Ekstraklasa: stadion Lecha zamknięty. "Nie można igrać z życiem ludzkim"
Wojewoda wielkopolski zdecydował w poniedziałek o zamknięciu dla publiczności stadionu w Poznaniu 20 lipca, kiedy zaplanowano mecz pierwszej kolejki Ekstraklasy Lech Poznań - Piast Gliwice. Jak podkreślił, na stadionie nie ma kontroli nad bezpieczeństwem.
2014-06-30, 11:11
Decyzja zapadła po zdarzeniach, do których doszło 28 maja w Poznaniu, w trakcie meczu Lecha z Ruchem Chorzów. Kibice zorganizowali wówczas tzw. oprawę meczu z użyciem zakazanych materiałów pirotechnicznych. Według wojewody Piotra Florka, władze klubu nie robią nic, by do takich zdarzeń nie dochodziło.
O zamknięciu stadionu wojewoda wielkopolski poinformował w poniedziałek na konferencji prasowej.
Jak podkreślił Piotr Florek, użycie materiałów pirotechnicznych wiąże się z zagrożeniem życia i zdrowia osób przebywających na stadionie. Istnieje zagrożenie podpalenia sektorówki, która może być wykonana z łatwopalnego materiału. - Stadiony w Polsce nie są przystosowane do odpalania rac, nie ma na nie zgody i jej nie będzie - podkreślił.
REKLAMA
Źródło: TVN24/x-news
"Klubem rządzą kibice"
W opinii Piotra Florka, władze klubu nie robią nic, by chronić życie i zdrowie kibiców przed potencjalnym zagrożeniem.
- Moim zdaniem, na meczach Lecha Poznań ochrona nigdy nie panowała całkowicie nad bezpieczeństwem na całym stadionie. Twierdzę, że klubem rządzą kibice i oni wyznaczają reguły gry. Klub zdaje sobie z tego sprawę, ale nie potrafi temu przeciwdziałać - powiedział wojewoda.
- Jest mi przykro jeśli chodzi o trenera, piłkarzy, że będą musieli rozegrać mecz bez udziału publiczności, ale winię klub i samego prezesa - dodał.
REKLAMA
Jego zdaniem klub nie podejmuje żadnych działań, by poprawić bezpieczeństwo na terenie obiektu.
- Gdy wszczęte zostało postępowanie administracyjne (ws. ew. zamknięcia stadionu), klub się w ogóle nie wypowiedział. Do tej pory nie ma żadnych zakazów klubowych. Służby porządkowe organizatora nie interweniują, nie działają - powiedział wojewoda.
- Rozmawiałem z prezesem klubu, by nie wyrażać zgody na sektorówki. Wiemy, że gdy jest taka zgoda to sektorówkom towarzyszą zazwyczaj race. Klub zgodził się jednak na sektorówki i odpalono race - dodał.
"Nie można igrać z życiem ludzkim"
Piotr Florek zapowiedział, że jeśli w przyszłości dojdzie do kolejnego użycia materiałów pirotechnicznych - będą kolejne decyzje o zamknięciu stadionu. - Nie można igrać życiem i zdrowiem ludzkim. Ileś razy się udało, ale kiedyś się nie uda, dojdzie do podpalenia - podkreślił.
REKLAMA
Zamykanie tylko jednej trybuny, kiedy klub nic nie robi by wyeliminować te osoby, które stwarzają zagrożenie, nic nie daje. Więc albo cały stadion jest otwarty i jest na nim bezpiecznie, albo nie ma innego wyjścia i trzeba podejmować decyzje o jego zamknięciu - powiedział.
Klub odpiera zarzuty
W opinii poznańskiego klubu decyzja Piotra Florka jest zła i nie rozwiązuje problemu. Jak podkreślono w komunikacie umieszczonym w poniedziałek na stronie internetowej Lecha Poznań, wojewoda stosuje zbiorową odpowiedzialność.
"To zła decyzja, która nie rozwiązuje problemu, a po raz kolejny zamiata go pod dywan. Ukarano nie sprawców przestępstwa, a poznaniaków, Wielkopolan, wszystkich kibiców Lecha Poznań. Gratulujemy wojewodzie skuteczności, bo pośród ukaranych znajduje się przecież te kilkadziesiąt osób, które odpaliły race podczas meczu Lech - Ruch" - napisano.
Jak podkreślono, klub stosuje wszystkie wyśrubowane przepisy bezpieczeństwa, które obowiązywały choćby podczas UEFA EURO 2012, stadion jest miejscem bezpiecznym i cieszącym się największą w Polsce frekwencją na meczach.
REKLAMA
Z wnioskiem o zamknięcie obiektu wystąpił do wojewody szef wielkopolskiej policji. Od decyzji wojewody przysługuje odwołanie do Ministra Spraw Wewnętrznych.
Źródło: TVN24/x-news
Nie pierwszy raz
W ostatnich latach wojewoda kilkakrotnie decydował o zamknięciu stadionu, lub trybuny nr 2, na której zasiadają najzagorzalsi fani Lecha.
REKLAMA
W 2011 roku, po finałowym meczu Pucharu Polski w Bydgoszczy pomiędzy Lechem a Legią Warszawa, doszło do zamieszek z udziałem fanów obu drużyn. Wojewoda wielkopolski zamknął wtedy cały stadion na jeden mecz.
W grudniu 2012 roku, podczas spotkania ligowego ze Śląskiem Wrocław, odpalono setki rac, a mecz musiał zostać na moment przerwany. Wówczas na jedno spotkanie została wyłączona z użytkowania jedna trybuna.
Za wywieszenie transparentu "Litewski chamie, klęknij przed polskim panem" w meczu Ligi Europejskiej Lecha z Żalgirisem Wilno w sierpniu 2013 roku, wojewoda zamknął II (rz.) trybunę na jeden mecz. Grzywną i zamknięciem na jeden mecz w europejskich pucharach II (rz.) trybuny ukarała wówczas Lecha także Komisja Dyscyplinarna UEFA.
Decyzja o zamknięciu trybuny numer II i sektora gości zapadła także po tym, jak w kwietniu 2014 roku, w meczu Lecha z Jagiellonią znów odpalono race.
REKLAMA
mr, PAP
REKLAMA