Ekstraklasa: pycha i trener Berg powodami klęski. Błędy będą kosztować Legię tytuł?

Przed ostatnią kolejką Ekstraklasy Legia Warszawa musi liczyć na cud, jeśli chce obronić tytuł mistrzowski w sezonie 2014/2015. Trener Henning Berg szuka winnych wszędzie, tylko nie w swojej drużynie. Czy dobra mina do złej gry trafi do kogokolwiek?

2015-06-05, 15:00

Ekstraklasa: pycha i trener Berg powodami klęski. Błędy będą kosztować Legię tytuł?
Orlando Sa w meczu Legii Warszawa z Lechią Gdańsk. Napastnik w całym sezonie nie znalazł zbyt wielkiego uznania w oczach trenera Henninga Berga. Foto: PAP/Adam Warżawa

Posłuchaj

Po środowym meczu w Gdańsku trener Henning Berg był zaaferowany bardziej tym co wydarzyło się w Zabrzu, gdzie Górnik przegrał z Lechem 1:6 (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Lech Poznań ma mistrzostwo Polski na wyciągnięcie ręki. Legii Warszawa pozostały już tylko czysto matematyczne szanse na to, by obronić tytuł. Musi liczyć na okoliczności, w których zaistnienie nie wierzą chyba nawet najwięksi optymiści.

Powiązany Artykuł

Liga Mistrzów brzmi jak kiepski żart

Trzeba podkreślić to, że ktokolwiek sięgnie po tytuł, zostanie najsłabszym mistrzem od lat. Nie zdarza się bowiem co roku, by główni pretendenci do tytułu seryjnie gubili punkty przez cały sezon. Wiadomo, że Lech i Legia mają największy potencjał w Ekstraklasie, miały rozdawać karty między sobą, a tymczasem tuż za plecami "wielkich" do końca trzyma się Jagiellonia Białystok. Zespół Michała Probierza stracił co prawda szanse na tytuł w środę, jednak wciąż może wbić klin między zespoły z Warszawy i Poznania.

"Jaga" nie jest potentatem, jednak na pewno jej piłkarzom nie można odmówić zaangażowania, widać je praktycznie w każdym meczu i to procentuje. Patrząc na serce, które wkładają w grę piłkarze, fani Legii Warszawa mogą czuć się zawiedzeni w jeszcze większym stopniu.

O ile Lech w ostatnich spotkaniach prezentuje się naprawdę dobrze, to Legia nie zaskakuje niczym poza słabością. Praktycznie w każdym meczu zbiera miażdżącą krytykę za brak pomysłu, kreatywności, oczekiwanie na to, co zrobi rywal. Tak nie gra mistrz Polski, drużyna, w której wciąż mówi się o marzeniach sięgających fazy grupowej Ligi Mistrzów. W tej formie zespół ze stolicy mógłby stać się wielką kompromitacją europejskich pucharów.

REKLAMA

Na tę sytuację złożyło się wiele problemów, jednak o nich w warszawskim zespole praktycznie się nie mówi, a szczególnie unika tego tematu norweski szkoleniowiec.

- Jesteśmy rozczarowani wynikiem, zwłaszcza po przebiegu drugiej połowy, w której byliśmy zespołem lepszym, mieliśmy szansę na zwycięstwo i powinniśmy to spotkanie wygrać. Pierwsza połowa była generalnie w naszym wykonaniu słaba. Dobrze się jedynie broniliśmy i radziliśmy sobie z pressingiem Lechii. Rozczarowany jestem również wynikiem meczu Górnika Zabrze z Lechem Poznań i postawą gospodarzy, którzy wystawili trzech dzieciaków. Dziwię się, że na tym poziomie rozgrywek drużyny nie wystawiają swoich najlepszych zawodników. (...) Gdyby kluby tak postępowały w Anglii, zostałyby ukarane. Wierzę, ze Wisła zagra w ostatnim spotkaniu w Poznaniu w najmocniejszym zestawieniu, aby rywalizacja była fair, bo jeśli postąpi, jak Górnik i Śląsk, to o korzystny wynik będzie jej niezwykle trudno. A Lechowi wystarczy do mistrzostwa punkt i to on jest faworytem - mówił po bezbramkowym remisie z Lechią Gdańsk.

Źródło: Legia.com/x-news

Do tego można już przywyknąć - Legia powinna wygrać, prowadziła grę etc. Nic to, że to zespół z Gdańska miał lepsze sytuacje i powinien prowadzić po pierwszej połowie. Sytuacji, w których Berg zaklinał rzeczywistość, było w tym sezonie już wiele.

REKLAMA

Pycha zgubiła mistrza

Co gorsza, szkoleniowiec rzadko kiedy brał odpowiedzialność na siebie, zawsze potrafił znaleźć wytłuaczenie, które w danej chwili było mu na rękę. Kibice i eksperci mogli mieć pretensję o styl gry, jednak aż do ostatniego meczu z Lechem Poznań Norwega broniło prowadzenie w tabeli. W momencie, w którym je stracił, za zespołem z Warszawy nie przemawia kompletnie nic.

Dobra gra w Lidze Europy to już przeszłość, która jednak miała bardzo duży wpływ na ostateczny układ tabeli na kolejkę przed końcem rozgrywek. Berg często skarżył się na sędziów, a w środowy wieczór miał pretensję do Górnika Zabrze, który nie zagrał z Lechem optymalną jedenastką.

Może to krótka pamięć trenera, ale łatwo przypomnieć sobie, jak katastrofalne wyniki osiągali mistrzowie Polski przez rotację, którą z taką lubością stosował po meczach Ligi Europy Norweg. Legia gubiła punkty po większości spotkań w pucharze, będąc przekonana, że nawet drugim garniturem piłkarzy jest w stanie ogrywać teoretycznie dużo słabsze zespoły.

Jeśli Berg nie lekceważyłby swoich przeciwników we wcześniejszej fazie sezonu, jego zespół mógłby przystępować do gier w grupie mistrzowskiej z solidną zaliczką, mając dobrą okazję do tego, by wprowadzać do drużyny młodych zawodników i dawać szansę do gry tym, który nie zanotowali wcześniej zbyt wielu minut.

REKLAMA

Kryzys? Tego słowa obawiano się jak ognia. Wychodzi więc na to, że ten w obecnym sezonie nigdy nie dotknął klubu ze stolicy. Piłkarze Legii w wywiadach coraz bardziej przypominali swojego trenera. Często także z ich wypowiedzi wynikało, że grają w świetnym zespole, Lech Poznań nie ma szansy na mistrzostwo, a w każdym meczu pewnie prowadzą grę, osiągając miażdżącą przewagę.

Nawet silnym drużynom, które mogą na papierze wydawać się żelaznymi faworytami do mistrzostwa, nic nie przychodzi bez wysiłku. Inna sprawa, że media losy tytułu rozstrzygnęły praktycznie jeszcze przed startem sezonu, Trudno było wyobrazić sobie, że Legia przynajmniej nie powtórzy osiągnięć z poprzednich rozgrywek, kiedy bez większych trudności zdobyła tytuł.

Bez rewolucji się nie obejdzie

Wielu zawodników zawiodło i w tym momencie trudno wyobrazić sobie, że latem nie dojdzie do drastycznych zmian w składzie. Zestawiając piłkarzy Legii z Lechem Poznań, trudno wskazać pozycje, na których legioniści wypadają zdecydowanie lepiej, może z wyjątkiem Duszana Kuciaka i Orlando Sa. Trudno jednak, żeby o mistrzostwie decydował brakarz i napastnik, który dużą część sezonu przesiedział na ławce rezerwowych, ponieważ do taktyki Henninga Berga bardziej pasował wiekowy Marek Saganowski. Konflikt? Te doniesienia Berg także dementował.

W ostatnich miesiącach na całej linii zawodził Ondrej Duda. Jeśli miał zastąpić Miroslava Radovicia, to nie da się ukryć, że ten pomysł zupełnie nie wypalił. Sprzedaż Serba pokazała, jak ważną rolę odgrywał w Legii. Duda sprawiał wrażenie, jakby jedną nogą był już w znacznie większym klubie. O ofertach za Słowaka pisano bardzo wiele i prawdopodobnie pożegna się z zespołem. To na pewno wielki talent, jednak wahania formy mogą być niepokojące. Jeśli uda się uzyskać za niego ponad 5 milionów euro, o których mówi się przy Łazienkowskiej, nikt po Dudzie płakać nie będzie.

REKLAMA

Źródło:

Berg po pierwszych miesiącach pobytu w Warszawie szybko przekonał do siebie kibiców, a występy w Lidze Europy umocniły wiarę w to, że Legia jest na dobrej drodze do tego, by wreszcie znaczyć coś w poważniejszej piłce. Najbliższe lata miały stać pod znakiem dominacji klubu ze stolicy w Ekstraklasie. Wygląda jednak na to, że nic z tego nie będzie.

Teraz jednak trudno znaleźć kogoś, kto stanąłby za trenerem. Zdecydowanie łatwiej wytknąć mu błędy, niż doszukiwać się pozytywów. Gra Legii w ostatnim czasie pogrzebała wszystko, co budowano w klubie przez dłuższy czas. Stało się jasne, że dla Berga, który przecież zaistniał w wielkiej europejskiej piłce jako zawodnik, praca w Legii może okazać się gorzką pigułką.

W ostatnich tygodniach podkreślał, że chce zostać w Warszawie na dłużej, jego kontrakt obowiązuje do 2018 roku. Wiele jednak wskazuje, że to od niego rozpoczną się zmiany w zespole.

REKLAMA

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej