuacji w innych krajach, to w niewielu krajach jest tak wysoka płaca minimalna, ponad 50 proc. jest tylko w nowej Zelandii. W Słowenii też dość wysoka. Ale każdy instrument wpływania na rynek pracy będzie tylko wtedy działał, jeśli będą środki, aby implementować taką zmianę, ten instrument – uważa gość Polskiego Radia 24.
REKLAMA
I zastanawia się, czy jesteśmy faktycznie w stanie przypilnować pracodawców, aby oni tę płacę minimalną wypłacali?
– Mamy np. teraz problem ze sprzątaczkami czy ochroniarzami, którzy ponieważ mają wyższą płacę minimalną i wyższą stawkę godzinową, to muszą płacić za swoje uniformy czy sprzęt. I Inspekcja Pracy karze pracodawców, którzy w ten sposób nadużywają prawa, po prostu wyzyskują tych pracowników. Dlatego, jeżeli bylibyśmy w stanie realnie przypilnować tej płacy minimalnej, to by wpłynęło lepiej na rynek pracy niż gwałtowna podwyżka rzędu 8–10 proc. względem poprzedniego poziomu – ocenia Łukasz Komuda.
Dlatego też jego zdaniem to lepszy instrument, i dodatkowo sprzyjający także pracodawcom. Gdyż uczciwi pracodawcy dostosowują się do reguł gry, i pilnują przestrzegania prawa.
Łukasz Komuda Problem leży po stronie tych pracodawców, którzy naginają prawo i starają się wszelkimi możliwymi sposobami wyzyskiwać pracowników.
– Natomiast w naszej gospodarce problem leży po stronie tych pracodawców, którzy naginają prawo i starają się wszelkimi możliwymi sposobami wyzyskiwać pracowników – podkreśla gość PR 24.
REKLAMA
Zmiany, ale tylko stopniowe
W ubiegłym roku rząd zaskoczył nawet związkowców, podwyższając płacę minimalną aż o 150 zł. Nic więc dziwnego, że apetyty ciągle rosną. A jak jest w innych krajach Unii Europejskiej, czy tam te płace minimalne rzeczywiście stanowią połowę średniego wynagrodzenia, jak podkreślają związkowcy?
– To nie jest powszechne. Akurat z naszym wskaźnikiem płacy minimalnej do przeciętnego wynagrodzenia na poziomie 45,5 proc. lokujemy się w tej lepszej części państw Unii Europejskiej. W Unii tylko trzy kraje mają płace minimalną wyższą niż 50 proc. przeciętnej płacy. W związku z tym, to nie jest aż tak bardzo powszechne – zaznacza Grzegorz Maliszewski.
Grzegorz Maliszewski Ze wskaźnikiem płacy minimalnej do przeciętnego wynagrodzenia na poziomie 45,5 proc. lokujemy się w tej lepszej części państw UE.
I dodaje, że ta różnica stanowisk między pracodawcami a związkami zawodowymi nie dziwi, bo ona była i będzie nieustannie. Natomiast to, co jest ważne, to aby te dostosowania w poziomie płacy minimalnej były spójne z tym, co się dzieje w gospodarce.
– Zbyt gwałtowne podniesienie płacy minimalnej, rzędu kilkunastu procent, mogłoby negatywnie wpłynąć na skłonność przedsiębiorstw do tworzenia miejsc pracy, negatywnie wpłynąć na rynek pracy, jeśli nie towarzyszyłaby temu dobra koniunktura gospodarcza. Bo to co jest, co się dzieje na poziomie płacy minimalnej, to powinno być adekwatne do sytuacji w gospodarce, do tego jaka jest sytuacja na rynku pracy. I jaka jest też sytuacja demograficzna w poszczególnych regionach kraju. Ponieważ to jest bardzo ważne, aby płaca minimalna była powiązana z sytuacją mikroekonomiczną również – tłumaczy gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
Grzegorz Maliszewski Zbyt gwałtowne podniesienie płacy minimalnej mogłoby negatywnie wpłynąć na skłonność przedsiębiorstw do tworzenia miejsc pracy.
Ważne jest przede wszystkim, żeby te zmiany następowały stopniowo.
Regionalizacja płacy minimalnej – raczej nie…
Zwłaszcza, że zdaniem Łukasza Komudy, np. pomysł regionalizacji płacy minimalnej też nie sprawdziłby się w polskich warunkach.
– Płaca minimalna jest takim instrumentem dużego kalibru. I w dużym stopniu oddziaływuje na rynek, szczególnie w tych branżach, gdzie wynagrodzenia są niższe. Więc kusi, aby ten instrument skalibrować do takiego poziomu wynagrodzeń, jaki jest w danym regionie. Ale to tworzy dwa zasadnicze problemy. Po pierwsze to zróżnicowanie geograficzne rynku pracy jest bardzo duże. W województwie mazowieckim mamy np. Warszawę, która jest trzecim najlepszym powiatem, jeśli chodzi o stopę bezrobocia rejestrowanego, czyli jest to bardzo, bardzo niskie bezrobocie, poniżej 3 proc. Ale z drugiej strony mamy Szydłowiec i Radom, gdzie bezrobocie cały czas oscyluje wokół 30 proc. Czyli nawet płaca określona na poziomie województwa byłaby bezsensowna – ocenia gość Polskiego Radia 24.
Łukasz Komuda Trudno sobie wyobrazić płacę różnicowaną na terenie powiatów, ponieważ mielibyśmy 350 płac minimalnych.
Bo tak jak w Mazowieckiem, mamy dwie skrajne sytuacje. A trudno sobie wyobrazić płacę różnicowaną na terenie powiatów, ponieważ mielibyśmy 350 płac minimalnych, które czasami różniłyby się dość znacznie na obszarze kilku kilometrów, a to z kolei skłaniałoby firmy do przerejestrowywania się do takich miejsc, gdzie byłyby najniższe płace minimalne, jeżeli pracodawcy by na tym zależało, nie łamiąc prawa.
REKLAMA
– Ale inni pracodawcy nie będą się tym przejmować, dalej będą kombinować, jeśli chodzi o wypłacanie płacy minimalnej. Dlatego, że szansa na złapanie małej firmy przez Inspekcję Pracy jest praktycznie zerowa, ponieważ takie firmy są kontrolowane średnio raz na 35 lat – przypomina Łukasz Komuda.
… ale branżowe układy zbiorowe – tak
Lepszym rozwiązaniem, zdaniem gościa PR 24, byłyby branżowe układy zbiorowe, podobnie jak to ma miejsce w Niemczech.
Łukasz Komuda Sześć krajów unijnych nie ma w ogóle płacy minimalnej, ponieważ jej nie potrzebuje.
– Zwróćmy bowiem uwagę na to, że sześć krajów unijnych nie ma w ogóle płacy minimalnej, ponieważ jej nie potrzebuje. W Austrii, w krajach skandynawskich dominuje model, w którym są układy zbiorowe, gdzie są związki zawodowe, które nie muszą nawet obejmować wszystkich pracowników, których układ dotyczy. Tak jest np. we Francji, gdzie do związków należy tylko kilka procent pracowników, ale układy obejmują ogromną większość zatrudnionych, ponad 90 proc. Dlatego pracownicy negocjują zbiorowo swoje warunki zatrudnienia, także te dotyczące płacy, co pozwala zlikwidować tę asymetrię w relacjach pracodawca – pracownik – wyjaśnia Łukasz Komuda.
I dodaje, że dla pracodawcy przyjęcie Jana Kowalskiego to nie jest kwestia życia i śmierci. A z tej drugiej strony, to może właśnie tak wyglądać. – Szczególnie w tych powiatach, w tych regionach, gdzie pracodawców jest bardzo niewielu i trudno sobie wyobrazić przeprowadzkę z całą rodziną.
REKLAMA
Rządowa propozycja przyjazna dla rynku…
W takich warunkach, w jakich obecnie znajduje się polska gospodarka, podwyżka płacy minimalnej w proponowanej skali 4 proc. nie będzie miała istotnego wpływu na konkurencyjność przedsiębiorstw. Bowiem sytuacja na rynku pracy jest generalnie bardzo dobra, w związku z tym płace też generalnie będą rosły, czyli jest większe prawdopodobieństwo tego, że więcej pracowników będzie zarabiało więcej niż ta płaca minimalna.
– I dlatego nie będzie takiego znacznego wpływu na sytuację przedsiębiorstw, jaka miała miejsce w ubiegłym roku. Wtedy, gdy ta podwyżka płacy minimalnej była dużo wyższa – zauważa Grzegorz Maliszewski.
…propozycja związków mniej przyjazna, przez klin podatkowy
Jednak na 220 zł podwyżki płacy minimalnej raczej nie możemy sobie pozwolić.
Grzegorz Maliszewski Podwyżka płacy minimalnej o 220 zł oznaczałyby większy wzrost kosztów pracy dla pracodawcy.
– Tego rzędu skala podwyżki mogłaby skłonić przynajmniej część przedsiębiorstw do wypchnięcia pracowników do szarej strefy. Ponieważ trzeba też wziąć pod uwagę, że ta podwyżka płacy minimalnej o 220 zł oznaczałyby większy wzrost kosztów pracy dla pracodawcy. Gdyż trzeba by na to założyć klin podatkowy, czyli obciążenie podatkiem dochodowym i składkami ubezpieczenia społecznego. Dlatego też to mogłoby być nieproporcjonalnie wyższe w stosunku do wzrostu gospodarczego, i do wzrostu produktywności, który generuje pracownik – komentuje gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
Tylko 5 proc. pracowników pobiera płacę minimalną
Ale z drugiej strony mieliśmy tę podwyżkę o 150 zł od początku tego roku, a sytuacja na rynku pracy poprawia się, a nie pogarsza.
– Dlatego właśnie w obecnych warunkach na rynku pracy ten wpływ wyższej płacy minimalnej mógłby być mniejszy. Ubiegłoroczną podwyżkę rynek wchłonął. Ponieważ płacę minimalną pobiera relatywnie mała grupa pracowników. Jest to niespełna 5 proc., w związku z tym nie jest to tak powszechne. Bardziej odczuwalne dla pracodawców w tym roku było wprowadzenie stawki godzinowej od umów zlecenia – przypomina ekspert Banku Millennium.
Grzegorz Maliszewski Płacę minimalną pobiera niespełna 5 proc. pracowników.
Jednak jego zdaniem regulator i państwo nie powinny ingerować zbyt mocno w funkcjonowanie rynku pracy, tylko eliminować pewne patologie. I wprowadzenie stawki minimalnej rzeczywiście pewne nadużycia na rynku pracy wyeliminowało.
– Natomiast to nie powinno rodzić pokusy, żeby wykorzystywać dobrą koniunkturę w gospodarce do jeszcze większego nasilania żądań płacowych, bo to w pewnym momencie może skłonić do tego, żeby przedsiębiorca zaczął się zastanawiać na tym, aby zwiększyć inwestycje nie w pracowników, tylko w kapitał. Czyli w związku z tym to byłaby komputeryzacja i robotyzacja, a co miałoby wyeliminować zapotrzebowanie na drożejącą wyraźnie siłę roboczą – zwraca uwagę Grzegorz Maliszewski.
REKLAMA
W przypadku braku porozumienia między stronami Rady Dialogu Społecznego decyzję o wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę oraz minimalnej stawki godzinowej w 2018 r. podejmie Rada Ministrów do 15 września 2017 roku.
Sylwia Zadrożna, Elżbieta Szczerbak, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska
REKLAMA