Zatory płatnicze: wyższy podatek dla dłużników
Nierzetelni dłużnicy nie będą mogli już spać spokojnie. Sposobem na niesolidne firmy, kredytujące się kosztem swoich dostawców, mają być nowe przepisy podatkowe.
2017-08-03, 19:50
Posłuchaj
Na firmy zwlekające z zapłatą ponad cztery miesiące spadną wyższe podatki - niespłacone kwoty nie wejdą im w koszty, ale podwyższą przychody. W taki sposób rząd chce się rozprawić z nierzetelnymi dłużnikami, miesiącami odwlekającymi płacenie kontrahentom za towary i usługi.
A problem z zatorami płatniczymi na pewno jest duży.
W ciągu pierwszych sześciu miesięcy bieżącego roku 48 proc. firm dostawało zapłatę za towar czy usługi z ponad dwumiesięcznym opóźnieniem. Tak wynika z najnowszego badania przeprowadzonego dla Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor.
W porównaniu z badaniem przeprowadzonym w pierwszym kwartale bieżącego roku, zaobserwowano nieznaczny wzrost - ale jednak wzrost - o 3 punkty procentowe odsetka firm skarżących się na tego typu problemy.
REKLAMA
Skąd się biorą zatory płatnicze?
Z czego wynikają zatory płatnicze, wyjaśnia w radiowej Jedynce mec. Piotr Bimkiewicz, ekspert prawa karno-gospodarczego kancelarii BW Adwokaci.
Piotr Bimkiewicz Zatory płatnicze są plagą w polskim życiu gospodarczym.
- Zatory płatnicze są plagą w polskim życiu gospodarczym. Ich przyczyny są różne. Jedną z takich podstawowych, którą przedsiębiorcy się tłumaczą, jest fakt, że ich kontrahent im nie zapłacił, więc oni nie płacą dalej – wyjaśnia gość radiowej Jedynki.
Ryzyko gospodarcze
Jak dodaje ekspert, to tak jednak nie powinno wyglądać.
- Bardzo często sądy powołują się na to, że jeżeli przedsiębiorca prowadzi działalność, to ponosi określone ryzyko gospodarcze. W tym przypadku to jest właśnie to ryzyko gospodarcze. Przedsiębiorca sam dobiera kontrahentów na rynku i w związku z tym musi starać się przewidywać, czy oni będą wypłacalni. Bo to on ponosi odpowiedzialność wobec swoich pracowników i wobec swoich kontrahentów za opłacane faktury – podkreśla mec. Piotr Bimkiewicz.
REKLAMA
Opóźnienia są uzależnione od branży.
Tymczasem są i takie firmy, które zalegają z zapłatą nawet 120 dni.
- Te opóźnienia są uzależnione od branży. Z tym, czy mamy do czynienia z dostawą towaru, czy mamy do czynienia ze świadczeniem usług. Najczęściej jednak zatory płatnicze są obserwowane w przypadku świadczenia usług. Tu ryzyko jest podwójne. Te usługi są dość drogie w dzisiejszych warunkach rynkowych i bardzo często okazuje się, że przedsiębiorcy nie mają środków na pokrycie faktur, które otrzymali. Zwłaszcza w branży budowlanej. Swego czasu mieliśmy bardzo duży problem z tym, że upadało wielu podwykonawców, tylko dlatego że główny wykonawca nie wypłacał faktur za wykonaną robotę, za to co już zostało zrobione – zaznacza gość radiowej Jedynki.
Firmy przestają inwestować
Zatory płatnicze wpływają negatywnie również na całą naszą gospodarkę, bo firmy nie inwestują.
- To ryzyko gospodarcze, z którym odpowiedzialny przedsiębiorca powinien się liczyć, także skłania go ku temu, aby nie inwestować większych środków, albo aby nie kredytować się, aby nadal się rozwijać. To z całą pewnością świadczy o spowolnieniu w rozwoju przedsiębiorczości w ogóle – zaznacza rozmówca Jedynki.
REKLAMA
Odwrócenie podatkowym sytuacji wierzyciela i dłużnika
Dostrzegająć ten problem, resort finansów pracuje nad rozwiązaniem, które być może wpłynie na nierzetelnych kontrahentów i zmniejszy zatory płatnicze, mówi Maciej Żukowski, dyrektor Departamentu Podatków Dochodowych w Ministerstwie Finansów.
