Błędy w książce "Dalej jest noc". 80-latka walczy z historykami o pamięć stryja
Nie cichną emocje po wyroku sądu ws. książki prof. Barbary Engelking i prof. Jana Grabowskiego "Dalej jest noc". Autorów w obronę wzięły zagraniczne media, które twierdzą m.in. że wyrok będzie miał wpływ na kolejne badania nad Holocaustem w Polsce. Badaczy pozwała bratanica opisanego w książce sołtysa, która zaapelowała do historyków, by pisali prawdziwą historię.
2021-02-18, 11:47
Sprawa sądowa dotycząca publikacji prof. Barbary Engelking i prof. Jana Grabowskiego obrosła mnóstwem spekulacji, poruszając media na całym świecie. Według zachodnich dziennikarzy proces wytoczono z pobudek politycznych i miał on prowadzić do kneblowania wolności badań naukowych.
Łatki fanatycznej nacjonalistki doczekała się więc m.in. 80-letnia Filomena Leszczyńska, która oddała sprawę do sądu, by walczyć o pamięć stryja, niesłusznie oskarżonego w błędnych badaniach historyków. Tydzień po wyroku jej prawnicy musieli tłumaczyć, jakie były prawdziwe pobudki ich klientki. Pani Filomena zwróciła się natomiast do badaczy z apelem: piszcie prawdziwą historię.
Nieprawomocny wyrok sądu
Powiązany Artykuł
"Generalizacja szczegółowych przykładów". Prof. Włodzimierz Suleja o książce "Dalej jest noc"
Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł we wtorek, że prof. Barbara Engelking i prof. Jan Grabowski mają przeprosić za informacje z książki "Dalej jest noc", która przedstawia losy Żydów w okupowanej Polsce. Sąd oddalił przy tym żądanie 100 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny. Badaczy Holokaustu pozwała bratanica opisanego w książce sołtysa. Powódka, którą podczas całego procesu wspierała Reduta Dobrego Imienia, domagała się 100 tys. zł zadośćuczynienia i przeprosin.
Czytaj więcej: "Pokazał, że prawda zwycięża". Prezes Reduty Dobrego Imienia o wyroku ws. książki "Dalej jest noc"
REKLAMA
Według badań wykonanych przez Barbarę Engelking, stryj Filomeny Leszczyńskiej, Edward Malinowski, sołtys wsi Malinowo, był niemieckim donosicielem, rabować Żydów i przyczynić się do śmierci ponad 20 z nich.
Tymczasem po dokładniejszej analizie zeznań świadków i archiwalnej dokumentacji pełnomocnicy 80-latki udowodnili, że sytuacja wyglądała zgoła odwrotnie. Okazało się, że autorka badań pomyliła stryja pani Filomeny z zupełnie innym mężczyzną, nie przywiązując dostatecznej uwagi do opisywanych dokumentów. Co więcej w jednym z rozdziałów książki autorka opracowania opisała losy Estery Drogickiej. Była to Żydówka, która po stracie rodziny zwróciła się o pomoc do sołtysa Malinowskiego.
Niesłuszne oskarżenia
Powiązany Artykuł
"Zamieszanie metodologiczne" i "brak źródeł wyliczeń". Historyk wskazuje błędy w "Dalej jest noc"
Prof. Engelking przedstawiła tę historię w następujący sposób: "(...) Estera Drogicka (z domu Siemiatycka) po stracie rodziny, zaopatrzona w dokumenty zakupione od Białorusinki, postanowiła wyjechać do Prus na roboty, w czym pomógł jej sołtys Malinowa Edward Malinowski (przy okazji ją ograbił)".
Jednak ani w dokumentacji akt IPN, ani w zeznaniach Drogickiej nie ma słowa o rzekomej grabieży dokonanej przez stryja Filomeny Leszczyńskiej. Mało tego: ukrywana Żydówka w innym fragmencie zeznań z lat 50. mówiła wprost, że sołtys Edward Malinowski uratował jej życie. Do jej oświadczenia na ten temat nikt już nie dodał ani słowa. Wręcz przeciwnie, zgodnie z aktem oskarżenia kilka słów zeznań zostało ocenzurowanych i zniknęło z tekstu.
REKLAMA
Z brakującego fragmentu zeznań wynika, że sołtys bezinteresownie pomógł kobiecie.
