"Kij włożony w szprychy planu Kremla". Jakub Wiech o gazociągu Baltic Pipe

2022-09-27, 05:00

"Kij włożony w szprychy planu Kremla". Jakub Wiech o gazociągu Baltic Pipe
Gazociąg Baltic Pipe. Polska będzie bezpieczna energetycznie?. Foto: Przemek Swiderski/REPORTER/East News

- Polska wiedziała, że Rosjanie używają gazu przede wszystkim do szantażu energetycznego i politycznego, że Rosja jest w stanie za pomocą dostaw i samej architektury dostaw kształtować sytuację geopolityczną w Europie. Można powiedzieć, że z tej perspektywy Baltic Pipe to kij włożony w szprychy planu Kremla - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Jakub Wiech (ekspert ds. energii i klimatu, wiceszef serwisu Energetyka24).

Paweł Bączek (portal PolskieRadio24.pl): Baltic Pipe ma tworzyć nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Jego uruchomienie zaplanowano na 1 października 2022 r. Jak Pan ocenia tę inwestycję?

Jakub Wiech (ekspert ds. energii i klimatu, wiceszef serwisu Energetyka24): Gazociąg Baltic Pipe jest jednym z fundamentów polskiego bezpieczeństwa energetycznego. To wyraz pewnej zapobiegliwości. To jest projekt, który został zainicjowany już w roku 2016 i miał służyć do zerwania więzów energetycznych łączących nas z Rosją, jeżeli chodzi o dostawy gazu. W obecnej sytuacji geopolitycznej jawi się to jako niezwykle dalekowzroczny ruch ze strony Polski. Kraju, który od dłuższego czasu widział dokładnie, jak Rosja wykorzystuje swoje surowce energetyczne. Polska wiedziała, zdawała sobie sprawę, że Rosjanie używają gazu przede wszystkim do szantażu energetycznego i politycznego, że Rosja jest w stanie za pomocą dostaw i samej architektury dostaw kształtować sytuację geopolityczną w Europie. Można powiedzieć, że z tej perspektywy Baltic Pipe to kij włożony w szprychy planu Kremla, jeżeli chodzi o kontrolę nad rynkiem gazu w Unii Europejskiej.

Ten gazociąg to jest pierwsze trwałe połączenie Europy Środkowej z szelfem norweskim, które pozwala budować niezależny od Rosji port dostaw i tworzy pewną nową architekturę, na razie regionalną, jeśli chodzi o rynek Polski. Z czasem może się stać jednym ze źródeł zasilania gazem dla całego regionu, przy odpowiednim rozbudowaniu innych mocy odbiorczych. To jest niezwykle istotne z perspektywy naszego bezpieczeństwa. Bardzo dobrze, że ten projekt został zrealizowany i wkrótce zostanie otwarty.

Po uruchomieniu Baltic Pipe ma mieć przepustowość rzędu 2-3 mld m sześc. gazu rocznie. W 2023 r. gazociąg osiągnie swą maksymalną moc przesyłową. Czy Polska nie musi się już obawiać odcięcia dostaw od rosyjskiego gazu? Czy jesteśmy samowystarczalni?

Baltic Pipe to jest infrastruktura - żeby ona funkcjonowała, potrzebne są kontrakty. Z tego, co informował PGNiG, wiemy, że w zasadzie mamy dwa główne źródła zapełnienia Baltic Pipe. Są to własne wydobycie PGNiG na szelfie norweskim oraz kontrakt zawarty z firmą Equinor. Polska spółka zakomunikowała, że będzie wchodziło w grę jeszcze kilka nowych kontraktów, o których na razie nie wiemy.

Można założyć, że przynajmniej w 60 proc. ten gazociąg będzie zapełniony. Czy to dużo czy mało? Wszystko zależy od naszego zużycia, od tego, jak będzie wyglądała sytuacja w Europie. Żeby Polska była bezpieczna w 100 proc., to przydałoby się zapełnić Baltic Pipe w całości przewidzianego przez PGNiG potencjału - czyli w 8 mld m sześc. rocznie. Trzeba ten gaz do Polski przetransportować i rozprowadzić. Do tego trzeba doliczyć inne źródła odbiorcze gazu ziemnego. Jest terminal w Świnoujściu, który w przyszłym roku będzie rozbudowany do mocy odbiorczych 7,5 mld m sześc. rocznie. Jest również terminal FSRU w Kłajpedzie, do którego jesteśmy podłączeni gazociągiem GIPL - to jest opcja na pobranie 2 mld m sześc. rocznie. Do tego trzeba doliczyć nasze własne wydobycie - w wysokości ok. 4 mld m sześc. rocznie. Ta układanka daje nam pewne bezpieczeństwo. Języczkiem u wagi jest tu oczywiście Baltic Pipe i zapełnienie tego gazociągu. Dopiero kiedy będziemy znali szczegóły dotyczące przyszłorocznych kontraktów na gaz wysłany tym połączeniem, będziemy wiedzieć, jak dokładnie wygląda nasz poziom bezpieczeństwa energetycznego.

Mógłby Pan wyjaśnić, dlaczego dopiero teraz udało się dokończyć tak ważną dla Polski inwestycję? Wręcz strategiczną?

Do Baltic Pipe jest to już któreś podejście z rzędu. Idea tego projektu powstała już na początku lat 90. Wtedy pogrzebano realizację ze względu na podpisanie umowy z Rosją na dostawy gazu i na uruchomienie gazociągu jamalskiego. Potem, w czasach rządów Leszka Millera, również zamierzano budować gazociąg Baltic Pipe, ale projekt został przez ówczesną ekipę pogrzebany. Tłumaczono to wtedy tym, że na rynku polskim będzie zbyt dużo gazu, co wydaje się z obecnej perspektywy śmieszne. Obecne podejście zakończyło się sukcesem. Czekamy na uruchomienie gazociągu Baltic Pipe, który był budowany bardzo sprawnie i bez opóźnień.

Czy możliwe jest w przyszłości powstanie gazociągu Baltic Pipe 2? Jeśli na przykład będzie rósł popyt na gaz sprowadzany przez Polskę?

Nie można tego wykluczyć, ale to będzie zależeć od kilku czynników. Przede wszystkim właśnie od popytu, nie tylko w Polsce, ale i w regionie. Również od sytuacji z Rosją i jej relacji energetycznych z Europą. Trzeba też wziąć pod uwagę budowę innych mocy odbiorczych. Poza Baltic Pipe Polska planuje także inwestycję we własny terminal pływający do odbioru LNG, czyli FSRU. To zależy od tych wszystkich czynników, które będą wpływać na krajobraz gazowy w naszym kraju. 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Paweł Bączek.

Czytaj także:

Zobacz: Jak wyglądało połączenie Baltic Pipe z polskim systemem przesyłowym?

***

Gazociąg Baltic Pipe (opr. Maciej Zieliński, Adam Ziemienowicz/PAP) Gazociąg Baltic Pipe (opr. Maciej Zieliński, Adam Ziemienowicz/PAP)

Polecane

Wróć do strony głównej