Kosztowny remont w Warszawie. "Plac betonu", a na nim drzewa sprowadzone z Niemiec za... 14 tys. zł za sztukę

2023-11-03, 16:51

Kosztowny remont w Warszawie. "Plac betonu", a na nim drzewa sprowadzone z Niemiec za... 14 tys. zł za sztukę
Niemieckie drzewa na "placu betonu" w Warszawie. Sprowadzono je z Niemiec i kosztują... 14 tys. zł za sztukę. Foto: PAP/Paweł Supernak

- Zależało nam na tym, by zieleń na placu Trzech Krzyży była imponująca - mówi Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie, nawiązując do nasadzeń 24 drzew - lip i głogów sprowadzonych specjalnie z Niemiec - na dopiero co wyremontowanym (i już budzącym ironiczne komentarze, o czym za chwilę) placu w sercu stolicy. Drzewa rzeczywiście mogą robić wrażenie - zwłaszcza na osobach wrażliwych na przyrodę - niemniej najbardziej imponujący wydaje się koszt tego przedsięwzięcia. Cena zakupu i trzyletniej pielęgnacji jednego drzewa to bagatela ok. 14 tys. zł.

W sieci pojawia się wiele zdjęć i drwin, których autorzy nie zostawiają suchej nitki na stołecznym ZDM. Przede wszystkim na pl. Trzech Krzyży w oczy rzucają się szpetne skrzynki, zawierające oprogramowanie sterujące sygnalizacją świetlną. Zostały one ustawione tuż obok kościoła pw. św. Aleksandra.

"Zawsze doceniałem Rafała Trzaskowskiego za dbałość o detal. Te skrzynki to po prostu hold złożony dziedzictwu 3 RP. Szanowni Państwo, oto świeżo wyremontowany za miliony plac 3 Krzyży, jedno z najbardziej reprezentacyjnych miejsc w Warszawie, serce Traktu Królewskiego" - komentował w mediach społecznościowych Jan Śpiewak, aktywista miejski.

W innym tweecie ocenił, że remont placu został tak "spartolony, że głowa mała", a "w dodatku w całkowitej sprzeczności z rozstrzygniętym lata temu konkursem na to miejsce". Z kolei we wrześniu - w rozmowie z PAP - aktywista stwierdził, że plac Trzech Krzyży "wygląda tragicznie". - To jest plac betonu - podkreślił.

Inne zaskakujące rozwiązania

Uwagę zwracają też dziwacznie rozmieszczone studzienki kanalizacyjne. W dodatku internauci poddają w wątpliwość układ przejść dla pieszych i ścieżek rowerowych.

Kosztowne drzewa z Niemiec

"Plac betonu" mają urozmaicić - nadając mu innej poza szarością barwy - 24 duże drzewa, które zostały sprowadzone z... Hamburga. - W Polsce nie ma dostępnych tak dużych drzew - tłumaczy dyrektor ZDM Łukasz Puchalski.

- Przez kilkadziesiąt ostatnich lat na placu takich drzew praktycznie nie było, trzeba sięgać do przedwojennych zdjęć, by przypomnieć sobie, że kiedyś plac był równie zielony jak teraz. Niecierpliwie czekamy na wiosnę, by zobaczyć, jak wszystkie te rośliny (oprócz drzew także byliny i kwiaty) rozkwitną - dodał Puchalski.

Z kolei Paweł Kapelanowski, przedstawiciel firmy Werde odpowiadającej za kontrakt nasadzeniowy, deklaruje, że "do końca tygodnia na placu Trzech Krzyży powinny pojawić się wszystkie drzewa".

Sadzone drzewa mają około 35 lat. Wysokość lip wynosi 7-8 metrów, z kolei głogów 4-5 metrów. ZDM przekazał, że koszt samego drzewa to prawie... 11,5 tys. zł, pozostałe 2,5 tys. zł wyniesie trzyletnia pielęgnacja.

"Korzenie wystają z gruntu"

Mało tego, wątpliwość budzi kwestia, czy tak kosztowne drzewa w ogóle się przyjmą. "Drzewa na placu Trzech Krzyży są posadzone tak, że spora część bryły korzeniowej wystaje z gruntu. Firma ogrodnicza zapewnia, że mimo to powinny się przyjąć" - napisał w mediach społecznościowych dziennikarz "Gazety Stołecznej" Michał Wojtczuk.

W dyskusję włączył się Jarema Rabiński, ekspert ds. ochrony środowiska, który zwrócił uwagę m.in. na to, że "zarówno samo sadzenie - transport drzew za pień, a nie pod bryłę korzeniową, jak też takie ich posadzenie - wykonano, w ocenie mojej (i nie tylko) nieprawidłowo". Ponadto, kontynuował Rabiński, "wykonując prace w stolicy kraju europejskiego, w XXI wieku, sadzenie drzew przy nawierzchniach nieprzepuszczalnych powinno być poprzedzone wykonaniem instalacji antykompresyjnej i aeracyjnej - tak, by drzewo mogło możliwie najlepiej się ukorzenić".

ZDM odpowiedziało, że drzew "nie ma co »pressować«", że powierzchnia "nie jest nieprzepuszczalna", a ponadto "robi to firma, która kupiła te drzewa i za ich dobrostan ponosi o wiele - o wiele - większą odpowiedzialność, choćby finansową, niż odpowiedzialność za słowo na Twitterze".

"Bardzo liczę na to, że obawy okażą się płonne i drzewa się przyjmą. Ale rzeczywiście sposób ich sadzenia był mocno niestandardowy" - skomentował Wojtczuk.

Czytaj także:

łl/twitter.com, PAP

Polecane

Wróć do strony głównej