Giertych mówi o fałszowaniu wyborów. Prof. Chwedoruk: wykonuje zadania, których inni nie chcą
2025-06-29, 18:00
- Gdyby to była samodzielna gra Giertycha, byłoby to jedno z bardziej efektownych harakiri politycznych w dziejach naszej polityki - mówi w podcaście "Strefa Wpływów" prof. Rafał Chwedoruk. Politolog podkreśla, że działania posła PO, który twierdzi, że wyniki wyborów prezydenckich mogły zostać sfałszowane, to straceńcza misja, będąca raczej wyrazem zależności od premiera Donalda Tuska niż próbą rozgrywki przeciwko niemu.
Sąd Najwyższy, a konkretnie nieuznawana m.in. przez polityków Koalicji Obywatelskiej Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, rozpatruje protesty wyborcze, a na początku lipca ma się wypowiedzieć w kwestii ważności wyborów prezydenckich. W związku z protestami i wykrytymi nieprawidłowościami część polityków KO domaga się powtórnego liczenia wszystkich głosów. Zdaniem Romana Giertycha, który zdobył mandat poselski z ramienia Koalicji Obywatelskiej, a niedawno formalnie wstąpił do Platformy Obywatelskiej, mogło dojść do sfałszowania wyborów.
Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się prof. Rafał Chwedoruk. - Nie mam wątpliwości, kto wygrał wybory prezydenckie. To wszystko, co możemy obserwować w ostatnich dniach, wskazuje na liczne zjawiska o charakterze ilościowym, natomiast nie jakościowym - podkreśla politolog.
Prof. Chwedoruk: trudno sobie wyobrazić taką próbę sfałszowana wyborów
Gość "Strefy Wpływów" zaznacza, że "od 15 października, a także od ostatnich wyborów samorządowych efektywnie Polską rządzi obecna koalicja". - A warto zauważyć, że ta koalicja, w przeciwieństwie do PiS-u, nie miała problemu z lojalnością aparatu państwa. Rządzi też efektywnie w większości samorządów terytorialnych. Trudno mi sobie wyobrazić w takiej sytuacji poważną, ogólnopolską próbę sfałszowania wyborów za pośrednictwem członków komisji wyborczych. Natomiast nie wątpię, że dochodziło do różnego rodzaju nieprawidłowości i nic złego się nie stanie w tym, jeśli będą one wyjaśniane - mówi.
Przypomina jednocześnie, że "kwestionowanie wyników wyborów jest świecką tradycją polskiej polityki od czasu, gdy dychotomia PO-PiS stała się dominująca w systemie partyjnym'. - Trudno jest mi przypomnieć sobie kampanię, w której nie pojawiałyby się głosy - czasami mniej, a czasami bardzie intensywne - podważające wynik wyborów - mówi profesor.
REKLAMA
Zdaniem części komentatorów życia politycznego w Polsce Roman Giertych, mówiąc o możliwym fałszerstwie wyborczym, prowadzi pewną samodzielną grę, której celem może być zagrożenie przywództwu Donalda Tuska.
"Efektowne harakiri polityczne"
- Gdyby to była samodzielna gra, to myślę, że byłoby to jedno z bardziej efektownych harakiri politycznych w dziejach naszej polityki. Prawo i Sprawiedliwość, gdy przegrało wybory w październiku 2023 roku zaczęło się oddawać działaniom na pozór zupełnie irracjonalnym. Jarosław Kaczyński wikłał partię w konflikty, o których wiadomo było, że je przegra - na przykład w związku z mediami publicznymi. Często PiS był wtedy w mniejszości - już nie tylko w Sejmie, ale w ogóle w społeczeństwie. Ale miało to pewien sens. Bo PiS zamiast rozliczać się z przyczyn strategicznej klęski w wyborach, jako partia zajął się tymi konfliktami. Policzył realnie swoje siły, niejako wymusił lojalność, a w tej chwili nikt już w PiS-ie nie pamięta o żadnych rozliczeniach - podkreśla prof. Rafał Chwedoruk.
- Myślę, że - zachowując wszelkie proporcje - Donald Tusk znalazł się w podobnej sytuacji, choć nie tak dramatycznej, bo Platformie nic nie grozi jako partii, a PiS-owi wtedy groziło. Natomiast siłą rzeczy te wybory stanowiły jakąś formę plebiscytu nie na temat Rafała Trzaskowskiego, ale na temat Donalda Tuska jako prezesa Rady Ministrów. Ten plebiscyt nie zakończył się zwycięstwem, więc pojawiają się pytania - na poziomie analityków, publicystów oraz samych polityków - dodaje politolog.
Kwestia przywództwa w Platformie
REKLAMA
Jak zaznacza, chodzi o kwestię przywództwa Donalda Tuska w PO. - To nie jest tak, że jest ono absolutnie niekwestionowane. To nie jest Tusk z roku 2007 i lat późniejszych, do momentu jego wyjazdu do Brukseli. Platforma jest wewnętrznie partią w pewien sposób zróżnicowaną - wyjaśnia gość podcastu.
Według niego Roman Giertych "nie jest tak mocnym politykiem, żeby mógł sobie pozwolić na samodzielne działania". - Pamiętajmy, że wywodzi się on z tradycji endeckiej. Był w niej bardzo mocno zakorzeniony. Był symbolem Ligi Polskich Rodzin, symbolem ultrakonserwatywnego skrzydła endecji i znalazł się po drugiej stronie barykady. To znaczy, że jego kariera jest w pełni zależna od Donalda Tuska - mówi.
- W samej PO zaś trudno wskazać cień entuzjazmu dla obecności Romana Giertycha, więc on musi często brać na siebie misje, których żaden z tradycyjnych polityków Platformy nie mógłby się podjąć w trosce o swoją dalszą karierę polityczną. A jest to trochę misja straceńcza, bo chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego, że to wszystko nie skończy się, że tak powiem, scenariuszem rumuńskim. I na całe szczęście, bo tam doszło do pewnej formy kompromitacji państwowości. Dlatego nie wiązałbym działań Giertycha z walkami frakcyjnymi wewnątrz PO - podsumowuje prof. Rafał Chwedoruk.
- Protesty wyborcze. Andrzej Grzyb: błędy podważają zaufanie do systemu
- Jakie są wyniki w komisjach, w których ponownie przeliczono głosy? Sprawdziliśmy
- Bodnar apeluje do Manowskiej ws. protestów wyborczych. "Trzymajmy się litery prawa"
Źródło: PR24/bartos
REKLAMA
REKLAMA