Zobacz także: Żaryn: po wyroku ws. książki "Dalej jest noc" opublikowano wiele insynuacji przeciwko Polsce
Reakcja światowych mediów
Proces wzbudził wiele emocji w mediach i odbił się echem w zagranicznej prasie. Zdaniem portalu tvp.info większość z nich podążała za opinią podaną przez "Gazetę Wyborczą". Brytyjski "The Guardian" zapowiadał, że wyrok będzie miał wpływ na kolejne badania w Polsce nad Holocaustem i podkreślał, że jest to walka o wolność słowa. Podobną opinię wydała amerykańska stacja ABC News.
Powiązany Artykuł
"Potwierdzanie antypolskich uprzedzeń". Prof. Bogdan Musiał o książce "Dalej jest noc"
Sprawę skomentował również izraelski "Haaretz", który powołując się na instytut Yad Vashem, twierdząc, że dwoje naukowców zostało oskarżonych, ponieważ powołali się na ocaloną z Holokaustu, opowiadającą o sołtysie, który ją uratował, ale również wydał Niemcom około 20 innych Żydów.
REKLAMA
Sama autorka książki dziękowała międzynarodowej społeczności za poparcie. "Solidarność, z jaką spotkaliśmy się, była wzruszająca i miała ogromne znaczenie" - zaznaczyła.
Konieczne wyjaśnienia
Po szeregu interpretacji i komentarzy pełnomocnicy Filomeny Leszczyńskiej zdecydowali się na zorganizowanie konferencji prasowej, również dla mediów międzynarodowych. Głos zabrała na niej również sama powódka, która wyjaśniła powody, dla których złożyła pozew.
- Byłam bardzo bulwersowana. Jak można szargać dobre imię człowieka, kiedy wszyscy świadkowie, zeznający w procesie po wojnie już poumierali? - powiedziała. Odniosła się też do badań naukowców. - To są ludzie mądrzy, dlaczego więc robią jednostronne badania? Chciałabym, żeby oni nie ogłaszali takich złych rzeczy, tylko dokładnie sprawdzali i pisali o prawdziwej historii - wyznała.
Powiązany Artykuł
Autorzy książki "Dalej jest noc" przed sądem. Proces o fałszowanie historii
Zobacz także: 20. rocznica śmierci Jana Karskiego. "Ludzie nie mogą zapomnieć, co to jest Holokaust"
REKLAMA
Podczas konferencji wyjaśniono również, dlaczego tydzień po ogłoszeniu wyroku konieczne było zwołanie spotkania z dziennikarzami. - Zdecydowaliśmy się na konferencję, ponieważ jesteśmy bardzo zasmuceni zarzutami, które się pojawiają w stosunku do naszej klientki. Jej sprawa miałaby być rzekomo próbą zablokowania badań naukowych czy próbą wykorzystania ustawy o IPN z 2018 r. - mówi dr mec. Monika Brzozowska-Pasieka.
Walka o dobre imię
- Tymczasem prawda jest taka, że pani Filomena, jak każda inna osoba, ma prawo do sądu i rozpoznania sprawy w sprawiedliwym procesie - to jest jedno z podstawowych praw człowieka. Jako kobieta, jako adwokat nie zgadzam się na wykluczenie starszej, schorowanej, prawie niewidomej kobiety, która mieszka na wsi, z prawa do sądu. Była to typowa sprawa cywilna, gdzie wnosiliśmy o zaniechanie naruszania dóbr osobistych pani Filomeny w postaci kultu pamięci o zmarłym stryjku - wyjaśniała prawniczka.
Czytaj także: Jest pozew przeciwko autorom książki "Dalej jest noc". Zarzut to zmyślanie informacji
Pełnomocnicy 80-latki musieli przekonywać dziennikarzy, że proces nie miał na celu ustalenia, czy sołtys wsi na Podlasiu mordował, czy ratował Żydów. Nie była to również sprawa o znieważenie narodu polskiego. Była to natomiast typowa spraw cywilna, o to czy naukowcy dotarli do wszelkich możliwych źródeł, prawidłowo je przeanalizowali i wyciągnęli wnioski zgodne ze standardami pracy naukowej, naukową rzetelnością i starannością. Zdaniem sądu naukowcy nie sprostali temu zadaniu.
REKLAMA
st/tvp.info
REKLAMA