Maciej Żukowski Dyskutowane są rozwiązania polegające na odwracaniu podatkowym sytuacji wierzyciela i dłużnika.
- Na razie dyskutowane są rozwiązania polegające na odwracaniu podatkowym sytuacji wierzyciela i dłużnika. Gdyby dłużnik nie zapłacił w okresie 120 dni, to wtedy musiałby swój koszt konwertować na przychód przy kalkulacji podatku dochodowego i symetrycznie zrobiłby to też wierzyciel, tzn. odwróciłby przychód i rozpoznał koszt – mówi ekspert z MF.
Dziś wierzyciel, nawet jeśli nie dostaje pieniędzy, musi - po wystawieniu faktury - zapłacić podatek. O ile odprowadzony VAT może sobie odebrać, jeśli kontrahent nie dokonał zapłaty w ciągu 150 dni, to już podatku dochodowego nie.
To na razie wstępna propozycja, która będzie jeszcze dyskutowana i konsultowana, między innymi z przedsiębiorcami, więc na ostateczny kształt przepisów musimy jeszcze poczekać.
REKLAMA
Jedyny sposób na zdyscyplinowanie dłużników?
To dobry kierunek zmian, mówi w Polskim Radiu 24 Sławomir Grzelczak, prezes Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor.
- Dotychczas nie było takiego przepisu i nie było żadnej realnej korzyści dla wierzyciela, po tych 120 dniach, a teraz będzie, ponieważ zapłaci niższy podatek. Kiedyś był już taki przepis, ale on też niewiele dawał wierzycielowi, jedynie karał dłużnika, i został wycofany. Teraz działa to w dwie strony, z jednej wierzyciel zyskuje na podatku, z drugiej ten niesolidny dłużnik traci, i to podwójnie – tłumaczy ekspert.
To, jak mówi gość Polskiego Radia 24, jedyny sposób, by dłużników zdyscyplinować. Tym bardziej, że skala problemu jest duża.
Sławomir Grzelczak Polska tym się wyróżnia na tle krajów europejskich, że mamy ok. 12 proc. faktur niezapłaconych powyżej 120 dni.
- Polska tym się wyróżnia na tle krajów europejskich, że mamy ok. 12 proc. faktur niezapłaconych powyżej 120 dni. Średnia europejska to 2 proc. faktur. Są jeszcze trzy kraje, w których jest to dosyć wysoki procent: Bułgaria, Rumunia i Portugalia, gdzie jest to 7 proc. – podaje liczby ekspert. - Rząd de facto chce się wziąć za tę część systemu, która nie działa dobrze – dodaje.
REKLAMA
Podobnie proponowane rozwiązanie ocenia Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP, który uważa, że może ono zmusić dłużników do regulowania zobowiązań w rozsądnym terminie.
Łukasz Kozłowski Ponad 5 proc. całości kosztów polskich firm stanowią te związane właśnie z radzeniem sobie ze skutkami zatorów płatniczych lub ich przeciwdziałaniu.
- Prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce jest trudne z różnych względów. Jednym z nich jest problem zatorów płatniczych. Szacuje się, że ponad 5 proc. całości kosztów polskich firm stanowią te związane właśnie z radzeniem sobie ze skutkami zatorów płatniczych lub ich przeciwdziałaniem. To oddziałuje na wzajemne zaufanie między przedsiębiorcami, to sprawia, że z dużo większą ostrożnością prowadzą swoje interesy, rzadziej dokonują transakcji, a to wpływa na poziom aktywności gospodarczej w naszym kraju. To rozwiązanie pozwoli zaś zmobilizować tych niesolidnych płatników do tego, by dalej nie zwlekać z dokonywaniem przelewu z danego tytułu. Tylko z uwagi na ryzyko, że będą musieli zapłacić wyższy podatek, że nie będą tego mogli ująć w kosztach, tylko zamiast tego będą musieli podwyższyć swoje przychody, może zmobilizują się do tego, by rzetelnie wywiązywać się ze swoich zobowiązań – uważa ekspert.
Potrzebne zachowanie ostrożności
Bardziej sceptyczny wobec zapowiedzi nowych przepisów jest mec. Piotr Bimkiewicz.
- Jak zmusić dłużnika do tego, aby wyciągnął ze swoich kosztów fakturę? Czy urząd skarbowy sam to zrobi z automatu? Nie sądzę. Kto zapłaci za wystawienie dodatkowych dokumentów? Bo wątpliwe jest, żeby fiskus zareagował na samo oświadczenie o tym, że ktoś nie dostał określonych środków. Zatem spodziewam się, że trzeba będzie wypełnić całą masę dodatkowych dokumentów i udowodnić, że ktoś nie zapłacił przedsiębiorcy faktury. Bardzo dobrze, że ten temat jest podejmowany, natomiast samo rozwiązanie budzi szereg wątpliwości – uważa gość Jedynki. – Chodzi o to, żeby nie obciążać dodatkowo przedsiębiorcy - podkreśla.
REKLAMA
Taka zmiana powinna być wprowadzona z ostrożnością, przyznaje Łukasz Kozłowski.
- Czasami takie problemy występują nie z winy przedsiębiorcy. Tak poważny instrument powinien być stosowany w szczególności w odniesieniu do takich firm, które nagminnie uprawiają proceder niewywiązywania się ze swoich zobowiązań, niedokonywania płatności. A w przypadku, gdy jest to jednorazowa sytuacja, karanie firmy w taki sposób nie byłoby wskazane, ponieważ ta konieczność zapłacenia wyższego podatku pogłębiłaby problemy i sprawiłaby, że odzyskanie tych należności przez wierzyciela byłoby jeszcze trudniejsze. Dobrze byłoby, gdyby założono, że ten instrument nie będzie uruchamiany automatycznie – podkreśla ekspert.
Problem narasta
Tak, czy inaczej, jakieś działania na pewno są potrzebne, bo problem ten z roku na rok rośnie, zauważa Sławomir Grzelczak.
- Mamy dwa rejestry. Jeden to są długi kredytowe, drugi poza kredytowe. Razem w tych dwóch rejestrach jest ok. 21 mld zł, tylko dużo więcej jest tych kredytowych – ok. 18–19 mld zł, a ok. 3,6 mld zł jest tych poza kredytowych. Widzimy, że ten wzrost jest dosyć szybki. Jeszcze z końcem zeszłego roku to było ok. 19 mld zł w obu tych rejestrach. Ale widzimy też, że ten wzrost dotyczy pewnej grupy firm. Nie tyle przyrasta liczba firm, które nie płacą, co długi tych firm, które do tej pory nie płaciły. Warto pamiętać też o tym, że są takie branże, o których mówi się przy okazji długów, jak budownictwo, transport, po części przemysł, handel detaliczny. Jak się wnika już potem w takie mniejsze kategorie, to widać np. że są to producenci win, ceramiki budowlanej, pewne rodzaje kolei – wymienia gość Polskiego Radia 24.
REKLAMA
Prowadzone od dwóch lat analizy BIG InfoMonitor pokazują, że grupa firm oferujących usługi i towary z odroczonym terminem płatności, zmagających się z niesolidnymi kontrahentami, wciąż utrzymuje się między 40 a 50 proc. Niestety statystyk nie zmienia poprawa koniunktury gospodarczej, ani w krótszej, ani w dłuższej perspektywie, to efekt m.in. większej skłonności firm do ryzyka.
- Firmy coraz więcej produkują, chcą się rozwijać, więc coraz więcej ryzykują. Coraz częściej szukają nowych kontrahentów. Są w stanie podjąć ryzyko współpracy z niepewnym kontrahentem, ponieważ czują się silne, bo zdobywają jakąś pozycję na rynku, i w związku z tym podpisują te kontrakty. Potem, jak przychodzi dołek, z tego będzie tych dłużników więcej. To jest cykl koniunkturalny, który pojawia się zawsze – mówi Sławomir Grzelczak.
Firmom czekającym często w nieskończoność na pieniądze ma także pomóc, wchodząca w życie 13 listopada tego roku, wraz z innymi regulacjami w ramach tzw. pakietu wierzycielskiego, możliwość wpisywania dłużnika do Rejestru BIG już po 30 dniach od terminu płatności, zamiast po 60 dniach.
Dominik Olędzki, Elżbieta Szczerbak, Justyna Golonko, Anna Wiśniewska
REKLAMA
REKLAMA