"Cud, że żyję". Wstrząsająca relacja uwolnionego Polaka

Polski podróżnik Mariusz Majewski powiedział Polskiemu Radiu o koszmarze, który przeżył w więzieniu w Demokratycznej Republice Konga. Jest już w Polsce, ale, jak sam twierdzi, wszystko mogło się skończyć dużo gorzej. W pokazowym procesie, relacjonowanym przez wiele stacji telewizyjnych, usłyszał wyrok dożywotniego więzienia. Zasądzono mu również karę w wysokości 10 mln dolarów. 

2024-05-29, 07:35

"Cud, że żyję". Wstrząsająca relacja uwolnionego Polaka
Mariusz Majewski został aresztowany i spędził 3 miesiące w kongijskim więzieniu. . Foto: ALEXIS HUGUET/AFP/East News

Mariusz Majewski został zatrzymany tuż po przekroczeniu kongijskiej granicy. Podróżnika aresztowano pod zarzutem szpiegostwa. Zarówno polskie MSZ jak i prezydent Andrzej Duda starali się o jego uwolnienie. We wtorek, po trzech miesiącach w kongijskim więzieniu, Mariusz Majewski bezpiecznie wrócił do kraju.

- Czuję się przede wszystkim zadowolony, że jestem już w domu. To, że jestem tu dzisiaj żywy, uważam za cud. Po wyroku myślałem, że nie ma już dla mnie szans - mówił Mariusz Majewski w rozmowie z Polskim Radiem.

Polak więziony w DR Konga: byłem poniżany, bity 

W ciągu trzech miesięcy w pobytu w zakładzie karnym podróżnik przeszedł prawdziwe piekło. - Byłem bity, poniżany, znęcano się nade mną, wielokrotnie grożono mi śmiercią. Był problem z jedzeniem. Byliśmy głodni. Nie było również wody do picia. Nie miałem dostępu do leków. Po miesiącu przestałem jeść - opowiadał. 

Obraz więzienia w Kinszasie, jaki relacjonował Mariusz Majewski, jest szokujący.

REKLAMA

- W centralnym więzieniu w Kinszasie aktualnie znajduje się 15 tys. więźniów. Wśród nich są mordercy i gwałciciele. A pomiędzy nimi jeden "mundele", co w języku lingala oznacza "białas" - czyli ja, a na dodatek Polak. Każdego dnia walczyłem o to, żeby żyć, ale to nie było najgorsze więzienie. W innych było dużo gorzej. Koszmary tego, co tam widziałem i przeżyłem, będą mi towarzyszyć do końca życia - wspominał Majewski. 

Proces "szpiega"

Polskiemu podróżnikowi urządzono pokazowy proces, podczas którego na sali sądowej zasiadło ponad 200 osób. Jak sam mówi, prokurator stawiał kolejne zarzuty, które nie miały nic wspólnego z prawdą. 

- Wszystkie zarzuty były wymyślone. Wyobraźnia prokuratora nie miała granic. Nie zdążyłem zrobić tam żadnych zdjęć. Jechaliśmy na prowincję, miałem zobaczyć wioski, jak żyją ludzie, co robią, jak spędzają czas, co jedzą. Zatrzymano mnie niedługo po tym, jak wylądowałem w Kinszasie. Wynająłem samochód z kierowcą i zatrzymano nas na drodze. Okradziono mnie ze wszystkiego. Nie mam telefonów, kart kredytowych, laptopa, zegarka, butów, pieniędzy. Wczoraj mnie deportowano i tak naprawdę nie do końca jeszcze wiem, jak to się stało. Proces był publiczny. Wszystko było filmowane i pokazywane w wielu stacjach. Dostałem dożywocie i 10 mln dolarów do zapłaty - wspominał polski podróżnik. 

Niefortunna dyplomacja

Jak mówił Mariusz Majewski, jednym z głównych powodów zatrzymania była tegoroczna wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Rwandzie

REKLAMA

- Jego niefortunna dyplomacja spowodowała, że mieszkańcy DR Kongo uważają, że jesteśmy zaangażowani nie tylko politycznie, ale również militarnie w konflikt, który ten kraj prowadzi na wschodzie. Są to tereny okupowane przez Rwandę, bardzo bogate w złoża mineralne - wyjaśnił Mariusz Majewski. 

Z Mariuszem Majewskim rozmawiała Gabriela Jelonek

Posłuchaj

Mariusz Majewski opowiada o horrorze kongijskiego więzienia. 3:43
+
Dodaj do playlisty
Czytaj także:

PR3/IAR/egz

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej