Poszkodowana z bloku w Ząbkach: wyszliśmy z tym, co mieliśmy pod ręką

Mieszkali tam osiem lat, w jednej chwili stracili wszystko. Reporter Polskiego Radia dotarł do pani Nikolett, która wraz z mężem i córeczką musiała uciec z płonącego bloku przy ul. Powstańców w Ząbkach. Tomaszowi Zielenkiewiczowi zdecydowała się opowiedzieć, co wydarzyło się w trakcie i tuż po pożarze.

2025-07-04, 13:00

Poszkodowana z bloku w Ząbkach: wyszliśmy z tym, co mieliśmy pod ręką
Spalony budynek mieszkalny w podwarszawskich Ząbkach . Foto: PAP/Leszek Szymański

Ewakuowani w ostatniej chwili. "Wyszliśmy tak, jak staliśmy"

W wyniku pożaru mieszkańcy musieli uciekać z budynku w pośpiechu, nie mając czasu na zabranie rzeczy osobistych. - Sąsiad się dodzwonił na straż pożarną. Przekazał nam informację, że jest ewakuacja. Tak jak staliśmy, poszłam, tylko zamknęłam okna na poddaszu, i już było widać kłęby dymu. Mąż złapał córkę pod pachę, ja złapałam wózek i wyszliśmy tak jak staliśmy - relacjonuje Nikolett. - Córka na szczęście jeszcze mała, więc nie do końca wie, co się dzieje. Jak widziała wczoraj ogień, to nawiązywała do swoich ulubionych bajek i mówiła: "mama, strażak Sam przyjechał" - dodaje i podkreśla, że przynajmniej udało jej się ocalić dokumenty. - Miałam jedno szczęście, że chwilę wcześniej wróciłam z zakupów, więc nawet nie zdążyłam odłożyć torebki. Ja wyszłam z torebką, w której miałam dokumenty i kluczyki od samochodu. Natomiast, mąż wyszedł tak jak był. Córka nawet bez butów - mówi Nikolett. 

Z miejsca tragedii udało im się odjechać około godziny 22.00. - Przygarnęli nas nasi przyjaciele, którzy mieszkają nieopodal. Wyszliśmy z tym, co mamy. W ostatniej chwili służby pozwoliły mężowi zabrać samochód z garażu. Staramy się wspierać i podtrzymywać na duchu. W tym momencie każda rodzina z czwartej i piątej kondygnacji tego budynku straciła dorobek swojego życia - opowiada kobieta.

Wsparcie napływa z wielu stron. "Jest nam niezmiernie miło, a zarazem wstyd" 

W tych trudnych chwilach rodzina może liczyć na wsparcie. - Napływają do nas słowa otuchy, pomoc finansowa, pomoc rzeczowa. Znajomi się organizują, organizują dla nas zbiórki. Nam jest niezmiernie miło, a zarazem jest nam wstyd, ale chyba musimy naszą dumę schować do kieszeni i przyjąć pomoc od tych, którzy chcą nam pomóc - mówi Nikolett.

Kobieta dodaje, że w bloku było dużo drewnianych konstrukcji, natomiast dwa miesiące temu była przeprowadzana tam inspekcja instalacji gazowej. 

REKLAMA

Działania strażaków mogą jeszcze potrwać kilka godzin. Władze szacują, że mieszkańcy będą mogli wejść do swoich lokali nie wcześniej niż za kilka dni.

Czytaj także: 

Źródło: IAR/PolskieRadio24.pl/k

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej